Powered By Blogger

środa, 22 czerwca 2011

Rozdział 16

Minęło wiele dni, a ja nie zobaczyłam się jeszcze z Maćkiem. Ta sytuacja mnie przerastała. Siedziałam w swoim pokoju na parapecie gdy matka weszła.
-Laura mam ci coś do powiedzenia.
-Co?
-Jutro jedziesz do ciotki na wieś do końca wakacji.
-Chyba sobie żartujesz.
-Wyjeżdżamy właściwie dzisiaj wieczorem by zdążyć na rano, także się spakuj. O 8 wyjedziemy.
-Ale mamo!
Nic nie powiedziała tylko wyszła, miałam ochotę walnąć głową o ścianę, lub skoczyć z mostu. Nawet nie rozpakowałam się od powrotu z morza więc nie było pakowania. Wrzuciłam torby i wsiadłam do auta. Pomyślałam sobie, że dziś jest 12 sierpień. Za 3 dni mój ojciec  miał wziąć ślub.  Byłam podłamana, że moja matka wywozi mnie tam specjalnie, zdala od domu bym nie mogła przypadkiem wrócić. Po przyjeździe zostawiła mnie pod drzwiami i odjechała nawet się nie przywitając. Weszłam powoli po skrzypiących schodach i zapukałam do środka, Nikt nie otwierał pomyślałam, że nie ma jej w domu więc postanowiłam rozejrzeć się trochę. Zobaczyłam nie daleko stadninę koni. Nie przepadałam za tym ale konie jako zwierzęta lubiłam. Weszłam do środka i zobaczyłam wiele koni, I chociaż zapach nie był najciekawszy to w oczy rzucił mi się piękny brązowy koń. Podeszłam do niego i pogłaskałam. Po chwili podszedł do mnie starszy pan i zapytał czego chcę. Odpowiedziałam mu o ciotce i jak tu dotarłam, on odparł, że jest bliskim znajomym cioci i ona często tu przebywa, powiedział, że jest u niego w pokoju i pójdzie ją zawołać. Ciocie widziałam może raz, dwa razy w życiu, ale tego okresu na pewno  nie pamiętam. W oczekiwaniu na przyjście cioci zaczęłam obserwować jeżdżących na koniach. Zaczęło mi się to podobać. W końcu przyszła ciocia, przywitałyśmy się i pojechałyśmy do domu, bardzo się ucieszyła, ja mniej. Zapytałam czy jest tu jakieś miasto, odparła, że tak i możemy tam pojechać. Mimo, że była to wieś było tu parę sklepów. Ciocia zajechała do stacji benzynowej a ja zaczęłam się rozglądać w poszukiwaniu czegoś interesującego. Zobaczyłam grupkę chłopców i dziewczyn jeżdżących na desce. Jeden tak cholernie przypominał Maćka... Ciocia wróciła i pojechałyśmy dalej. Sklepów było mało więc szybko je obeszłam. Kupiłam sobie jedynie nową bandamkę i bluzkę. Przy dziele z deskami zauważyłam ta samą grupkę co przedtem, rozglądali się po sklepie jakby byli złodziejami. Jednak myliłam się, jeden z nich kupił picie. Ciocia miała zamiar zrobić jakieś większe zakupy więc poszłam sobie na dwór. Przyglądałam się jak jeżdżą, pomyślałam, że fajnie byłoby też spróbować, ale to może kiedyś. Ciocia wróciła i pojechałyśmy do domu, wieczorem zrobiłyśmy razem kolację i obejrzałyśmy jakąś komedię romantyczną, opowiedziałam jej o wszystkim co się stało, była tym zainteresowana nie to co moja matka. Powiedziałam, że nasi rodzice biorą za 3 dni ślub a ja jestem tu na jakiejś wsi, bezbronna...

No i jest kolejny ;)
Od dzisiaj wakacje, nie wiem czy się cieszyć czy nie, jedyna fajna rzecz która się dzisiaj zdarzyła to, że taki ładny skejcik mieszka nie daleko nas ;)
Mimo wszystko będę tęsknić za szkołą i nie tylko i pomyśleć, że jeszcze tam tylko rok...potem komers, wcześniej testy nie wiem jak ogarnę, na razie muszę się wyspać, i odreagować.
I mam nadzieję, że chociaż raz gdy będę na rynku cię spotkam...
Trzymajcie się i udanych wakacji, pzdr;*

poniedziałek, 20 czerwca 2011

Rozdział 15

Ojciec strasznie się zdenerwował kazał Maćkowi wynosić się do swojego pokoju i zacząć się pakować bo wyjedziemy dzisiaj. Zaczęłam się na niego wydzierać ale i mi kazał się spakować. Powiedział, że  Maciek pojedzie z nim i jego przyszłą żoną a ja z matką. Stanowczo się nie zgodziłam, ale moje słowa były na marne, nawet maka mnie nie poparła. Wszyscy wyszli z pokoju  a ja zapłakana położyłam się na łóżko. Miałam stanowczy zakaz kontaktów z Maćkiem. Nie mogłam tego znieść. Zaczęłam nerwowo chodzić po pokoju wycierając mokre policzki. Chciałam po raz pierwszy się do niego przytulić, bałam się o niego, wiem co zrobił parę tygodni temu. Rodzice zamknęli mi pokój na klucz zabrali telefon, komputer. Była godzina wyjazdu a ja nawet nie wyciągłam torby. Klucz w drzwiach zaczął się przekręcać a ja leżałam w łóżku. Ojciec kazał iść mi do auta, udawałam, że nie słyszę. Siłą wziął mnie z auta i przy nim kazał się pakować, wrzuciłam rzeczy bele jak, tak że nie mogły się zmieścić. Z płaczem szłam przez korytarz hotelu tak, że każdy patrzał się na mnie jak na idiotkę a jeszcze bardziej na ciągnącego mnie za sobą ojca. Wiedziałam, że ta jego przyszła żona nie mieszkała daleko nas, ale byłam pewna, że teraz wyniosą się z ojcem nie wiadomo gdzie. Ojciec wepchnął mnie siłą do auta matki i odjechała szybko. Siedziałam na tyle ze słuchawkami  uszach i z podkurczonymi nogami i głową w kapturze. Po policzkach spływały mi słone łzy, teraz dopiero zrozumiałam co do niego czuję. Nie mogłam dopuścić do siebie myśli, że mogę go już nie zobaczyć.  Matka zatrzymała się na chwilę, bo chciała kupić coś do zjedzenia. Ja nie chciałam, mimo to kupiła mi cheeseburgera. Ja w tym czasie wzięłam torbę i poszłam do łazienki. Nie używałam jej praktycznie od przyjazdu. Pamiętam, że wsadziłam tam żyletki Maćka, była na nich jeszcze jego krew. Zamknięta w kabinie usiadłam na klopa i przejechałam sobie po ręce. Poczułam jak otwiera mi się skóra, podniosłam głowę do góry i wyciągłam ostrze z ręki. Po ręce leciałam mi krew, która starłam papierem toaletowym, a żyletkę do kieszeni spodni. wyszłam z łazienki z bólem, na szczęście miałam długi, czarny rękaw który wsadziłam do kieszeni. W aucie matka co chwila z kimś gadała przez telefon, na mnie praktycznie nie zwracała uwagi, zjadłam więc tego cheeseburgera aby na mnie nie patrzyła. Zdjęłam z drugiej ręki moją bandamkę i podwinęłam rękaw by zobaczyć rękę. Było dużo krwi która spłynęła aż do łokcia. Wzięłam chusteczkę z torebki  i wytarłam trochę udając, że drapię się po ręce. Mama spojrzała na mnie dziwnie i powróciła do rozmowy przez telefon. Chusteczkę z krwi wyrzuciłam przez okno a na rękę zawiązałam bandamkę. Wróciliśmy w końcu do domu, pobiegłam do łazienki. Rozebrałam bluzę i weszłam pod prysznic. Zmyłam krew i zostały tylko świeże ślady. Nie dawałam tam mydła bo szczypało, zawinęłam z powrotem w bandaż i wytarłam resztę ciała. Powiedziałam mamie, że wychodzę się  przejść. I tak Maciek miał przyjechać dopiero jutro, ojciec nie chciał żebym czasem do niech przychodziła. Łaziłam w bluzie teraz już bordowej, matka znów załatwiała jakieś sprawy, w ogóle nie przejmowała się tym moim porwaniem...strasznie zmieniła się po tym wyjeździe. Usiadłam na ławce i zaczęłam wdychać to powietrze.
Czułam się źle, chciałam do Maćka..

Krótki dzisiaj bo nie było dialogów tylko przemyślenia 'Laury'
Dzisiaj jestem po udanej wycieczce. Dzięki <3
No to do następnego razu. Pzdr;*

poniedziałek, 13 czerwca 2011

Rozdział 14

Rano wstałam cała obolała, gdy otworzyłam oczy siedział przy mnie ojciec.
-Hej córeczko, możemy porozmawiać?
-Jeśli musimy..
-Uznaliśmy z moją przyszłą żoną, że czas wrócić do domu.
-Dlaczego już? Przecież został jeszcze tydzień. Poza tym mama ma przyjechać.
-Tak wiem, będzie tu za parę godzin, pomyśleliśmy, że powrót do domu będzie dla ciebie najlepszy.
-Kiedy mielibyśmy jechać?
-Jutro wieczorem.
-Dobra tam..
-To idź się teraz umyj i zejdź potem na śniadanie.
-Jasne..
Zajęło mi to tylko chwilkę bo nie miałam ochoty się stroić.

Gdy wychodziłam z pokoju zatrzymał mnie Maciek.
-Hej, jak się czujesz?
-Już dobrze.
-Słuchaj możemy potem pogadać?
-Jasne.
Po śniadaniu którego prawie nie tknęłam ojciec kazał zostać nam jeszcze chwilę.
-Laura?-usłyszałam głos mamy.
-Mamo!
Szybko do niej podbiegłam i wtuliłam się w jej ramiona.
-Nic ci nie jest?
-Nie, już jest ok.
-Bardzo się o ciebie bałam.
-Ech, może coś zjesz?
-Dobrze.
-Ja muszę tylko coś załatwić i dołączę później.
Zaczęłam szukać Maćka, siedział u mnie w pokoju.
-Hej-odparłam
-Cześć.
-Więc o co chodzi?
-Chciałbym pogadać o tym wszystkim co się stało.
-Chyba powinniśmy.
-Wiesz, że nie jesteś mi obojętna..
-Ty mi też, ale wiesz jaka jest sytuacja.
-Wiem..za jakiś miesiąc miał być ich ślub.
-Maciek to nie jest łatwa sprawa...nie chcę żebyś ty myślał, że próbuje ci się jakoś odwdzięczyć za to, że mnie uratowałeś bo tego się nie da okazać, to za wielka rzecz jaką zrobiłeś dla mnie.
-Ja to zrobiłem bo cię kocham..nie wiem jak to się stało..może przez tamten pocałunek ale cię kocham, mówi się, że lepiej powiedzieć komuś prawdę niż żałować tego do końca życia, ja nie będę tego żałować mogę jedynie dlatego, że nie odwzajemniłaś tego.
-Nie chodzi tu o to, też jesteś dl a mnie ważny i nie mówię już o tym co się stało bo byłeś dla mnie ważny już przed tym.
-Ty dla mnie też..przecież jak sie zobaczyliśmy poraz pierwszy nigdy bym nie pomyślał.
-Ja też...
-Powiedz mi co do mnie czujesz, chcę mieć do z głowy, ty chyba też.
-Maciek...ja cię kocham..ale nie widzisz tych przeszkód? Nasi rodzice biorą ślub i jak ty to sobie wyobrażasz?
-Nie mam pojęcia, wiem tylko tyle, że cię kocham a jeśli trzeba będzie coś zrobić to to zrobię. Nikt nie może mi cię odebrać.
W tej chwili mocno mnie pocałował a koło drzwi stali rodzice którzy wszystko słyszeli...

Witam was po przerwie xD
Trwała ona ok.miesiąca i muszę powiedzieć, że chyba mi się przydała. Rozplanowałam sobie co nie co co do tego opowiadania, nie będzie ono jednak tak długie jak poprzednie.
Była nauka i inne problemy ale teraz jest czas żeby powrócić do pisania.Nie mogę wam obiecywać kiedy będą pojawiać się rozdziały bo to nic pewnego. Mam nadzieję jednak, że będą najczęściej jak to możliwe. Czasem będę  pisała w zeszytach potem przepisywała więc mam nadzieję, że to jakoś zakończę i być może zacznę coś nowego ale to dalekie plany xD
No i to by było chyba tyle mojego zrzędzenia xDPzdr;*