Powered By Blogger

wtorek, 30 listopada 2010

Rozdział 21

Wstałam o 5, poszłam się umyć i ubrać (SPODENKI, BLUZKA, TRAMPKI). Zeszłam na dół i zjadłam pół kromki chleba. W końcu przyjechał Oskar. Pożegnałam się z tatą i Amandą i poszłam na dwór.
-Hej, no proszę jesteś punktualnie.
-Oj daj spokój, po prostu wstałam wcześniej.
-Dobra, wsiadaj.
Droga bardzo mi się dłużyła, Pewnie szybciej byłoby samolotem, no ale cóż w końcu dotarliśmy na miejsce.
Poszliśmy do hotelu się rozpakować.
-No to ja już skończyłem a ty?
-Ta, prawie..
-No to pośpiesz się, musimy wychodzić.
-Gdzie?
-Zjemy coś a później idziemy szukać Max'a.
-No spoko..pójdę tylko do łazienki.
-Tylko się pośpiesz.
Wyszliśmy na miasto(NY), było takie duże i z milionami reklam. Spodobał mi się tu, ale mimo pięknego widoku nie opuściłabym L.A.
-To tu, wejdź.
-Będziemy jeść fast-fooda?
-No pewnie, co chcesz frytki czy hamburgera?
-Cheesburgera.
-Ale wymagająca...
Zjedliśmy i poszliśmy dalej. Było tu pełno sklepów z ciuchami. Obiecałam sobie, że jutro tu przyjdę.
-Ty wiesz gdzie go szukać?
-Wiem.
-Pracuje gdzieś czy co ?
-Pracuje, w tym fast-foodzie co tym byliśmy.
-To dlaczego wyszliśmy?
-Bo zaczyna dopiero za dwie godziny, a ja przewidziałem, że będziesz chciała odwiedzić wszystkie sklepy z ciuchami w mieście.
-Dwie godziny to za mało mój drogi.
-To wrócimy jutro.
-Super, to ja włażę tu, a ty co będziesz robił?
-Pójdę z tobą, męskie rzeczy też tu są.
Chodziliśmy tak od sklepu do sklepu, kupiliśmy sobie po bluzce ja: (BLUZKA), a Oskar: BLUZKA).
-Jutro idziemy na resztę sklepów.
-Spoko, a teraz chodź bo już pewnie zaczął.
-Ok.
Trochę się denerwowałam. Kiedy tam weszłam, chciałam uciec.
-No idź do niego.
Podeszłam do niego, byliśmy tak samo zszokowani.
-Cco o ty tu robisz?
-Przyjechałam żeby z tobą pogadać.
-Jak mnie znalazłaś?
-Czy to ważne? Ważne, że tu jestem i możemy pogadać.
-Teraz zbytnio nie mogę, pracuję.
-A o której kończysz?
-O 6.
-To przyjdę tu o 6.30 ok?
-Dobra, będę czekał.
-Na razie.
Wyszliśmy z Oskarem z restauracji.
-No i jak ?
-Umówiłam się z nim tu o 6.30.
-To dobrze, wyjaśnicie sobie wszystko.
-Mam nadzieję, ale wiesz jeśli on już nie chce to ja wracam do domu.  Nie będę tu siedzieć bez powodu, jeszcze z myślą, że on tu jest.
-Jasne, kiedy będziesz chciała to wrócimy.
-Dzięki ci za wszystko, za wyjazd, za to, ze jesteś moim przyjacielem.
-Nmzc.
Wróciliśmy do hotelu, do 6.30 została godzina, poszłam do łazienki lekko się umalować. Ubrałam też nową bluzkę, rurki i trampki. Dochodziła 6.
-Ej to ja lecę.
-Powodzenia.
-Dzięki przyda się. Myślę, że za godzinę będę, jak coś to jestem pod telefonem, nara.
-Pa
Szłam szybko, chciałam go już zobaczyć. Siedział na schodach z restauracji.
-Hej,
-Hej, nie spóźniłaś się jak zwykle, siadaj.
-Dzięki. Słuchaj mam do ciebie tylko jedno pytanie.
-No mów.
-Chcesz jeszcze być ze mną?
-Długo nad tym wszystkim myślałem, przyjechałaś to do mnie specjalnie, ale ja nie wiem czy to wypali, zrozum mnie. Nie chcę żebyś cierpiała. Ta cała sytuacja to z mojej winy. Wiem nie powinienem wyjeżdżać, ale tak chyba będzie łatwiej, nie sądzisz?
-Ja cię kocham, inaczej by mnie tu nie było.
-Nie chce cię martwić ale..
-Ale..?
-Coś chyba we mnie się popsuło, nie czuję już tego co było wcześniej.
-Nie kochasz mnie?
-Yyy...
-No powiedz bo tracę czas podobno!
-Mam kogoś.
-Tą laskę co się szantażowała?
-Nie.
-Czyli niepotrzebnie przyjeżdżałam.
-Proszę cię zrozum mnie, zasługujesz na kogoś innego.
-Ale ja nie chce nikogo innego! Kocham cię!
-Nicole, nie utrudniaj proszę cię.
-Żegnaj na zawsze.
Pobiegłam z płaczem do hotelu. Myślałam, że nam się tym razem uda, że mnie kocha..to wszystko przez co przeszliśmy nie miało dla niego najmniejszego sensu, bardzo się zmienił...w tej chwili obiecałam sobie, że już nie będę za nim płakać..dla niego się nie opłaca..
Weszłam do pokoju, Oskara nie było. Nie mogłam powstrzymać łez, padłam na łózko i płakałam w poduszkę. Przyszedł Oskar.
-Hej co się stało Nicole?
-Nie jesteśmy już razem.
-Jak to ?
-Ma kogoś..powiedział, że nie chce mnie ranić i, że lepiej będzie jak nie będziemy razem.
-Nie wiem co mam powiedzieć.
Przytuliłam się do niego i płakałam.
-Słuchaj, czy moglibyśmy jutro wyjechać?
-Jasne, zaraz to załatwię.
-Dzięki.
-Nie płacz już, pójdę zadzwonić.
Poszłam do łazienki umyć się i położyłam się spać...

Sory, ze tak późno, ale jakoś czasu brak ;D

piątek, 26 listopada 2010

Rozdział 20

Szybko otarłam łzy, bo przyszedł strażnik zabrać talerz. Później położyłam się i tak aż do rana. Obudził mnie strażnik i jak każdego dnia poszłam do łazienki i zjadłam kromkę jak zwykle suchego chleba. Później przyszedł do mnie komendant i powiedział, że jestem wolna.
-Jak to wolna? Przecież podobno kogoś "zabiłam".
-Zeznania zostały anulowane.
-Przez kogo ?
-Nie mogę ci tego powiedzieć, nie pytaj już o nic chyba, że chcesz tu trochę dłużej posiedzieć, przed wyjściem odbierz swoje rzeczy.
-Dobra, do widzenia.
Ogarnęłam się w łazience, odebrałam rzeczy i pobiegłam do domu. Po drodze spotkałam Oskara, miał taką minę jakby się coś stało.
-Hej.
-Co ty tu robisz?
-Wypuścili mnie.
-To super.
Przytuliłam go i poszliśmy na sok.
-No opowiadaj jak to było.
-Przyszedł do mnie policjant i powiedział, że ktoś anulował zeznania.
-A ten ktoś to Max ?
-Nie chciał mi powiedzieć, ale raczej tak.
-Co teraz zrobisz?
-Nie mam pojęcia. Muszę z nim pogadać.
-To zadzwoń do niego.
-Ok.
-Hej Max, możemy się spotkać?
-Nie, nie możemy.
-Dlaczego ?
-Bo mnie już nie ma w L.A, wyjechałem na stałe, żebyś mnie więcej nie musiała oglądać, a  i tak to ja anulowałem zeznania. Żegnaj na zawsze..
-Max!
-Co się stało Nicole?!
-Wyjechał na zawsze...To koniec, już go nigdy nie zobaczę.
-Nie mów tak, zobaczysz go gwarantuję ci to.
-Nie możesz tego gwarantować, ja muszę iść do domu i...proszę cię nie odprowadzaj mnie, cześć.
-Czekaj, obiecuję ci, że go zobaczysz, uwierz mi.
Odwróciłam się i poszłam do domu, szłam z płaczem. Nie mogłam w to uwierzyć, że go więcej nie zobaczę. A jednak martwiło mnie to co powiedział Oskar.  W domu na szczęście nikogo nie było więc mogłam się zaszyć w pokoju i płakać. Rano obudziłam się o 11, ale nie wstałam. Praktycznie cały dzień spędziłam w łóżku. Dopiero koło 16 wstałam bo byłam głodna, ubrałam się w ( SPODENKI, BLUZKA, TRAMPKI, CZAPKA) i poszłam do knajpy. Zamówiłam frytki na wynos i łaziłam po mieście. Zadzwonił telefon.
-Hej, no co tam porabiasz?
-Jem obiad.
-A co dobrego ?
-Frytki..
-Słuchaj mam dla ciebie niespodziankę, musimy się dziś spotkać.
-No ok, to przyjdź do mnie o 20.
-Spoko, nara.
Wróciłam do domu, tata oglądał z Amandą tv a ja poszłam na taras. Położyłam się na leżak  i włączyłam moje mp3. Leciała piosenka Nelly-Just a dream, chciało mi się płakać, ale nie mogłam bo zaraz miał przyjść Oskar, a nie mógł wiedzieć, że płaczę. Zrobiłam sobie budzik i leżałam.
Była 19.45 wstałam i zaniosłam do pokoju sok. Zadzwonił dzwonek do drzwi, pobiegłam otworzyć i poszliśmy do góry.
-No to co to za niespodzianka ?
-Wiem gdzie jest Max, mój ojciec jedzie tam w delegacji i możemy się z nim zabrać.
-Serio ?
-No tak.
-Gdzie on jest ?
-W Nowym Jorku.
-A kiedy moglibyśmy jechać?
-Właściwie to jutro.
-Jutro ?
-No tak, a co nie możesz?
-Nie no mogę..
-Dobra, to pomogę ci się pakować bo jak cię znam to zostawisz to na ostatnią chwilę.
-Dzięki...
-To jutro masz być o 6 gotowa ok ?
-Ok. Postaram się.
Pożegnaliśmy się i poszłam spać, bo jutro czekał mnie ważny dzień...

Jutro dodam kolejny ;D

środa, 24 listopada 2010

Rozdział 19

W nocy nie spałam..Rano przyszedł do mnie strażnik.
-No wychodź zaprowadzę cię do łazienki. Potem dostaniesz jeść.
Później siedziałam w celi ze 2 godziny. Za chwilę przyszedł tata.
-Hej córciu.
-Cześć tato.
-Nie martw się, wyciągniemy cię z tego.
-My..?
-Rodzina i twoi przyjaciele.
-Dziękuję wam, ale wiecie, że nie będzie łatwo.
-Wiem, ale jesteś dla nas ważna i robimy to dla ciebie.
Przytuliłam się do taty aż nagle strażnik krzyknął, że mam innego gościa i jeśli chcę się z nim zobaczyć muszę pożegnać się  z tatą.
-Przyjdę jutro
-Dobrze tato, pa.
Tym gościem był Max...
-Co ty tu robisz? Nagle sobie o mnie przypomniałeś ?
Przez długą chwilę milczał.
-Przepraszam.
-Czemu mi to zrobiłeś?
-Nie wiem...
-Czy ty tam kogoś miałeś?
-Nie.
-Jak mogłeś mnie wrobić w takie coś! Przecież nie byłam tam gdzie ty!
-Ja tu wróciłem jakiś tydzień temu.
-I się nawet nie odezwałeś?
-No nie...
-A te smsy to od kogo ?
-Jakie smsy?
-Nie udawaj! Jeśli ze mną nie chciałeś być to mogłeś mi to powiedzieć a nie wsadzać mnie do pierdla!
-Dobra powiem ci prawdę.
-Najwyższy czas.
-Ta dziewczyna od smsów to taka Jessica. Zakochała się we mnie i myślała, że z nią będę. Ale ja ciebie kochałem. Powiedziała, że mam z nią być bo inaczej zrobi to co właśnie niby ja zrobiłem.
-Czyli, nie byłeś z nią a ona się zemściła?
-Dokładnie..
Nagle wszedł strażnik i powiedział, że koniec widzenia. Wróciłam do celi i tak minęło mi popołudnie, później dostałam jakąś mętną zupę, nawet jej  nie tknęłam. Chciałam stąd uciec i pogadać jeszcze z Max'em.
Nadal go kochałam...


Sory, że krótki ale przez weekend postaram się dać ze 2 albo 1 dłuższy.
I dzięki wszystkim za te komentarze a  i piszcie jak się podoba nowy wystrój bloga. Pzdr :*

sobota, 20 listopada 2010

Rozdział 18

-Dzień dobry, czy jest tutaj Nicole Simons?
-Tak to ja a o co chodzi?
-Byliśmy u pani w domu, ale pani ojciec powiedział, że tutaj panią znajdziemy.
-Dobrze, ale proszę powiedzieć o co chodzi.
-Zostaje pani zatrzymana?
-Słucham ?
-Musi pani pójść z nami.
-Dlaczego do jasnej cholery?! 
-Jest pani zatrzymana pod zarzutem zabójstwa Jessici Hilson.
-Że co?! W życiu nie słyszałam o takiej dziewczynie!
-Idzie pani  z nami.
-Nigdzie nie idę!
Zaciągnęli mnie siłą do auta i zawieźli na komisariat.
-No to teraz pani nam powie jak było.
-Nie znam tej laski, w ogóle skąd pomysł, że ja mogłam ją zabić?
-Niejaki Max Carlson znalazł ją na miejscu zabójstwa i mówi, że widział panią uciekającą z miejsca wypadku.
-Że co? Przecież on wyjechał.
-Czyli  zna go pani.
-Tak jego znam, ale tej dziewczyny nie.
-To dlaczego ten chłopak tak zeznał ?
-Bo chodziliśmy ze sobą, a już nie jesteśmy razem.
-Czyli miała pani powód by to zrobić.
-Jaki powód ja tej dziewczyny na oczy nie widziałam!
-Ale, że jest ona nową partnerką pana Carlsona to pani wiedziała tak?
-Nie..w ogóle to kiedy to się stało?
-O godzinie 18.32.
-Wtedy byłam na imprezie, moi znajomi mogą to potwierdzić.
-Na razie zostaje pani zatrzymana.
-Nie ma pan prawa! Ja tego nie zrobiłam!
-Proszę nie krzyczeć.
Zaprowadzili mnie do celi. Czekali tam na mnie Ros, Dave, Adam i Oskar.
-Ej co jest?
-Nie mogą państwo rozmawiać teraz z zatrzymaną.
-Zatrzymaną? To jakiś żart?
-Proszę się uspokoić bo pana też możemy zatrzymać.
-Idźcie do domu.
-Nie zostawimy cię.
-Koniec tego gadania idziemy do celi.
Było tam ciemno i śmierdziało. Przy ścianie stało jedno łóżko. Usiadłam na nie, nie spałam całą noc.
-Ej panie strażnik, mam prawo do jednego telefonu.
-Owszem, proszę za mną.
Telefon był tylko jeden więc musiałam go dobrze wykorzystać.
-Cześć Max.
-Yy hej...
-Dobra to teraz mi powiedz czemu mnie w to wszystko wkopałeś.
-Ale w co?
-Nie udawaj głupka!
-Ja cię już nie kocham!
-To to akurat wiem, ale po co mnie wsadzać za kratki za niby zabicie twojej nowej panienki, i po co te smsy z groźbmi?
-Miałem powód ok?
-Nie ok! Ja teraz siedzę w tym zasranym więzieniu a nic nie zrobiłam!!!
-Pogadamy jak przyjadę, nara.
Rozłączył się...


Krótki bo nie mam zbytnio czasu. ;D

czwartek, 18 listopada 2010

Rozdział 17

Poszłam do łazienki się ogarnąć. Zeszłam na dół, zjadłam kanapkę, i oglądałam tv. Nie chciało mi się nigdzie wychodzić. W domu byłam sama więc nikt się nie czepiał. Poszłam na górę się ubrać, włożyłam moje ulubione spodenki i T-shirt (SPODENKI, BLUZKA). Wyszłam z domu, miałam nadzieję, że nikogo nie spotkam.
Poszłam do lasu, usiadłam na powalonym pniu i siedziałam tak długi czas. Zadzwonił telefon.
-Hej kotku jak tam ?
-Cześć Max, nie mam czasu teraz rozmawiać, pa
Nie chciałam słyszeć jego głosu. Wiedziałam, że to koniec, że ten sms nie był wysłany przypadkowo.
Wszystko w końcu zrozumiałam. Poszłam na obiad, bo samej nie chciało mi się gotować.
Znów zadzwonił telefon
-Hej, co tam słychać?
-Hej, dobrze a u ciebie ?
-Wporzo, słuchaj gdzie aktualnie przebywasz?
-Jem obiad.
-A gdzie?
-W tej knajpie za lasem.
-Będę tam za 10 minut.
-To nie jest najlepszy pomysł.
-Nie marudź, do zobaczenia.
On to mnie podnosił na duchu...
-No siema, jak jedzonko?
-Dobre, mów co chciałeś.
-Wyjeżdżam za 2 dni i chciałem cię zaprosić na pożegnalną imprezę, co ty na to?
-Mogę przyjść...
-Ale masz obiecać, że nie będziesz tam o nim myśleć.
-Obiecuję, a teraz muszę wracać do domu.
-Ok, to cię odprowadzę.
-No to jesteśmy.
-To będę po ciebie tak o 5.30 ok? Bo wiesz muszę ta  jeszcze przygotować, a droga tu trochę mi zajmnie.
-Jasne, to do wieczora.
-Pa
Poszłam na górę wygrzebać z szafy jakieś ciuchy na imprezę (SPÓDNICZKABLUZKA, BUTY).
Wykąpałam się i czekałam na dole.
-Córciu gdzieś wychodzisz?
-Tak idę na imprezę.
-Nie wracaj późno.
-Tato mam prawie 17 lat!
-Martwię się o ciebie.
-Nie potrzebnie, idę już cześć
Musiałam wyjść na dwór już nie mogłam go słuchać, nikogo nie mogłam.
-Hej jestem.
-Ok to idziemy.
Dotarliśmy na miejsce od razu dostrzegłam Ros, gadała z Adamem. Podeszłam do nich.
-Hej.
-O siema (UBIÓR ROS)
-Elo, co słychać?
-A spoko, a u was ?
-Dobrze
-Wporzo, to ja może przyniosę coś do picia?
-Jasne.
-Ok, ej on wie o Max'ie ?
-Nie wie...
-Rozumiem, że mam mu nic nie mówić.
-Lepiej nie..powiem mu potem.
-Ok
-No macie, pijcie.
-Dzięki, słuchaj Adam możemy chwilę pogadać ?
-Jasne, chodź na taras.
-Słuchaj bo Max już nie wróci.
-Jak to nie wróci, powiedział ci to ?
-On nie..ale dostałam takiego sms, że nie wróci.
-Od kogo?
-Nie mam pojęcia.
-Muszę z nim pogadać.
-Jak chcesz...ja pójdę do środka.
-Ok
Poszłam do kuchni pomóc Oskarowi.
-Hej pomóc ci ?
-No możesz, podaj mi tą miskę z półki.
-Masz.
-Dzięki, i jak tam się bawisz?
-Fajnie tu masz.
-Nie o to pytam.
-Wiem, nie chce o tym gadać, 
-Spoko, czekaj bo ktoś dzwoni do drzwi.
-Pójdę z tobą.
W drzwiach stała policja....

Mam nadzieję, że się podoba ;p

poniedziałek, 15 listopada 2010

Rozdział 16

Weszłam do domu, tata był w pracy a ja za godzinę miałam odebrać Amandę od koleżanki. Trochę mi się nudziło więc poszłam pograć na komputerze. Po chwili dostałam sms:
"Hej kotku sorki, ale nie uda mi się przyjechać za te 3 dni, z dzieckiem nie najlepiej, nie jestem w stanie ci powiedzieć kiedy dokładnie wrócę, więc zrobię to chyba dopiero jak będę na miejscu, Twój Max."
Byłam na niego zła, cały czas mówił, że już za niedługo przyjedzie, a cały czas mówi, że jednak nie. Nie wiedziałam już co mam o tym myśleć. Tata wrócił z pracy, ja poszłam po Amandę. Czekał  na mnie na dworze jej brat.
-Siema, przyszłam po łobuza.
-Hej, pewno chodzi o Amandę.
-Ta.
-Wejdź na chwilę, powiedziała, że muszą jeszcze coś zrobić. Może się czegoś napijesz?
-Nie dzięki ja na chwilkę.
-Jestem Tom, a ty?
-Nicole, miło mi.
-To ja może po nią pójdę żebyś ni musiała czekać.
-Dzięki.
-No i jest.
-Jesteś w końcu, dzięki Tom. Spadamy chodź.
-Pa.
-No i jak było?
-Wiesz super.
-Jak zwykle u ciebie.
Doszłyśmy do domu, ja poszłam wziąć kąpiel. Chciałam zadzwonić do Max'a ale nie byłam pewna, wszystko było tak dobrze, a teraz...popłakałam się. Już miałam wybierać numer a zadzwonił Oskar.
-Hej, co tam u ciebie?
-Yy..hej no spoko a u ciebie?
-Dobrze, ej czy ty płakałaś?
-Nie..
-Będę u ciebie za 10 minut.
-Ale...
Rozłączył sie, a ja byłam cała popłakana, miał tu zaraz być.
Usłyszałam nagle dzwonek do drzwi, zerwałam się z łóżka.
-Hej, co jest?
-Nic.
-Przecież widzę, no mów.
-Nie przyjedzie.
-Max?
-Tak...
-Przykro mi, a mówił kiedy będzie.
-Nie, nie wiem czy kiedykolwiek wróci.
-Wróci, dla ciebie na pewno.
-Coraz bardziej w to wątpię..
-Nie płacz już, może pójdziemy na spacer?
-Dobra...
W czasie spaceru dostałam sms:
"On już nie wróci, myślałaś, że możesz go mieć od tak? Jedyne co możesz to o nim zapomnieć teraz będzie ze mną buahahahaha."
Stanęłam jak wryta.
-Ej co się stało.
-Masz przeczytaj.
-Łoo kto mógł ci takie coś przysłać?
-Nie mam pojęcia, sory ale muszę chyba wracać do domu.
-Żebyś płakała? Nie ma mowy, chodź.
-Gdzie my idziemy?
-Tam gdzie będzie ci najlepiej.
Drogę kojarzyłam, tędy szło się do Ros, ale  skąd on wiedział gdzie ona mieszka.
-Dobra jesteśmy.
-Po co mnie zaprowadziłeś do Ros?
-Bo to twoja przyjaciółka.
-Nie chce z nikim gadać!
-Nicole? Co wy tu robicie?
-Dobra to pogadajcie sobie, ja będę leciał, ale nich nie wraca sama do domu ok ?
-Jasne spoko, wchodź.
Gadałyśmy długo..
-Nie wiem co mam ci powiedzieć....
-Nic nie mów.
-Ja nie wierzę, że on cię tak po po prostu zostawi, wierzysz w ten głupi sms?
-Jeśli to prawda...może dlatego on tak przedłuża ten wyjazd...dobra będę lecieć.
-Odprowadzę cię.
-Nie, dzieki.
-Obiecałam mu, że sama nie wrócisz do domu.
Otworzyłam drzwi a on siedział na schodach.
-Co ty tu robisz?
-Czekałem, byłem pewny, że nie będziesz chciała żeby cię Ros odprowadzała więc zostałem.
-No to wracajcie razem, i nie martw się Nicole.
-Cześć.
Całą drogę się nie odzywałam. Dopiero jak doszliśmy do domu.
-Dzięki, teraz już pójdę.
-Na pewno wszystko ok ?
-Tak..nara.
-Pa.
W domu tata był na mnie bardzo zły.
-Gdzie ty byłaś tyle czasu?
-U Ros.
-Martwiłem się o ciebie.
-Nie potrzebnie, idę spać, Pa
Nie położyłam się, płakałam całą noc. Nie wiedziałam o czym myśleć, tak bardzo mi go brakowało....

Długo pisałam, bo jechałam na dwa fronty, że tak powiem ;P

niedziela, 14 listopada 2010

Rozdział15

Oskar wyszedł z łazienki.
-Ej powiedz mi coś o sobie.
-No to, ma imię to wiesz jak mam, 16 lat, lubię bmx, muzykę. No ale powiedz mi też coś o sobie.
-Nicole, 16 lat ogólnie to lubię to co ty, Max też lubi jeździć. Mają tu nawet z kolegami taki skatepark, możemy tam jutro wpaść jakbyś chciał.
-Spoko.
-A ty jesteś głodny ?
-W sumie to bym coś zjadł.
-Ok, to siedź tu przyniosę ci coś.
-Dzięki.
Zeszłam na dół.
-Hej tato mamy coś do jedzenia?
-Jasne, odgrzej sobie obiad Amandy.
-Ok.
Wróciłam na górę.
-Masz, obiad mojej siostry, masz szczęście, że nocuje u kumpeli.
-Dzięki bardzo, siadaj.
Gadaliśmy i śmialiśmy się całą noc.
-Ty nie jesteś śpiący ?
-W takim towarzystwie nie. A jak cię nie było to dzwonił telefon.
-O to Max, muszę oddzwonić.
-Hej Max no jak tam co chciałeś?
-Mad już urodziła.
-Naprawdę? Super a chłopiec czy dziewczynka?
-Dziewczynka.
-Aha, to ty teraz możesz prędzej wrócić?
-Tak, właśnie myślę, że za 3 dni wrócę.
-No to super. Trzymaj się, pa
-Pa.
-Twój chłopak?
-Ta, a kiedy ty wyjeżdżasz?
-Za jakiś tydzień.
-To zdążycie się jeszcze poznać i pojeździć.
-No mam taką nadzieję.
-Teraz nie chcesz się przespać?
-Jest już 6, nie opłaca się.
-No fakt.
-To ja pójdę, się umyć i zdjąć te babskie ciuchy.
-Ok.
W czasie gdy się mył szukałam jakichś ciuchów (SPODNIE, BLUZKA, TRAMPKI, TOREBKA).
-No ja już jestem gotowy i dzięki za te ciuchy.
-Spoko, teraz ja idę.
Wykąpałam się, wyprostowałam włosy, umyłam i ubrałam.
-Pójdę na dół sprawdzić o której tata wychodzi do pracy.
-Ok
Zeszłam na dół.
-Tato o której wychodzisz?
-No za jakieś 10-15 minut.
-Ok.
Wróciłam na górę.
-Tata wychodzi za 10 minut, później my wyjdziemy.
-Ok.
-Dobra wyszedł, chodź.
Zeszliśmy na dół.
-Napijesz się czegoś.
-Jasne.
-Mam taki plan, pójdziemy na plażę, a potem do tego skateparku, co prawda Max'a nie ma ale jego koledzy pewnie tam są.
-Spoko.
Wypiliśmy, wzięłam torebkę i poszliśmy.
-Daleko ta plaża?
-Nie, blisko.
-To dobrze.
-Dlaczego ty byłeś wtedy w szpitalu?
-Rozciąłem sobie rękę.
-Ehm...
-Dobra, kto pierwszy na plaży.
Zaczęliśmy się się ścigać. Oskar dobiegł pierwszy.
-Ha! Pierwszy.
-To dlatego, ze nie mam kondycji.
-Chodź, pościgamy się jeszcze trochę.
Biegaliśmy wokół plaży.
-Dobra stop, mam dość.
-Tchórzysz?
-Osz ty!
W końcu go dogoniłam, przewróciliśmy się na piasek.
-Ej, koniec!
-Dobra.
Leżeliśmy sobie na plaży, słuchaliśmy szumu morza.
-Trzeba by wracać. Chłopaki pewnie już śmigają.
-Tu jest lepiej.
-Lubię tu przychodzić, myślę wtedy o mamie.
-Co się stało?
-Zmarła, była wtedy w ciąży.
-Tak mi przykro, może zamiast do skateparku pójdziemy na grób hm?
-Chciałabym, dzięki.
-Nie ma za co, a teraz wstawaj idziemy.
Dotarliśmy na cmentarz.
-To tu.
-Ładnie tu, ten las jest super.
-Taaa.
-Zapaliliśmy znicz i usiedliśmy na ławce.
-Brakuje ci mamy co?
-I to bardzo, chciałabym się jej zwierzyć kiedy mam jakiś problem. Teraz mówię o wszystkim Max'owi no i przyjaciółce.
-O przyjaciółka, chętnie poznam.
-Spoko, ale zajęta.
-Ehm...żartowałem.
-To co idziemy? Może lasem?
-Ok.
Spacerowaliśmy sobie tak z 2 godziny.
-Hej a ten skatepark to daleko?
-Nie 2 minuty drogi stąd.
-To może tam jednak pójdziemy?
-Pewnie.
Po drodze spotkaliśmy Ros i Dave'a.
-Hej, co wy tu robicie?
-Siema, idziemy właśnie do skateparku.
-A kto to jest? Nicole czy ja o czymś nie wiem?
-To kumpel ze szpitala.
-A rozumiem, sory. Dave właśnie tez idzie pojeździć, może pójdziemy razem?
-Spoko.
Chłopcy sobie jeździli, a ja opowiedziałam Ros jak on się tu znalazł.
-Łoł no ciekawa historia.
-Ta..wiem. Dobrze, że jest chociaż miły.
-No jasne, i nie oszukujmy się ładny.
-Ros, proszę cię.
-Dobra sory, a kiedy wraca Max?
-No właśnie wczoraj dzwonił, że za jakieś 3 dni, bo Mad już urodziła.
-Jasne? Super a chłopiec czy dziewczynka?
-Dziewczynka.
-No to fajnie.
-Hej Nicole ja będę już wracał do domu, zasiedziałem się.
-Ok to ja cię odprowadzę.
-Nie, ja cię odprowadzę.
-No dobra, to nara Ros.
-Pa.
Doszliśmy do domu.
-Hej dzięki, fajny dzień to był. No i dzięki za to, że mnie przechowałaś.
-Spoko.
-Spotkamy się jutro?
-Jasne czemu nie, masz tu mój numer fona.
-Ok dzięki, zadzwonię na pewno.
Dał mi buziaka w policzek i poszedł do domu.....

Mam nadzieję, że się podobało bo pisane z małą przeszkodą...

sobota, 13 listopada 2010

Rozdział 14

W tv mówili o wypadku jakiegoś samolotu, od razu złapałam telefon i zadzwoniłam do Max'a. Nie odbierał.
Strasznie się denerwowałam, ze 20 razy do niego dzwoniłam. Nie mogłam tak siedzieć w domu, wybiegłam z niego i poszłam do taty.
-Tato, w wiadomościach mówili o jakimś wypadku  samolotu, strasznie się boje, Max przecież dzisiaj leciał. Dzwoniłam do niego i ...
Zadzwonił mój telefon,
-Halo?!
-Hej to ja Max, sorki, że nie odbierałem ale fon mi padł. Teraz jestem już w hotelu i podłączyłem do ładowania. Coś się stało?
-Max! Ja się tak o ciebie bałam!
-Ale dlaczego?
-W wiadomościach mówili o wypadku jakiegoś samolotu, myślałam, że to ten którym leciałeś!
-Właśnie na lotnisku było straszne zamieszanie, pewnie dlatego. Ale nie martw się już, jestem cały i zdrowy.
-Strasznie się bałam, że mogę cię stracić.
-Już wszystko dobrze, chciałbym cię teraz przytulić.
-Ja cię też. Kiedy wrócisz?
-Nie prędzej niż za 2 tygodnie.
-A co z Mad?
-Jest w szpitalu, bo ciąża jest zagrożona.
-Trochę mnie przerasta ta cała sytuacja, czemu nie może cię być tu. Przecież ona ma rodzinę tam u siebie, dlaczego ty musisz tam być.
-Dobrze, muszę ci to powiedzieć, Mad ma tą samą grupę krwi co ja, i musiałem oddać dla niej.
-Ok ale po co tam siedzisz?
-Jeśli będzie potrzebna, będę musiał dać więcej,  a lekarz mówił, że Mad ma termin za 2 tygodnie. A krew potrzebuje, bo miała silne skurcze i dużo jej straciła, co ja ci będę opowiadał to nic ciekawego.
-Ta..wracaj szybko, proszę cię.
-Postaram się najszybciej jak się da. Pa kochanie.
-Pa
Wróciłam do taty,
-Hej no i jak tam?
-To nie był ten samolot, chyba wrócę już do domu.
-Ok, ja będę za około 2 godzinki, pa.
Do domu, droga strasznie mi się dłużyła. Była 2 w nocy, a mi w ogóle nie chciało się spać. Pamiętam jak chodziliśmy tędy jak nie byłam jeszcze z Max'em. W końcu dotarłam do domu. Wyciągnęłam klucze z torebki i zobaczyłam siedzącego na progu jakiegoś chłopaka.
-Ej co ty tu robisz?
-Nie pamiętasz mnie? (Oskar)
-Nie...
-Wtedy jak płakałaś w łazience w szpitalu...to ze mną rozmawiałaś.
-Po co tu przyszedłeś?
-Chciałem pogadać.
-O czym? My się nie znamy.
-Chciałem po prostu spytać jak się czujesz.
-Dobrze..
-Cieszę się,
-Dobra, chodź wejdź do domu.
-Dzięki.
-Napijesz się czegoś?
-Może soku.
-Ok, siądź sobie na kanapie.
-Ok.
-Masz..
-Dzięki.
-Mamy 2 godziny, bo później przychodzi mój ojciec z pracy,  więc co chciałeś?
-Chciałem cię zobaczyć.
-Jak mam to rozumieć?
-Bobra nie ważne..
Czas szybko zleciał i tata wrócił.
-Mój tata wrócił, chodź szybko do mojego pokoju.
-Córciu wróciłem.
-Masz tu siedzieć zaraz wrócę.
-Tak tato, jak tam w pracy?
-Wszystko dobrze, idź już spać bo późno.
-Dobrze, dobranoc.
Poszłam do pokoju.
-Będziesz tu dzisiaj spał, ale jak mój ojciec cię zobaczy urwę ci głowę.
-Nie no spoko, gdzie mam spać.
-Na łóżku, ja i tak nie zasnę więc mogę ci je odstąpić na jedną noc.
-Ja też teraz nie zasnę.
-Co ty do mnie masz?
-Bo ja..dobra nie ważne. pójdę do łazienki..
Usiadłam na łóżku i myślałam o nim..co on może chcieć......

czwartek, 11 listopada 2010

Rozdział 13

Gdy się rano obudziłam Max'a przy mnie nie było. Zerwałam się z łóżka i pobiegłam na dół.
-Hej skarbie, gdzie tak pędzisz?
-Nie było cię, myślałam, że sobie poszedłeś.
-W życiu, a teraz idź się ubrać bo naleśniki wystygną.
Ubrałam (ZESTAW) i zeszłam zjeść.
-Idziemy dzisiaj do skateparku? Ostatnio trochę chłopaczków zaniedbałem, muszę im to zrekompensować.
-Jasne, ale o której?
-No jak zjesz.
-Dobra to na 2 godziny bo potem jestem umówiona.
-A z kim jeśli można wiedzieć?
-Z Ros.
-Dobra, to chodź, zbieramy się, a o której będziesz?
-Myślę, że za jakieś 4 godziny, bo się umówiłyśmy na zakupy. Na obiad mogę coś kupić.
-Spoko, a twój ojciec o której wraca?
-Jak zwykle późno, pewno w nocy. A Amanda siedzi u koleżanek więc mamy ją na cały dzień z głowy.
-To chodź wychodzimy.
 Po dwóch godzinach spędzonych w skateparku poszłam spotkać się z Ros.
-Hej, jak noga?
-Siema, no już dobrze.
-To fajnie, idziemy na te zakupy?
-Jasne.
Ja kupiłam (BLUZKA, SPODNIE, CZAPKA,), a Ros kupiła ( ZESTAW).
-Idziemy coś zjeść?
-Jasne
Zamówiłyśmy sobie kurczaka frytki i surówkę, (JEDZENIE), wzięłam też dla Max'a, taty i Amandy na wynos.
-Dzięki za zakupy, ja muszę już wracać.
-Ok nara.
Wróciłam do domu, zastałam tam tatę.
-Co ty tu robisz tak wcześnie?
Straciłem pracę.
-Dlaczego?
-Źle zdiagnozowałem jedną kobietę.
-Tato tak mi przykro.
-Nie martw się córeczko, znajdę inną pracę, lepiej pokaż co tam masz w tej siatce.
-Parę ciuchów i obiad dla was.
-O to daj jestem głodny jak wilk.
-Przygrzeję ci.
Wrócił Max, jemu też dałam, później poszedł wziąć prysznic.
-Słuchaj będę musiał wyjechać na jakiś tydzień, do Mad.
-Jasne rozumiem, a ona jest w tej ciąży?
-Jest.
-A kiedy wyjeżdżasz?
-Dziś wieczorem.
-Będę tęsknić,
-Ja też, ale wrócę szybko.
Nadszedł wieczór, pożegnałam się z Maxem i pojechał, ja oglądałam wiadomości w tv, teraz żałuje, że włączyłam telewizor...

Wiem krótki, ale jakoś ostatnio nie mam weny i sory że tak długo nie dodawałam, buziaki :***

sobota, 6 listopada 2010

Rozdział 12

Obudziłam się w szpitalu..byli przy mnie tata i Amanda.
-Gdzie ja jestem..?
-W szpitalu.
-Co się stało? Gdzie jest Max?
-Karetka odwiozła cię z tej imprezy. Max..no nie wiemy, pewnie przyjdzie później.
-Kiedy mnie stąd wypiszą?
-Zaraz przyjdzie lekarz wszystko ci powie.
-Dzień dobry, Nicole tak?
-Tak kiedy stąd wyjdę?
-Myślimy, że za 2 dni.
-Dlaczego ja tu jestem?
-Z badania krwi wynika, że ktoś dosypał pani do soku narkotyków.
-Co?! Kto mógł to zrobić?!
-Proszę się uspokoić, narkotyk został już usunięty z pani organizmu, jak powiedziałem za 2 dni panią wypiszemy. Teraz niech pani odpoczywa. Do widzenia.
-Tato wiesz coś o tym kto mi to wsypał?
-Nie córciu, słuchaj my musimy iść do domu. Zaprowadzę Amandę do sąsiadki, ja zaczynam dyżur o 3 to przyjdę do ciebie. Teraz odpoczywaj, pa
-Pa.
Zastanawiałam się gdzie Max..Była 2, podali mi obiad. Jakieś klopsy 2 ziemniaki( JEDZENIE), zjadłam trochę, bo nie byłam głodna. Przyszedł Max.
-Hej, jak się czujesz?
-Dobrze, za dwa dni mają mnie wypisać, powiedz mi szczerze czy wiesz coś o tym dlaczego tu jestem.
-Nie, poszedłem po picie, i jeszcze do toalety gdy wróciłem nie było cię, dzwoniłem...
-Nie kłam nie dzwoniłeś, sprawdzałam. Co się z tobą ostatnio dzieje Max?!
-Nic.
-Jesteś inny niż zwykle, nie jest tak jak kiedyś, nie jestem głupia to da się zauważyć!
-Spieszę się, cześć.
-Max!
Przyszła do mnie Ros, bo leżała w tym samym szpitalu
-Hej jak się czujesz?
-Lepiej a jak twoja noga?
-Już dobrze, za jakiś czas mają mnie wypisać. Idę coś zjeść, idziesz ze mną?
-Nie dzięki nie jestem głodna.
-Ok, to trzymaj się paa
-Cześć.
-Poszłam do łazienki, płakałam. Podszedł do mnie jakiś chłopak.
-Hej stało się coś?
-Nie! Idź sobie!
-Dobrze..
Wróciłam do sali, tata mnie szukał, nie zauważył mnie. Schowałam się w łazience. tata mnie tam szukał.
-Nicole! Nicole, widzę twoje buty wyjdź..
-Co?
-Był Max?
-Był..
-Nie będę cie wypytywać skoro nie chcesz.. chciałem ci tylko powiedzieć, że kończę dziś dyżur o 2 w nocy i doktor pozwolił cię już wypuścić, idź się spakować.
-Dobra..
Spakowałam się, przynieśli mi kanapki, nie tknęłam ich. Leżałam na łóżku, chciałam do niego zadzwonić, coś mnie trzymało. Była już 12. Max przyszedł, zdziwiłam się.
-Co ty tu robisz.
-Przepraszam.
-Za co?
-Za moje zachowanie, Mad jeszcze się źle czuła. Zabrałem ja do szpitala, okazało się, że jest w ciąży. Matka po nią przyjechała..było niezłe zamieszanie.
-No pewnie tak, chodź usiądź obok.
-Ok.
-Mają mnie wypisać o 2.
-Zostanę te 2 godziny.
-Naprawdę?
-A jak mógłbym nie zostać?
-Siadaj
Dochodziła 2, tata po mnie przyszedł.
-Jesteś goto.. Max?
-Dzień dobry panu.
-Witaj, to jesteś gotowa?
-Tak,
-Wezmę twoje rzeczy,
-Dzięki Max.
W domu zgłodniałam, Max zrobił dla mnie i taty frytki. Zjedliśmy, a potem Max został  u mnie.
-Nie chce ci się spać?
-Chce, ale nie mogę zasnąć. Boję się, że to wszystko sen, że jak się obudzę to cie nie będzie.
-Będę, obiecuje. A teraz śpij, musisz wypocząć. Pójdę do łazienki.
-Dobranoc.
Gdy Max wrócił, poczułam, że leży koło, byłam taka szczęśliwa...

piątek, 5 listopada 2010

Rozdział 11

Odwróciłam się gwałtownie i zobaczyłam Max'a. Usiadł koło mnie.
-Muszę wyjechać
-Dokąd?
- Do dziadków, na Florydę.
-Coś się stało?
-Yyy..dziadek jest w szpitalu i muszę tam wyjechać z rodziną.
-Dlaczego nie powiedziałeś prędzej?
-Nie wiem, słuchaj muszę lecieć, pa
-Pa.
Wstałam i poszłam do domu przygnębiona, nie dzwonił, a moich telefonów nie odbierał. Amanda była u koleżanki, tata w pracy siedziałam sama jak palec. Chciałam się z nim spotkać pogadać tak jak jeszcze wczoraj..Zadzwonił telefon, pobiegłam do pokoju tak szybko, że bym się przewróciła.
-Max?!
-Yyy nie.. tu tata, chciałem ci powiedzieć, że wrócę dopiero nad ranem. Mam teraz ważną operacje i pewnie będzie długo trwała.
-Dobra,
-A Amanda zostaje na noc u tej koleżanki?
-Tak pójdę jutro po nią koło 3.
-Ok, to pa, kolorowych snów.
Nie mogłam zasnąć. Zadzwonił telefon, tym razem sprawdziłam kto dzwoni. Był to Max..
-Cześć Nicole, słuchaj bądź jutro o 10 w skateparku, muszę ci coś powiedzieć.
-Ok, będę
-Dobranoc
-Max, czekaj co się dzieje?
-Jutro wszystko ci wyjaśnię, cześć.
Nazajutrz wstałam już o 8, umyłam się i ubrałam (UBRANIA). Tata wrócił i poszedł się położyć, ja wyszłam.
Max był już na miejscu.
-Hej
-Siemka
-Chciałem cię przeprosić za moje zachowanie, nie wiem co sie ostatnio ze mną dzieje.
-Martwiłam się o ciebie.
-Tak wiem, nie powinienem tego robić, po prostu...
-Powiedz co się stało.
- Dziadek jest w kiepskim stanie no i wiesz..
-Będzie dobrze.
-Chciałbym w to wierzyć, muszę już lecieć obiecałem pomóc mamie w obiedzie.
-Jasne, to pa
Daliśmy sobie buziaka i poszliśmy w swoją stronę. W domu zrobiłam obiad i zjadłam z tatą, później poszłam po Amandę. Dałam jej obiad, i poszłam do siebie. Zadzwonił Max i spytał czy nie poszłabym na imprezę, zgodziłam się, miał być za godzinę, więc poszłam się przygotować. Ubrałam (UBRANIA), wyprostowałam włosy i czekałam na Max'a przed domem. Na imprezie było bardzo fajnie, tańczyliśmy.
-Kochanie chcesz coś do picia?
-Jasne, może być cola.
-Poczekaj tu zaraz wrócę
-Ok.
Po wypiciu zrobiło mi się niedobrze, i zemdlałam. Nie wiem co było potem...


Rozdział pisany bardzo długo bo nie miałam pomysłu na nic.

czwartek, 4 listopada 2010

Rozdział 10

Osoba mówiła "Jeśli nie zostawisz Max'a w spokoju, będziesz mieć ze mną do czynienia.." Osoba się rozłączyła. Wywnioskowałam, ze był to głos kobiety. Przestraszyłam się tego, mimo to położyłam się spać.
W nocy kompletnie nie mogłam spać..Wstałam z łóżka koło 7, wszyscy jeszcze spali, ja zrobiłam sobie herbatę i poszłam do siebie. Ubrałam się (UBRANIA). Siedziałam przy oknie i wpatrywałam się we wschodzące słońce. Nagle zobaczyłam jakąś kobietę, która wpatruje się w mój dom, podejrzewałam, że to ona mogła do mnie wczoraj dzwonić...po chwili odeszła. Słyszałam, że Amanda i tata już wstali więc do nich zeszłam.
-Zrobić wam jajecznicę...?
-Jasne
Zrobiłam i im podałam, ojciec zauważył, że coś jest nie tak.
-Amanda zjadłaś już?
-Tak
-To idź pobawić się na dwór
-Dobrze.
-Córcia co się stało?
-Dzwoniła do mnie jakaś kobieta i powiedziała, że jak nie zostawię Max'a w spokoju to będę mieć z nią do czynienia..
-Musisz powiedzieć o tym Max'owi.
-Tak wiem, powiem, pójdę się z nim spotkać
Umówiłam się z nim o 12 na plaży ( PLAŻA).
-Hej jestem już
-Cześć.
-Coś się stało ?
-Nie nic..mów po co chciałaś się spotkać.
-Długo się zastanawiałam czy ci o tym powiedzieć, ale tata poradził mi bym to zrobiła...wczoraj zadzwoniła do mnie jakaś kobieta i powiedziała, że jeśli cię nie zostawię, to będę miała  z nią do czynienia.. później zauważyłam, że jakaś kobieta stała pod moim domem, nie znam jej. Wiesz może coś na ten temat ?
Max nie odpowiedział, wstał i odszedł.. nie miałam pojęcia co się stało, wołałam go, ale on nie reagował. Skuliłam się i siedziałam tam do wieczora. Nagle ktoś mnie zaczepił...

wtorek, 2 listopada 2010

Rozdział 9

W drzwiach zobaczyłam policję, a z nimi moją siostrę.
-Dzień Dobry, czy pani jest jej siostrą?
-Tak jestem.. co się stało?
-A jest w domu jakiś pełnoletni członek rodziny?
-Nie, nie ma tata wróci dopiero koło 22.
-No, dobrze w takim razie, przyprowadziliśmy ją bo paliła paliła papierosy przed szkołą.
-Co?! Amanda..co ty wyprawiasz do cholery?! W tej chwili do swojego pokoju, zaraz tam przyjdę.
-Dobrze, to my już pójdziemy. Do widzenia.
-Do widzenia
-Max.. jak Ros i Dave przyjdą otwórz im proszę i zajmnij się nimi..muszę z nią pogadać
-Dobrze skarbie, idź ja się wszystkim zajmnę
-Dzięki.
Poszłam do pokoju Amandy, siedziała na łóżku, wyglądała jakby była obrażona..
-No to teraz mów, dlaczego to zrobiłaś?
-Bo tak..
-Amanda mów w tej chwili, wiem, że nie chcesz żeby ojciec się dowiedział, ale mi powiedz...
-Chciałam spróbować..
-Masz dopiero 10 lat! Co ty sobie wyobrażasz, że jesteś dorosła?!
-Nie, po prostu nie daje sobie rady bez mamy, nie mogę się przyzwyczaić  do tego, że jej nie ma! Nic nie rozumiesz!
-Jak możesz tak mówić, przecież mi jej tez brakuje!
Amanda zamknęła się w łazience..Ja zeszłam  na dół
-A gdzie jest Ros i Dave?
-Dave dzwonił, mówią że nie przyjdą, do Maroka też nie jadą..
-Dlaczego..?
-Ros złamała nogę, to coś poważnego, powiedział, że przełożą ten wyjazd, aż Ros będzie w formie.
-No pięknie ciekawe co jeszcze się stanie..
-Już nic, chodź usiądziemy na tapczanie..
Max wziął mnie za rękę i siedzieliśmy na tapczanie. Nagle przyszła Amanda..
-Nicole..przepraszam, poniosło mnie, już nigdy tego nie zrobię, nie posłucham ich...
-Kogo?
-Tych dziewczyn...
-Mów jakich
-Jedna to Emily siostra Daev'a a druga to taka Patricia z domu dziecka.
-Siostra Dave'a? wtrącił Max
-Tak..
-Idź spać siostra.. do jutra
-Dobranoc..
-Ech, martwię się o nią Max..
-Obiecała, ze nigdy tego nie zrobi
-Wierzę, jej, ale wiesz
-Rozumiem cię..
Siedzieliśmy tak z 2 godziny, później Max poszedł do domu..Ja zajrzałam do Amandy spała już. Czekałam na tatę, postanowiłam, ze mu nic nie powiem, o ile to się więcej nie powtórzy. Dałam mu obiad i poszłam do siebie. Weszłam jeszcze na komputer, popisałam z Adamem.  (ADAM)
Powiedział, że jutro o 10 spotykają się z Max'em w skateparku i czy bym nie przyszła. Zgodziłam się. Poszperałam w szafie i znalazłam fajne ubrania na jutro ( ZESTAW)
Poszłam do łazienki wziąć kąpiel i umyć włosy..Odgrzałam sobie spagetti, bo zgłodniałam, pooglądałam gazety i zrobiłam się senna więc poszłam spać, zanim się położyłam zadzwonił telefon, był to jakiś nie znany mi numer odebrałam i telefon wypadł mi z ręki...

Mam nadzieję, że się podobało :)

poniedziałek, 1 listopada 2010

Rozdział 8

Łaziłam z Maxem całą noc. Nie mogłam wrócić do domu.. Wiem, ze oni tam byli. Wróciłam tam dopiero nad ranem, nie zauważyli mnie. Postanowiłam zadzwonić do Ros.
-Hej, co tam u ciebie słychać? Jak sprawa z Dave?
-Hej, dzisiaj mamy się spotkać.
-To powodzenia.Pa
-Narka
Zeszłam na dół. Tata na mnie czekał, chciał pogadać, ja chyba też...
-Słuchaj córciu, nie zwiąże się z mamą Maxa, tylko to chciałem ci powiedzieć..
-Jeśli robisz to dla mnie...
-Nie nie robię, po prostu nie pasujemy do siebie..
-Nie chce ci psuć życia tato, ale wiesz jak kocham Maxa..
-Nie psujesz kotku, cieszę się twoim szczęściem.
-Słuchaj tato mam do ciebie jeszcze jedno pytanie..
-Słucham cię
-Gdy rozmawialiśmy kiedyś o mamie byłeś jakiś dziwny.. jakbyś coś ukrywał
-Tak córciu ukrywałem coś, mama była w ciąży..
-O Boże..czy to przez nie mama umarła?
Nastała cisza..nie zmuszałam taty to odpowiedzi, to co mi powiedział mi wystarczy..

                                                                    ***
Tymczasem trwało spotkanie Ros i Dave'a
-Ros chciałem cię przeprosić..
-Jak mogłeś to zrobić mojej kumpeli.. przecież ona ma chłopaka...
-Wiem, wiem głupi jestem.. nie zasługujesz na kogoś takiego jak ja..
-Ale ja cię kocham..
-Ja cię też, ale nie możemy być razem... nie możesz się przy mnie marnować
-Ja.. ci wybaczam nie mogę bez ciebie żyć, zrozum!
Pocałowali się i poszli na spacer..

                                                                   ***

-Tato, mogę zrobić dziś obiad jeśli chcesz
-Jeśli masz ochotę to możesz, ja zaraz lecę do pracy
-Ok a o której będziesz
-Dziś późno koło 22. Nie czekaj z obiadem, jak przyjdę to sobie odgrzeję.
-Dobrze, to ja zadzwonię do Ros
-Hej Nicole
-No hej jak tam po spotkaniu?
-Super, jesteśmy znów razem
-No to fantastycznie.
-No, zaprosił mnie teraz na tydzień do Maroka.
-Super, kiedy wyjeżdżacie?
-Po jutrze.
-To wpadnijcie dzisiaj koło 6 na kolację ok?
-Jasne spoko, pa
-Pa
Zrobiłam spagetti i poszłam spotkać się z Maxem.
-Hej
-Hej, słuchaj możesz być dziś u mnie o 6 na kolacji? Zaprosiłam Ros i Dave'a bo wyjeżdżają do Maroka.
-No jasne, że będę. Teraz chodź na lody
-Ok
Godzina 6
Ktoś zadzwonił do drzwi. Poszłam otworzyć. Byłam pewna że to Ros i Dave. Myliłam się...

Rozdział 7

Zobaczyłam mojego ojca całującego się z mamą Max'a... serce stanęło mi w gardle. Nie mogłam uwierzyć w to co widziałam. Natychmiast pobiegłam z płaczem do Max'a.
-Max! Twoja matka całowała się z moim ojcem!
-Co?! Jak to przecież mówiła, że jedzie do pracy.
-Max, ty rozumiesz.. jak oni będą razem zostaniemy rodzeństwem..a ja cię kocham!
-Nie będzie tak..ja cię też kocham i nie pozwolę na to. Zostań dziś u mnie na noc,ok?
-Dobrze...
Zjadłam kanapkę, i poszliśmy spać...
Rano obudziłam się koło 10. Na 10.30 byliśmy umówieni z Ros więc musieliśmy się pośpieszyć.
-Max wstawaj musimy się szykować..
-Już, zaraz...
Szperałam w szafie, aż w końcu znalazłam strój kąpielowy (STRÓJ), a Max wziął taki ( STRÓJ).
-Chodź wychodzimy już
-Tak już idę.
Dotarliśmy na miejsce, była tam już Ros i Dave.
-Czekaj Nicole, zaraz wrócę..
Max poszedł do jakichś dziewczyn.. nie znałam ich..
-Kto to był kochanie?
-Ta w tym zielonym stroju to Mad, a ta w fioletowym to Alexandra. Chodź poznam cię z nimi.
-No ok..
-Hej Alex, Mad to Nicole moja dziewczyna
-Hej miło mi jestem Alexandra (ALEX)
-Hej a ja Madeline, kuzynka Max'a (MAD)
-Hej miło mi
-Kochanie pogadaj sobie z nimi chwilę, ja pójdę do Dave'a
-Jasne
Gadałam z nim chwilę, nie mogłam się na niczym skupić. Ciągle myślałam o tym wczorajszym zdarzeniu...
Po chwili przyszedł po mnie Dave.
-Hej, co tak sama siedzisz?
-Max miał do ciebie iść
-Tak? Nic o tym nie wiem.. hm.To może pogadamy?
-Spoko
Dave usiadł koło mnie, bardzo blisko. Zaczął dotykać mnie po rękach i policzku. Nie podobało mi się to.
-Dave! Przestań!
Krzyczałam tak głośno, ze Max i Ros natychmiast przybiegli.
-Nicole co się stało?
-Dave zaczął mnie obmacywać.
-Dave jak mogłeś! Zjeżdżaj stąd!
-Jak nie pójdziesz będziesz miał ze mną do czynienia.. -powiedział Max.
Dave wziął ręcznik i wyszedł...
Przytuliłam się szybko do Max'a.
-Nic ci się nie stało?
-Nie, nic..
-Już dobrze, nigdzie się bez ciebie nie ruszę, chodźmy na chwilę do domu.
Weszliśmy do domu Ros.. Właściwie to na taras z tyłu domu (TARAS). Siedzieliśmy przytuleni, nagle zadzwonił mój telefon.
-Halo?
-Córciu o której będziesz w domu?
-Nie wiem..
Rozłączyłam się, nie chciałam z nim gadać, chodź wiem, że kiedyś będę musieć.
Przyszedł mi sms
"Córciu proszę postaraj się być w domu do 18, mam dla ciebie niespodziankę".
Byłam pewna, że chce mi przedstawić mamę Max'a...
Wróciliśmy razem do domu.. trzymaliśmy się za ręce gdy weszliśmy do środka. Tata zaniemówił. podobnie jak mama Max'a..
-Wiem tato, że się z nią wczoraj całowałeś. Powiem ci tylko jedno, nie ważne czy się z nią zwiążesz ja i tak będę z  Maxem.
Wyszliśmy...

Rozdział 6

Obudziłam się koło 10(NICOLE). Max spał na podłodze. Nagle zadzwonił jego telefon, leżał obok niego więc zerknęłam kto dzwoni. Była to jakaś Madeline. Nic wcześniej o niej nie mówił. Telefon go obudził.
-Hej, telefon ci dzwonił, jakaś Madeline..
-Haha, to moja kuzynka, skarbie.
Dał mi buziaka i poszedł się myć. Ja ubrałam się w ( SPÓDNICZKA, BLUZKABUTY )
Zeszliśmy na dół zjeść śniadanie, tata pojechał do pracy.
-Ej Nicole umówiłem się dzisiaj z tą kuzynką
-Tak? A ja z Ros, mam iść do jej domu.
-Jakoś będę musiał wytrzymać do wieczora.
-Dobra dobra, idź się lepiej ubrać.
Oglądaliśmy tv. Max musiał się już zbierać.
-To ja idę do Mad. Pa kochana
-Pa
Ja po godzinie wyszłam do Ros, nie wiedziałam gdzie dokładnie mieszka ale dała mi zdjęcie domu więc szybko go znalazłam, nie był tak daleko ode mnie. Dotarłam na miejsce, jej dom był duży i ładny (DOM ROS)
Zadzwoniłam do drzwi
-Hej, Ros
-Siema, wchodź do środka. (ROS)
Zaprowadziła mnie do swojego pokoju (POKÓJ ROS).
-Hej Nicole słuchaj bo jest u mnie Dave.. (DAVE)
-Spoko
-To wejdź a ja pójdę po sok
-Hej jestem Dave
-Siema, ja Nicole
Usiedliśmy na tapczanie i czekaliśmy na Ros.
-No jestem już, macie bierzcie picie, musiałam się jeszcze przebrać (  BLUZKA, SPODENKITRAMPKI)
-Dzięki
-Hej Nicole jak tam Max?
-Dobrze, poszedł na spotkanie z kuzynką.
-Aa to co chcecie robić?
-Ja muszę lecieć za pół godziny, bo się z chłopakami w skateparku umówiłem.
-To może pójdziemy z tobą co  ty na to Nicole? Jutro umówiłam się z Davem, że popływamy w basenie, może przyjdziesz z Maxem ? 
-Jasne, wpadniemy
-Dobra, to koło 11.
Siedziałyśmy w tym skateparku ze 2 godziny. Ros była zachwycona tym co Dave robił z rowerem. Mnie to jakoś nie ruszało, chciałam się już zobaczyć z Maxem.
-Oo Nicole kogo my tu mamy.
-Hej skarbie, zerwałem się z tego spotkania.
-Hej i jak było?
-Zanim ci powiem, muszę dać ci buziaka. Było nawet w porządku, przyjechała tu na parę dni. Zatrzymała się u mnie.
-Aha, to my już chyba musimy lecieć. Pa Ros, nara Dave
-Pa
Poszliśmy z Maxem do jego domu (DOM MAXA), zjedliśmy u niego obiad, poznałam jego matkę, była bardzo miła. Nie porozmawiałyśmy zbyt długo bo gdzieś się spieszyła. Madeline się u niego zatrzymała na te parę dni, byłam spokojna bo to w końcu jego kuzynka. Do domu wróciłam sama, bo Mad źle się czuła i Max musiał przy niej zostać.
-To jutro wpadnę po ciebie o 10.30?
-Ok, pa Max.
Szłam powoli, nagle zobaczyłam koło mojego domu jakieś auto, to nie był samochód ojca...
Podeszłam trochę bliżej, zobaczyłam jak tata całuje się z jakąś kobietą, gdy podeszłam jeszcze bliżej nie mogłam uwierzyć własnym oczom...

Mam nadzieję, że się podobało ;D

Rozdział 5

Obudziłam się koło 7. Pogrzeb był na 9, ale ja i tak już nie mogłam spać. Zeszłam na dół, tata jeszcze spał. Zrobiłam sobie herbaty, nie byłam głodna. O 8 tata zszedł na dół.
-Hej córcia, zrobić ci kanapki?
-Nie tato, nie jestem głodna, słuchaj umówiłam się na 5 z koleżanką, zapomniałam o tym obiedzie po pogrzebie, mogłaby przyjść?
-Oczywiście, jeśli to dla niej nie kłopot. Zadzwonie do restauracji i zamówię jeszcze jedno miejsce.
-Dzięki tato, idę się ubrać (SPODNIE, BLUZKA, BUTY ).
Przyszedł po mnie Max, dał mi całusa  policzek i poszliśmy razem z moim tatą, Ros miała czekać w Kościele. Na miejscu ja zobaczyłam, i kolegów Maxa.
-Hej Ros dzięki, że przyszłaś
-Nie ma za co
-To jest Max, a tam stoją jego kumple.
-Cześć wam
-Siema
-Chyba czas już wchodzić do Kościoła.
Msza trwała ok godziny, później szliśmy na cmentarz.
-Hej Nicole, jak sie nazywa tamten chłopak w Czarnej bluzie?
-Dave..Ros
-Aaa dzięki
Po cmentarzu udaliśmy się do restauracji.( RESTAURACJA) Siedziałam Koło Max'a i taty. Ros oczywiście koło Dave'a.
-Hej jestem Rosalie a ty ?
-Hej, Dave miło mi
-Mnie również
-O widzę, że Ros i Dave wpadli sobie w oko co nie Nicole?
-Ta...
-Hej uśmiechnij się
Dał mi buziaka i zaczęliśmy jeść obiad. Po obiedzie wyszliśmy na dwór pospacerować razem z Ros i Dave.
Po dniu spędzonym w restauracji wszyscy wrócili do domów. Ros z Dave odprowadzili mnie i Maxa do domu.
-Trzymaj się Nicole,je już lecę, Dave ma mnie jeszcze odprowadzić..
-Jasne, leć paa
Weszliśmy do domu, tata zaparzył nam herbaty poszłam się przebrać w piżamę. Posiedzieliśmy trochę z tatą, później poszliśmy do mnie na górę.
-Hej jesteś już śpiąca? Mogę już iść jeśli chciałabyś odpocząć.
-Nie idź..
-Dobrze posiedzę z tobą, mogę nawet całą noc
-Heh..
Leżeliśmy sobie na podłodze chyba z 3 godziny, aż w końcu zachciało mi się spać.
Max został ja zasnęłam...

Mam nadzieję, że uda mi się jeszcze dodać dzisiaj jeden albo dwa
Pzdr ;*