Powered By Blogger

poniedziałek, 31 stycznia 2011

Rozdział 55

-Tato co się stało?!
-Niki ty..jesteś w ciąży.
-Co?!
Kompletnie mnie zamurowało nie wiedziałam co powiedzieć, siedziałam na tym łóżku w ogóle nie słuchając taty. Byłam przerażona, to musiało sieć się na tej imprezie...Jake mnie okłamał. Tata zostawił mnie samą a ja czekałam na Jake'a. W końcu przyszedł:
-Hej, jak tam ?
-Jestem w ciąży.
-Co ty gadasz?!
-Co się tak dziwisz, okłamałeś mnie!
-W czym?
-Coś się stało na tej imprezie a ty liczyłeś, że się nie dowiem i wszystko ukryjesz a tu niespodzianka hm.
-Niki..
-Zamknij się! Nie chcę z tobą gadać, idź stąd! A tak mi przysięgałeś, ja uwierzyłam!
-Niki daj mi coś powiedzieć!
-No proszę, czekam.
-Ja na prawdę nie wiem kto to mógł zrobić, ja na pewno nie!
-Dobra..idź już.
Wyszedł bez słowa...
Pielęgniarka potem dała mi coś na uspokojenie, nie mogę tego brać za dużo...
Potem zostałam sama z tysiącami myśli, nie mogłam wyobrazić sobie siebie jako rodzica. Mam dopiero 17 lat to nie może być prawda...Wciąż wierzyłam w to, że za chwilę się obudzę, że w rzeczywistości będzie inaczej..
Drugą sprawą było to kto jest ojcem..nie miałam bladego pojęcia, było tam tyle chłopaków..
Gdyby test wykazał pozytywny wynik wszytko było by inne..wiedziałabym przynajmniej , ale nie on musiał mnie okłamać zresztą nie on jeden.. To wszystko było jedno wielkie kłamstwo, ta przyjaźń to uczucie które niby się narodziło. Mieli mnie za niedługo wypisać, ale mnie to jakoś najmniej teraz interesowało.
Przez głowę przeszłą mi nawet myśl aborcji...To nie powinno się zdarzyć. Ciąża-przerwanie nauki, nowe obowiązki nie wiem jak sobie poradzę. Teraz chciałabym tylko wrócić do domu i pobyć sama...


Tak wiem krótki, ale nie miałam pomysłu kolejny bd chyba dopiero w weekend bo teraz szkoła i ten nowy plan wrr -.-. .Pzdr:*

piątek, 28 stycznia 2011

Rozdział 54

-Co?!
W tym samym momencie zrobiło mi się słabo.
-Niki!-usłyszałam wołanie Jake'a
Ani się obejrzałam a już znalazłam się na podłodze. Podobno dali mi jakieś leki na uspokojenie, tylko tyle usłyszałam zanim zemdlałam. Po ocknięciu byli przy mnie tata, Jake i pielęgniarka sprawdzająca kroplówkę.
-Córciu, lekarze powiedzieli że musisz zostać tu parę dni.
Kolejny raz to samo..nie pamiętam ile razy już tu byłam.
-Jasne...
-Nie martw się teraz musisz odpoczywać.
-Jak mam się nie martwić tato? Mogą mi amputować rękę!
-Uspokój się, będziemy się starać żeby do tego nie doszło.
-Dobra..mogę teraz zostać sama?
-Dobrze, przyjdę za godzinę.
-A ja mogę zostać?-spytał Jake.
-No możesz...
-Może ci coś przynieść?
-Nie dzięki, mam tylko prośbę możesz powiedzieć dziewczynom że tu jestem? Nie mam siły do nich dzwonić.
-Jasne, powiem im jutro w szkole,a do Alex zadzwonię.
-Dzięki.
-To pójdę na korytarz.
Byłam tak słaba, że nawet nie mogłam chwycić kubka z wodą. Nagle stałam się zdana na pomoc innych.
-Ok, zrobione.
-Dzięki, mógłbyś podać mi jeszcze kubek z wodą?
-Jasne, masz.
-Dzięki, możesz iść do domu, nie musisz tu siedzieć.
-Jeszcze chwilę zostanę, potem będę musiał iść pouczyć się na jutro.
-Ok, to pa
-No pa, będę jutro.
-Ok..
Kolacji szpitalnej jak zwykle nie zjadłam,zmęczona zasnęłam.
Rano obudziło mnie ćwierkanie ptaków zza okna i oczywiście pielęgniarka. Tata po zawale czuł się już dobrze i mógł wrócić do pracy więc został moim lekarzem prowadzącym. Zmienili mi kroplówkę i dali nową porcję maści. Pielęgniarka powiedziała, że rana musi pooddychać więc za godzinę zdejmnie mi bandaż. Denerwowałam się trochę wynikami badania krwi, miały być o 1. Przez cały ranek się nudziłam.  Nie wierzę że to mówię ale chciałabym być teraz w szkole. Wolę już słuchać baby z chemii niż tu leżeć i czekać na wiadomość która może zrujnować mi życie. Dochodziła 1, najpierw tata miał się zapoznać z wynikami a potem ja. Gdy tata przyszedł miał straszną minę. Wystraszyłam się, że jednak czeka mnie ta amputacja.
-Tato? Co się stało? Będę musiała mieć tą amputację?
-Nie, amputacji nie, ale..
-Co się stało tato?
Nie miałam pojęcia co mogło wyjść w tych wynikach, denerwowałam się jeszcze mocniej.
-Niki ty...


Kolejny z serii krótki xD Jak napiszę to dam a jak nie to może jutro, teraz będą rzadziej bo szkoła się zaczyna. Pzdr:*

środa, 26 stycznia 2011

Rozdział 53

W nocy nie mogłam spać, obudziłam się po dwóch godzinach spędzonych w łóżku. Było to spowodowane silnym bólem ręki, nie muszę chyba wyjaśniać dlaczego.. Poszłam do kuchni i przyłożyłam sobie lód, wzięłam dwie tabletki i czekałam aż przejdzie. Bez skutku. Była już 7:30.
-Hej córciu ty jeszcze nie wyszłaś?
-Nie mogę iść...
-Dlaczego? Coś się stało?
-Strasznie boli mnie ręka.
-Pokaż
-Przykładałam już lód, wzięłam tabletki, ale to na nic.
-Zostaniesz dzisiaj w domu, zadzwonię zaraz po lekarza.
-Dzięki
Lekarz  miał być za pół godziny,
-Dzień dobry panu.
-Witam, proszę córka już czeka.
-Dzień dobry Niki, co się dzieje?
-Boli mnie ręka.
-Prawa?
-Tak..
Lekarka obejrzała rękę i od razu wszystko wiedziała.
-No tak chyba wiem dlaczego.
-Ym..
-Dostaniesz zastrzyk powinien pomóc.
-Dziękuję.
Poczułam lekkie ukłucie, później lekarka owinęła mi rękę bandażem i poszła. Ja ze zmęczenia się położyłam. Obudził mnie sms:
"-Gdzie jesteś? ;(" -Jake
-Źle się czuję, sory...
Nie miałam siły na wyjaśnienia, ale cieszę się że się martwił..
Spałam do 12, nie miałam siły wstawać z łóżka. W końcu z trudem zwlokłam się z niego. Zrobiłam sobie herbaty, na szczęście ból był mniejszy. Alex dzwoniła w sprawie zeszytów, wszystko jej wyjaśniłam.
Dziś obiad musiała zrobić Amanda, mam nadzieję, że nas nie potruje. Siostra zjadła z tatą zupę  z paczki, ja nie byłam jeszcze głodna. Po szkole przyszedł do mnie Jake.
-Hej, co się stało? Czemu nie byłaś w szkole?
-Chodź usiądziemy. Chcesz zupy?
-Nie dzięki..
-Nie byłam bo..
Nie zdążyłam dokończyć bo nagle otworzyły się drzwi w których był Max.
-Cześć kochanie!-zaczął krzyczeć.
Był mocno nachlany...
-Co ty robisz?!-wydarłam się na niego.
Wszyscy domownicy naraz się zbiegli.
-Wynoś się!-krzyknęłam.
-Spokojnie kochanie-powiedział tata.
Wstałam z krzesła i wypchałam go za drzwi ze skutkiem mocnego bólu ręki.
-Ał!
-Co się stało?
-Moja ręka..
-Muszę zabrać cię do szpitala!
Nagle zemdlałam obudziłam się dopiero po kolejnym ukłuciu, tym razem pobierali mi krew, a na ręce widniała duża warstwa białej maści która zaraz miała zostać przykryta bandażem.
-No to już, krew pobrana a wyniki będą jutro.
-Dziękuję..
W tym czasie ojciec rozmawiał z lekarzem. Wyraźnie było słychać, że się kłócą. Powoli wstałam z krzesła i weszłam tam.
-O co się tak kłócicie?
-Chyba trzeba będzie jej powiedzieć.
-O czym?-spytałam przerażona?
-Jeśli bóle nie ustąpią i stan ręki się nie poprawi będziemy musieli amputować rękę...

Krótki ta..teraz chyba wszystkie takie będą bo nie mam już za bardzo pomysłów co tam pisać. Chyba nie długo zakończę to opowiadanie. Ale dzisiaj jak skończę będzie jeszcze jeden rozdział. Pzdr:*

niedziela, 23 stycznia 2011

Rozdział 52

Rano dzień jak co dzień, jedynym wyjątkiem było to, że miałam do szkoły na 11. Wstałam o 9, poszłam sie umyć i ubrać. Potem zjedliśmy w trójkę śniadanie, oglądałam tv. Czas szybko zleciał, spakowałam kanapki i picie do torby i wyszłam. Na chemii była niezapowiedziana kartkówka, kompletnie nic nie umiałam, ale coś tam napisałam, zresztą jak zwykle. Przerwy dzisiaj spędziłam z Ros, bo Alex się rozchorowała. A Jake? No tak z nim też gadałam..Na wf jak zwykle się obijałam, graliśmy w piłkę ręczną a to lubię na wf-ach najbardziej. Potem jeszcze 2 lekcje i do domu. Przyszłam to robiłam obiad, później wspólnie zjedliśmy. Dowiedziałam się że Alex nie przyjdzie już do końca tygodnia do szkoły. Po południu wzięłam się za odrabianie lekcji. Gdy wzięłam się za pisanie rozprawki zadzwonił dzwonek do drzwi, z racji tego, że tata na razie nie może chodzić a Amanda oczywiście nie otworzy zbiegłam na dół sama.
-Jake? Yy..hej
-No hej, co tam ?
-Męczę się z rozprawką.
-Mogę temu jakoś zaradzić.
-Niby jak?
-Porywam cię na spacer.
-Ale ja muszę to napisać.
-Napiszesz, potem ci pomogę.
-Dobra, czekaj powiem tylko tatowi.
Spacerowaliśmy sobie, nagle Jake zaproponował żebym poszła kupić sobie jakiś ciuch. Kupiłam bluzkę.
Trochę zaskoczył mnie jego pomysł ale mi się spodobał. Cały czas jednak w głowie siedziała mi ta rozprawka. Starałam się wymyślić co mogę napisać. Na próżno. On mnie tak dekoncentrował...
-Jeździsz na czymś?-spytałam z nienacka
-No tak, na desce.
-Aha, fajnie.
-Hej uśmiechnij się, nie myśl już o tej rozprawce, razem się z nią rozprawimy hm?
-Ok, dzięki.
Spotkaliśmy po drodze tego plastika.
-Ej Niki możemy przez chwile udawać przed nią parę, proszę cię.
-Jasne.
Laska zatrzymała się przy nas a Jake objął mnie w tali. Lasce od razu zbladła mina.
-Hej, Jake co powiesz.
-Nic
-A ona?
-Niki? Moja dziewczyna.
-Od kiedy?
-To już chyba nie twój interes.
-Jak się tak kochacie to się pocałujcie.
Właśnie tego się obawiałam. No nic jak mus to mus. Zaczęliśmy się całować na jej oczach, muszę przyznać, że wyglądało to bardzo przekonująco, przynajmniej się starałam. Po "skończeniu" laska rzuciła tylko zimne "cześć" i odeszła.
-Dzięki.
-Spoko..tylko te całowanie..
-Więcej się to nie powtórzy.. 
-Nie chodzi o to..
-No ale dalej podtrzymuję to co wcześniej powiedziałem, bosko całujesz.
-Nie schlebiaj mi..jak każdy całuję i tyle.
-Nie, nie jak każdy..lubisz się ze mną całować?
-Jake..
-Odpowiedz, proszę.
-Dobra...lubię.
-Boisz się zakochać?
-Nie o to chodzi.
-Boisz się, że mógłbym cię skrzywdzić, ja cię rozumiem wiele już przeszłaś. Nie jeden ci pewnie obiecywał szczęście i inne tam..
-Z tym to masz rację, Max-mój pierwszy chłopak byliśmy ze sobą trochę, potem on wyjechał, zaczął mnie zdradzać, pewnego dnia wpadł pod pociąg dla mnie. Ja już z tych rozstań i powrotów nie wytrzymałam i od tego są te blizny o które kiedyś pytałeś. Potem dałam mu szanse, on znów ma inną, wróciłam tu dla ojca który miał zawał a on tam został z jakaś laską...Oskar-to w sumie był przyjaciel, ale też z nim chodziłam, wyjechał żebym mogła być z Max'em, potem tego żałowałam, przyjechał pod koniec wakacji bo dowiedział się, że mój tata miał zawał i go odwiedził, ale gdy ja przyjechałam z wakacji, on natychmiast wyjechał.
-Jestem twoim "trzecim"?
-W sumie to można tak powiedzieć..dawno się też nie widziałam z przyjacielem Adamem.
Jeździ na bmx tu w skateparku.
-O to fajnie może się wybiorę.
-Hm...Dobra zwijam się do chaty tą rozprawkę pisać.
-Nie potrzebujesz pomocy?
-Nie dzięki, poradzę sobie.
-No ok, do jutra.
-Pa
W domu z trudem napisałam tą rozprawkę, potem wzięłam kąpiel i poszłam spać...


Hm taki sb xD Heh jadę teraz do babci więc kolejny jutro. Pzdr:*

sobota, 22 stycznia 2011

Rozdział 51

-No odpowiedz no!
-Nie krzycz..zaraz u ciebie będę to pogadamy
-Ale..
Rozłączył się, a ja się popłakałam. Na pewno chciał powiedzieć, że jednak coś się stało. Nie wyobrażam sobie ze mogłabym być w ciąży. Dostałam sms żeby otworzyć.
-Dlaczego przyszedłeś? Nie mogłeś powiedzieć przez fona?
-Nie.
-Dlaczego?
-Bo chciałem cię zobaczyć.
-Mów do rzeczy, stało się coś wtedy?
-Posłuchaj, między mną a tobą na pewno nic  a kimś innym nie mogę przysiąc ale raczej nie.
-Muszę iść do sklepu.
-Teraz?
-Tak teraz, czekaj tylko się ubiorę.
Jake poszedł ze mną, chyba się już domyślał po co. Wróciliśmy do domu, ja poszłam do łazienki a on czekał.
Po paru minutach wyszłam.
-No i co ?
-Wynik jest negatywny.
Przytuliłam się do niego, strasznie się wystraszyłam że mogłabym być w ciąży.
-Hej, nie bój się już, widziałaś wynik testu.
-Tak wiem, ale jakby on był inny...
-Nie myśl tak, jest tak jak jest i jest chyba dobrze nie?
-No w sumie..
-Co byś powiedziała na wypad na piknik hm?
-Jasne.
-To w sobotę hm?
-Ok, zrobię kanapki
-Super, ja zorganizuję jakieś picie. To w parku co tam przy fontannie?
-Dobra, nie musisz iść już do domu?
-Najchętniej to bym został tu na zawsze.
-Posłuchaj Jake...
-Tak wiem co chcesz powiedzieć nie mam u ciebie szans co?
-Nie o to chodzi strasznie cie lubię i w ogóle ale ja nie mogę się teraz zakochać.
-No to mam problem bo ja to już zrobiłem.
-Zawsze to ja byłam raniona, ja nie chcę tego robić szczególnie tobie.
-Nie będę cię do niczego zmuszał przecież wiesz..znamy się dopiero parę dni. Chcę tylko żebyś wiedziała, że zawsze możesz ze mną pogadać.
-Tak wiem, bardzo się z tego cieszę.
-Dobra..wiesz będę leciał chyba, do jutra w szkole.
-Jasne, pa
Daliśmy sobie buziaka w policzek i poszedł, ja położyłam się jeszcze spać.
Rano wstałam umyłam się, ubrałam się i wyszłam do szkoły. Dzisiaj 7 lekcji, okropnie nie chciało mi się iść. Na przerwach było nawet fajnie, rozmowy z Alexandrą i Jake'm. W domu jak zwykle obiad, rozmowy potem lekcje odrabiać i kolejny dzień dobiegł końca...


Wiem krótki, ale pisałam na szybko bo byłam na urodzinach od Madi :PP jutro możliwe że będzie następny ale nwm bo do babci jadę ale się postaram :D
I Kar najlepszego jeszcze raz :P

środa, 19 stycznia 2011

Rozdział 50 Jubileuszowy Heh :P

 W niedzielę jak co tydzień poszliśmy do Kościoła, ale dzisiaj bez taty. Później przygotowałam obiad. Musiałam potem spotkać się z Jake'm. Strasznie jest mi głupio za to co zrobiłam. Napisałam mu esa :
-"Możemy się spotkać?"
Po chwili odpisał
-"Jasne a gdzie?"
Odpisałam:
-"U mnie w domu za godzinę"
On:
-"Ok, pa"
Przebrałam się w wygodnie rurki i T-shirt i czekałam na niego. W końcu przyszedł.
-Hej wejdź.
-Cześć.
-Chodź na górę.
Weszliśmy
-Więc tak...
-Zanim coś powiesz ja chcę tobie coś powiedzieć. Nie mam ci za złe tego co się stało, nawet mi się to podobało. Nie wiń się to ja powinienem się winić. Nie byłem tak nachlany jak ty i powinienem coś zrobić. Nie powiem, że mi się to nie podobało bo podobało. Jesteś a przynajmniej mam nadzieję moja przyjaciółką. Trochę się rozgadałem heh..
-Nie wiem co powiedzieć, myślałam że będziesz miał mi za złe.
-Jak bym mógł mieć ci za złe taki pocałunek.
-Jaki?
Powoli zbliżył się do mnie i zaczęliśmy się całować.
-Właśnie taki.
-Y..napijesz się czegoś?
-Pewnie.
Poszłam na dół musiałam wyjrzeć przez okno, zrobiło mi się trochę słabo.
Po chwili poszłam
-Masz
-Dzięki
-Mam proźbę...pomógłbyś w zadaniu z fizy em..?
-Jasne, pokaż je.
W pewnym momencie spojrzeliśmy na siebie, szybko spuściłam wzrok udając że czytam ten zasrany wzór z fizyki.
-No to zobaczymy co tu mamy.
Zrobiliśmy to zadanie i Jake poszedł.
-To ja będę już leciał.
-Ta jasne, do jutra pa..
Delikatnie musnął mnie w policzek. Na chwilę odleciałam..na Ziemię sprowadziła mnie siostra wołająca, że mam otworzyć drzwi pielęgniarce.
-Dzień dobry, to dom Państwa Simons?
W oddali widać było jeszcze Jake'a
-Halo, przepraszam czy to...-
-Tak, przepraszam, proszę wejść.
Kompletnie się zagapiłam. Nie mogę się zakochać! Nie! Poszłam zrobić im herbatę. Nagle zrobiło mi się niedobrze. Pobiegłam do toalety i zwymiotowałam. Wystraszyłam się cholernie. A jeśli coś zaszło? Nie mogłam dopuścić do siebie takiej myśli. Poszłam zanieść tą herbatę. Później spakowałam się, wykąpałam. Pielęgniarka poszła a Amanda z ojcem zjedli kolację, ja nie mogłam nic przełknąć. Poszłam do siebie i się położyłam. Po chwili chwyciłam telefon i mimo późnej pory zadzwoniłam do Jake'a
-Jake! Musze cię o coś spytać.
-O co chodzi?-spytał zaspany.
-Czy wtedy w tą noc na pewno nic nie zaszło ani między nami ani mną a kimś innym..?!

Heh jakiś krótki -.- ale myślę, że ciekawy. Miałam napisane w zeszycie a w ostatniej chwili coś zmieniłam heh..Taki jubileuszowy, dzięki że przez ten czytacie i jesteście ze mną. Pzdr:*

wtorek, 18 stycznia 2011

Rozdział 49

Dziś piątek, miałam na 10. Gdy byłam gotowa do wyjścia otworzyłam drzwi a  w nich stał Jake.
-Hej co ty tu robisz?
-Przyszedłem po ciebie.
To było miłe, te jego brązowe czy, ciepły głos. Takie przyjaciela właśnie potrzebowałam.
-Może wejdziesz?
-Nie dzięki, zaraz się spóźnimy do szkoły.
-No tak, to chodźmy.
Dzisiaj było 5 lekcji i trochę się dłużyły. Po przyjściu do domu zjadłyśmy obiad i pojechałyśmy do taty. Był już wybudzony ze śpiączki. Lekarze powiedzieli, że jutro będzie wypisany, ale do domu będzie musiała przychodzić pielęgniarka dawać zastrzyki. Ucieszyłyśmy się, że tata w końcu będzie w domu.
Wracając do domu spotkałam Ros.
-Hej idziesz dzisiaj na imprezę?
-U kogo?
-Taki jeden z klasy robi i kazał pozapraszać.
-Spoko, a o której?
-Przyjdę po ciebie o 7.30
-Ok, pa
-Pa
Wróciłam do domu i zaczęłam przekopywać szafę. Wybrałam bluzkę, spodenki i trampki. Zrobiłam lekki makijaż i wyprostowałam włosy. Wzięłam ze sobą Alex. Przyszła po mnie z Ros. Wyszłyśmy na imprezę. Gdy przyszłyśmy otworzyła nam jakaś laska, typowy plastik pomyślałam. Połaziłyśmy trochę potem Ros poszła do chłopaka. Nagle w tłumie ludzi dostrzegłam Jake'a. On chyba też mnie zauważył i podszedł.
-Hej fajnie, że jesteś.
-Siema, też się cieszę. To jest Alex, ale chyba już ją znasz.
-No tak, hej
-Siema.
-Przynieść wam coś do picia?-spytała Alex.
-Jasne-odpowiedzieliśmy chórem.
Pogadaliśmy i zauważyłam, że ten plastik nam się przygląda. W końcu podeszła.
-Hej co robisz misiu?
-Yyy..rozmawiam?
-Chodź może potańczymy.
-Nie dzięki.
-No chodź
-Nie!
-Dobra jak zmienisz zdanie to jestem na górze.
Chłopak miał wkurzoną minę.
-To twoja dziewczyna?
-Nie, ale za taką się uważa, nie przepadam za nią
-Nie dziwię ci się.
Ty jesteś inna
-No ja myślę.
Zaśmialiśmy się.
-Pójdziemy na dwór?-spytał.
-Jasne
Usiedliśmy na ławce.
-Fajnie mi się z tobą gada.
-Mi z tobą też.
-I pomyśleć, że znamy się tylko 3 dni
-No tak.

OCZAMI JAKE'A:
Jest taka ładna, chciałbym ją pocałować, ale nie mogę, tyle już wycierpiała przez tego chłopaka.
-Tu jesteście - krzyknęła Alex.
-Ta..
-Wszędzie was szukam a i Jake jakaś Anastazja powiedziała, że masz przyjść na górę.
-Nigdzie nie idę.Mam jej dość.
-To może się napijemy?
-Chyba to dobry pomysł-powiedziałam.
Wypiłam to co przyniosła Alex i jeszcze z 5 drinków. Po czwartym już nieźle wyrabiałam. Gdy wypiłam piąty nie pamiętam co było dalej.
Obudziłam się w domu, była 12 i cholernie bolała mnie głowa. Zadzwoniłam do Alex.
-Hej, możesz mi powiedzieć co się wczoraj stało?
-Em..nieźle pokłóciłaś się z tą laską Jake'a.
-Hm to nawet dobrze.
-Ona jest o ciebie chyba zazdrosna.
-Mnie? Dlaczego?
-Jakby to powiedzieć..ty i Jake sie do siebie zbliżyliście..
-Co?!
-Zaczęłaś go całować, żeby zrobić tej lasce na złość.
-O Boże..muszę do niego szybko zadzwonić.
-Hej, słuchaj strasznie cię przepraszam za wczoraj.
-Nie no spoko.
-Strasznie mi głupio.
-Daj spokój.
-Czy zaszło coś więcej niż całowanie?
-Jeśli chodzi ci o łóżko to nie.
-Uff.
-Nie dopuściłbym do tego nawet nachlany.
-Em..jeszcze raz cię przepraszam i muszę kończyć.
-Pa.
Poszłam się ogarnąć, po chwili dostałam sms:
"P.S świetnie całujesz.. :)"
Zaczęłam się śmiać...

Dzień minął jak zwykle nudno, po południu na szczęście doszłam już do siebie i mogłyśmy pojechać po tatę, Zjedliśmy razem kolację potem tata się położył a ja zabrałam się za lekcje. Nie miałam do tego głowy, poszłam się tylko wykąpać i szybko zasnęłam.

Długi coś heh..może będzie dzisiaj jeszcze jeden ale nie obiecuje. Pzdr:*

poniedziałek, 17 stycznia 2011

Rozdział 48

Do szkoły miałam na 10. Wstałam o 7, zjadłam śniadanie i wyszłam niestety bez Alex bo miała być na drugą lekcję. Na korytarzu minęłam się tylko  z Ros. Pierwsza lekcja to chemia, jak zwykle pierwsze lekcje są organizacyjne. Na przerwie przyszła Alex.
-No hej jestem już.
-Siem.
-Co tam na lekcji?
-A wiesz nudy, jak zwykle organizacyjna.
-Aha..a co teraz mamy?
-Polski
-Chodź ze mną do sklepiku ok?
-Ok.
Spieszyłyśmy się bo zaraz mieli zamknąć. Alex kupiła pączka i biegłyśmy na lekcję. Nie mogło się oczywiście obyć bez jakiejś wpadki i wpadłam na Jake'a.
-Oj sory.
-Nie spoko, chodźmy już bo się spóźnimy.
-Jasne
Siedzieliśmy w trójkę bo ławki były połączone.
-Psss Niki.
-No?
-Co to za koleś?
-Jake? Kumpel
-Aaa
-Cisza tam bo wpisze punkty!
-Przepraszamy-odparłyśmy chórem
Na przewie siedziałyśmy już pod klasą żeby się nie spóźnić. Reszta lekcji czyli  4 minęła szybko, nie mogło być inaczej w tym towarzystwie, zapomniałam o swoich problemach.
Po południu dostałam sms:
"Hej tu Jake, spotkamy się w parku?"
Bardzo chciałam, ale już zadali nam zadanie z matmy. Po chwili odpisałam.
"Jasne, będę za godzinę"
Wyszłam z domu.
-Hej
-No hej, masz może to zadanie z matmy?
-Nie zrobiłam jeszcze.
-Tak jak ja.
Zaśmialiśmy się.
-Masz ochotę coś zjeść?
-Jasne, czemu nie.
Zjedliśmy dobie frytki. Ani się obejrzałam a była już 18.
-Chyba będę musieć już lecieć.
-Ym..szkoda bo fajnie się z tobą gada.
-Z tobą też.
-Mogę o coś spytać?
-Jasne.
-Te blizny..
-Tak, cięłam się.
-Sory, zapomnij o pytaniu wygłupiłam się.
-Nie spoko, to już nic takiego zakończyłam ten związek.
-Przykro mi
-Em..dobra ja lecę to do jutra, Pa.
-Pa..
W domu myślałam o tej rozmowie, z nim gadało mi się jak z nikim. Był serio fajnym przyjacielem. Max nawet nie odpisał na sms. Widać było, że mu nie zależy..Zmęczona dniem zasnęłam...

Krótki coś..no trudno mam już pomysł na nowy i będzie już raczej jutro :). Pzdr:*

Rozdział 47

Pawie całą noc nie spałam, bo jak to ja się denerwowałam. Wstałam już o 6. Zjadłam pół kromki i usiadłam w kącie. Myślałam o wszystkim ci się tu stało od kiedy tu mieszkam. Co prawda są to tylko dwa i pół miesiąca, ale bardzo mi się to dłuży. Myślałam, że cięcie wszystko rozwiąże, że jak mnie nie będzie będzie lepiej, ale nie wyszło nawet tego nie mogę porządnie zrobić..Ros i reszta mieli być tu koło 7 żeby zdążyć do szkoły. Wyszłam przed dom, czekałam na nich ale nigdzie ich nie było. W końcu poszłam się ubrać, wyprostowałam włosy, oczy podkreśliłam niebieską kredką i tuszem. Gotowa czekałam aż Amanda się przyszykuje. Alex po mnie nie przyszła bo mama kazała jej jechać do dentysty, więc poszłam do szkoły sama. Ros, Dave i Max nie przyjechali...  szkole dyrektorka jak zwykle zanudzała. Jedyną atrakcja było wyczytywanie nazwisk pierwszych klas czyli nas. Trafiłam z nieobecną dziś Alex do klasy Ia. Ros z Dave'm byli w klasie Ic. Po apelu udaliśmy się do klas. Zajęłam miejsce w ostatniej ławce, jak zwykle siedziałam sama.
-No więc witam was w nowym roku szkolnym, ja nazywam się Maria Brunson i będ...
Nauczycielka nie zdążyła dokończyć a  nagle ktoś wparował do klasy..
-Dzzień dobry, przepraszam za spóźnienie.
-Jeszcze dzisiaj ci daruję, siadaj. 
Chłopak podszedł do mojej ławki, bo tylko ona była jeszcze wolna.
-Hej mogę się przysiaść?
-Jasne
-Jestem Jake.
-Nicole, Miło mi.
Chłopak się uśmiechnął.
Cisza tam z tyłu!-krzyknęła nauczycielka.
Po monologu wychowawczyni pozwolono nam w końcu wyjść.
-Hej Niki, zaczekaj. -zawołał Jake.
-Tak?
-Mogłabyś mi pomóc, nie za bardzo się orientuję gdzie tu wisi plan.
-No tak, ja przecież też nie mam, chodź poszukamy.
Spisaliśmy i wyszliśmy ze szkoły.
-Dasz się zaprosić na spacer?-odparł chłopak
-Jasne.
Łaziliśmy ze 3 godziny, świetnie się dogadywaliśmy.
-To ja już będę lecieć, siostra na pewno da mi kazanie jak wrócę..To pa
-Jasne, masz tu mój numer. Do jutra.
W domu zjadłyśmy obiad i spakowałam się do szkoły. W międzyczasie zadzwoniła Ros i powiedziała, że jutro będą w szkole, a Max chce tam zostać. Może to i dobrze...
Napisałam mu sms:
"Hej Max, myślę, że ten związek nie ma najmniejszego sensu, wiem głupio tak zrywać przez esa, ale nie ma cię tu przy mnie, to koniec na zawsze, przepraszam, że nam nie wyszło.." 

Napisałam go wczoraj koło północy i się dziwie, że w ogóle coś z tego wyszło. Dzisiaj tylko przepisuję. Dzięki mojej drogiej koleżance takie fajne mi wyszły, dzięki Kar za esy o 12 ;D. Dzisiaj będzie jeszcze jeden ale tak popołudniu żebyście mogli przeczytać ten ;]. Pzdr:*

niedziela, 16 stycznia 2011

Rozdział 46

Wstałam po 10. Ubrałam się i poszłyśmy z Amandą do ojca. Posiedziałyśmy trochę potem lekarz mi powiedział, że dzisiaj już będą go na pewno wybudzać. Ucieszyłam się..Wróciłyśmy do domu i robiłyśmy to co zwykle bo strasznie się nudziłyśmy. Pod wieczór wyprasowałam sobie bluzkę na pojutrze, przy okazji też Amandzie. Lubię mieć już wszystko prędzej przygotowane.

TYMCZASEM U OSKARA
Ale tu nudno..nie ma co robić..że pojechałem do L.A odwiedzić tatę Niki to chyba był zły pomysł.  Szczerze mówiąc to bardzo za nią tęsknię. Musze odebrać telefon.
-Halo?
-Oskar? Hej to Ros. Co u ciebie?
-W porządku a u was?
-No u nas tak ale u Niki i Max'a chyba nie.
-Coś się stało?
-No w sumie..Max znów zdradza Niki.
-Przykro mi.
-Możesz coś z tym zrobić.
-Co?
-Nie jest ci obojętna, wiem ty jej tez nie.
-Ros..błagam cię. Nasz związek dawno się rozpadł.
-Bo ona myślała, że uda się jej z Max'em, ale widzisz jak jest.
-Znajdzie sobie kogoś innego, słuchaj muszę kończyć, Pa
-Pa..

U NIKI
-Amanda! Chodź na kolację.
Zjadłyśmy szybko i siostra poszła do siebie. Ja wzięłam moje mp3 i poszłam położyć się na leżaku na balkonie. Włączyłam moją ulubioną piosenkę Switchfoot-Your love is a song. Była dla mnie idealna na samotne wieczory, przy niej zapominałam o całym świecie. Słuchałam też Nickelback-Far away. Później poszłam się położyć. 

Rano obudziło mnie wielkie trzaskanie.
-Amanda! Co ty tu robisz?
-Kotlety, obiad sam się nie zrobi a popatrz która godzina.
No tak na zegarze była 12.
-Sory, przyspałam.
-Spoko. 
Jutro pierwszy dzień szkoły...jutro przyjeżdżają też Max, Ros i Dave. Byłam przygotowana na tę rozmowę już od paru dni. Wszystko sobie ułożyłam. Poszłam się ubrać i pomogłam przy obiedzie. Zadzwonił telefon.
-Hej Niki, mam prośbę.
-No co tam Alex?
-Nie mam butów na jutro, musisz mi pomóc w wyborze.
-Jasne, to za godzinę w parku hm?
-Ok, pa
-Wychodzisz gdzieś?
-Tak, z Alex na zakupy, a co?
-A mogę iść do koleżanki?
-Jasne, zaprowadzę cię po drodze.
Wyszłyśmy z domu. Zaprowadziłam Amandę, gdy dochodziłam do parku zobaczyłam Amandę kłócącą się z jakimś chłopakiem. Podeszłam bliżej.
-Hej co się tu dzieje.
-Nic..
-Kim ty jesteś?
-To mój były..Alan.
-Przestań się drzeć do cholery..
-A tobie co do tego?!
-To moja kumpela i nie będziesz jej obrażał!
-Dobra Niki daj spokój...
-Spieprzaj stąd Alan!
-Wrzuć na luz laska.
-Czego od niej chcesz?
-To moja była.
-I co z tego ?
-Chciałem z nią pogadać.
-Niki, możesz nas na chwilę zostawić?
-Dobra.
Po 15 minutach Alex wróciła.
-I jak?
-Wyjaśniliśmy sobie parę rzeczy i..
-I..?
-Wróciliśmy do siebie.
-Sory, wygłupiłam się tam.
-Nie spoko. Powiedziałam mu, że jak jeszcze raz coś zrobi to koniec.
-Cieszę się, że wam się udało..to co idziemy?
-Ta..chodź.
Alex wybrała buty i poszłyśmy do swoich domów, ja jeszcze wstąpiłam po Amandę.
Poszłam do siebie i przyszykowałam wszystko na jutro. Wyciągnęłam bluzkę na krzesło, leginsy a buty stały obok drzwi. Pamiętam jak mama zawsze szykowała nam ubrania. Wszystko było takie staranne. Wykąpałam się jeszcze ustawiłam budzik na 7.30 i zasnęłam..

No dzisiaj tak jakby dwa dni opisałam i wyszło dłuższe jutro dam następny bo ferie są.. xd Fajnie, że czytacie, a i na wszystkie linki które dajecie wchodzę i czytam i mówię, że wszystkie blogi są zaje i dzięki że się mój podoba. Nie wiem ile jeszcze będzie rozdziałów bo przecież nie można pisać w nieskończoność, ale postaram się aby jak najwięcej. A co do tych piosenek to one na serio są moje ulubione i polecam wam posłuchać :). Pzdr:* <333

sobota, 15 stycznia 2011

Rozdział 45

Wstałam rano koło 9. Zrobiłam to co każdego dnia czyli umyłam się,i zjadłam śniadanie. Potem poszłam po Amandę do koleżanki. Pooglądałyśmy telewizję.
-Niki..pójdziemy kupić dzisiaj zeszyty do szkoły?
-Jasne..ale najpierw pójdziemy do taty hm?
-Dobrze.
-To idź na górę się ubrać.
Po 10 minutach wyszłyśmy z domu. Amanda siedziała u ojca a ja poszłam do lekarza. Dowiedziałam się, że jeszcze nie wypuścili go ze śpiączki. Bałam się o niego...poszłam do Amandy i posiedziałyśmy razem. Po godzinie poszłyśmy na zakupy. Wybrałyśmy dla siebie zeszyty i różne przybory. Amanda kupiła sobie jeszcze  plecak. Ja jak co roku będę chodzić w mojej ulubionej torbie. Wróciłyśmy do domu na obiad. Zrobiłam frytki z kurczakiem. Potem Amanda poszła do siebie a ja weszłam na kompa. Sprawdziłam facebooka, gg i inne rzeczy. Nie gadałam z Maxem od dwóch dni..postanowiłam w końcu zadzwonić.
-Hej, jak tam u was?
-No bardzo dobrze.
-Za 3 dni wracacie?
-Tak.
-To będę czekać na ciebie.
-Yhy..słuchaj muszę kończyć narazie
Po jego przyjeździe zakończę ten związek. Chyba nie jest pisane mi mieć chłopaka. Zadzwonił telefon.
-Hej Niki, tu Alex masz może ochotę na spacer?
-Jasne..to w parku za godzinę?
-Spoko, pa
Godzina szybko minęła, powiedziałam Amandzie że wychodzę.
-Hej
-No cześć, co tam?
-Wszystko dobrze a u ciebie?
-No tak też ale ta szkoła..
-Ta..wiesz chyba będziemy chodzić do jednej klasy. Przy szkole są wywieszone kartki z podziałem klas i jesteśmy razem w jednej.
-No to bardzo fajnie.
-Też się cieszę.
-Hej, stało się coś Niki?
-Nie..
-No powiedz.
-Chyba będę musieć zerwać z chłopaiem.
-Em..to przykre. Ja też kiedyś miałam chłopaka, ale to on mnie zostawił, poszedł do innej.
-Eh..to co robimy?
-Może pójdziemy na plażę?
-Spoko.
Zadzwonił telefon.
-Ros? Hej.
-No hej, słuchaj muszę ci coś powiedzieć.
-No?
-Max..chyba cię zdradza.
Milczałam..
-Niki, jesteś tam?
-Ta..przykro mi, ale teraz widzisz jaki jest.
-Ta..yh, muszę kończyć pa.
-Pa.
-Coś się stało?
-W sumie..Max mnie zdradza.
-Max?
-Mój chłopak.
-Przykro mi..
-Nie mam zamiaru się tym przejmować chodźmy na tą plażę.
Pospacerowałyśmy, później zaprosiłam Alex do siebie.
-Masz bardzo ładny dom.
-Dzięki..może i ładny ale nie mam z nim najlepszych wspomnień.
-Coś się stu stało?
-Moja mama tu zmarła..potem ja zaczęłam chodzić z Maxem on nie raz mnie krzywdził, więc się pocięłam...potem miałam drugiego chłopaka którego zostawiłam dla Maxa i chyba tego żałuję. Później pożar kuchni..zawał ojca.
-Dużo się wydarzyło..
-No tak, a teraz szkoła, nowi ludzie dobrze że chociaż ciebie znam.
Zaśmiałyśmy się.
-Chodź na górę pokażę ci jaką sobie bluzkę kupiłam na rozpoczęcie roku.
-Ok
Po drodze na górę wpadłyśmy na Amandę.
-O Amanda, to jest Alex a to moja siostra.
-Hej miło cię poznać.
-Ciebie też.
-No to my idziemy na górę.
Pokazałam jej bluzkę.
-Bardzo ładna.
-No dzięki..
-W ogóle ładny pokój.
-Bo sama go urządzałam.
Zaśmiałyśmy się.
-Jesteś może głodna?
-Trochę.
-To zostań tu jak coś przyniosę.
-Ok
Po 15 minutach przyniosłam tosty z serem i herbatę.
-Ym..bardzo dobre, ja już będę musiała lecieć. To pa
-No pa.
Posprzątałam i położyłam się spać...



Dodam dzisiaj chyba jeszcze jeden jak się uda. I dzięki za tego długiego komentarza, twojego bloga czytam:P Pzdr:*

czwartek, 13 stycznia 2011

Rozdział 44

W pokoju był Oskar. Nie mogłam wydusić z siebie słowa.
-Cześć.
-Yyy..co ty tu robisz?
-Przyjechałem sprawdzić jak się czuje twój tata..ale zaraz i tak wyjeżdżam.
-Em..dzięki, lecisz do NY?
-No, za 2 godziny mam samolot.
-To może zjemy coś razem?
-Ym..dobra.-powiedział z niechęcią.
-Zostanę chwilę u taty, później przyjdę na dłużej.
Po 15 minutach wyszliśmy ze szpitala. Większość czasu do knajpy milczeliśmy, ale w końcu odważyłam się odezwać.
-Too..jak tam w NY?
-Nawet..
Zjedliśmy obiad potem nadszedł czas się pożegnać.
-No to trzymaj się, pozdrów tatę jak już będzie zdrowy.
-Jasne, ty też pozdrów rodziców i dzięki, że przyjechałeś.
-Spoko, cześć
-Pa
Wróciłam do domu, wiedziałam że nie chciał ze mną gadać. Poszłam się przebrać i pojechałam do szpitala. Posiedziałam przy tacie z Amandą jakieś 3 godziny. On nadal nie był wybudzony, martwiłam się ale też wierzyłam, że wyzdrowieje i wróci do domu. Po odwiedzinach pojechałyśmy z Amandą do domu, ona położyła się spać a ja odebrałam telefon od Ros.
-No hej, jak tam?
-Nawet..w sali ojca był Oskar.
-Serio? No i jak tam, gadaliście?
-Prawie wcale, widziałam że nie chciał.
-Eh..powiedz mi czy ty będziesz tu wracać nad morze?
-Sory, ale nie. Nie mogę zostawić Amandy samej.
-Jasne, to narka.
-Pa
Pooglądałam telewizję i wypiłam herbatę, potem poszłam spać...
Rano obudziłam się koło 9, poszłam się ubrać, umyć i zjeść śniadanie, później poszłam z Amandą do ojca, później rozmawiałam z lekarzem.
-Jak tam stan mojego ojca?
-Jest już stabilny, ale musi zostać jeszcze w szpitalu.  Dzisiaj powinniśmy wybudzać go ze śpiączki.
-Dobrze. Do widzenia.
Potem poszłyśmy z Amandą na obiad. Po obiedzie ona poszła do koleżanki na noc, musiałam jakoś odstresować ją, dużo w jej życiu już się stało, śmierć matki teraz ojciec jest w szpitalu..Ona na szczęście daje sobie radę, ja nie dałam...Myślałam o Maxie i tej dziewczynie..czy on mnie z nią zdradza? Te całe obiecanki..że nie skrzywdzi, nie zdradzi nie jest szczery w tym co mówi, chyba nie mogę już mu ufać. Teraz dopiero zrozumiałam co oznacza związek z nim i nie czuję się źle mając świadomość rozstania się z nim. Obiecałam sobie, że nie zrobię już przez niego żadnej głupoty. Wróciłam do domu..było tam tak pusto, brakuje mi tych zabaw mamy z Amandą, do teraz pamiętam jak w tej kuchni nalewałam sok tym chłopakom. Potem przyszła śmierć, moje problemy i ojciec w szpitalu, nie wyobrażam sobie żeby go zabrakło. Po wakacjach pójdę do liceum, nowi ludzie, nowe otoczenie..mam nadzieję, że się tam odnajdę. Postanowiłam pójść na zakupy kupić sobie białą bluzkę na rozpoczęcie roku. Łaziłam po różnych sklepach aż w końcu wybrałam, założę do niej czarne leginsy i baleriny.Wróciłam potem do domu. Było strasznie nudno, wszyscy nad morzem, Amanda u koleżanki a ja sama jak palec.

TYMCZASEM U MAXA
-Hej Max idziesz z nami na plażę?-spytała Ros.
-Nie, dzięki posiedzę w pokoju.
-No jak chcesz, pa
Nie chciałem iść bo czekam na Pat. Jest taka niesamowita, że aż zapominam o Niki. Te 4 dni będą najlepsze.

U NIKI
Wykąpałam się i oglądałam telewizję..przerażała mnie myśl, ze już za 5 dni zacznie się szkoła...

No myślę, że taki długi trochę..xD Sory, że daję dopiero teraz, ale wiecie szkoła, problemy..teraz mam ferie to postaram dawać prędzej. Pzdr:*

niedziela, 9 stycznia 2011

Rozdział 43

W pokoju Max był z tą laską. Niby nic nie robili ale nie wiadomo co ty się działo zanim przyszłam.
-Mamy gościa?
-Yyy...-Max nie wiedział co powiedzieć.
-To kim ty jesteś?
-Ja? Mam na imię Pat.
-Ok..a co tu robisz?
-Spotkałam się z Maxem.
-Aha fajnie.
Podeszłam do niego i go mocno pocałowałam. W tym momencie laska wyszła z pokoju jak poparzona.
-Nie będzie mi laska faceta odbierać. No chyba, że ty chcesz?
-Nie, coś ty. To tylko znajoma.
-Ta.. co robimy?
-Może pójdziemy na plażę?
-Ok..
Spędziliśmy tam pół dnia. Potem poszliśmy spotkać się z Ros i Dave'm. Nagle zadzwonił telefon.
-Niki?!
-Amanda co się dzieje?
-Tata jest w szpitalu!
-Co?! Co się stało?!
-W pracy zemdlał, nie wiem nic więcej. Boję się, nie wiem co robić.
-Ymm..kurde muszę przylecieć..
-Nie rób tego, mam już pewien pomysł. Zostało ci 5 dni nad morzem. Bądź tam a my damy sobie radę. Pa
-Amanda!
Rozłączyła się.
-Niki co się stało ?
-Tata jest w szpitalu, zemdlał w pracy. Muszę tam jechać.
-Z kim rozmawiałaś?
-Z Amandą. Powiedziała, że mam nie przyjeżdżać.
-Ona sobie tam poradzi.
-Nie ja muszę tam jechać, przecież ona tam jest sama!
-Skoro musisz..Dave zawieziesz ją?
-Jasne, tylko idź się spakować.
-Ok, dzięki.
Wyjechaliśmy za jakieś pół godziny. Na miejscu byliśmy po ok 5 godzinach.
-Dzięki Dave i sory, że popsułam wakacje.
-Nie no coś ty..daj potem znać bo Ros umrze z nerwów.
-Jasne, pa
-Pa
Weszłam do domu.
-Amanda?!
-Niki? Co ty tu robisz?
-Przyjechałam...chodź jedziemy do szpitala.
Zamówiłam taksówkę i za 15 minut byłyśmy w szpitalu.
-Dzień dobry.
-O Niki, chciałbym z tobą porozmawiać na temat twojego ojca.
-Dobrze.
-Więc, miał wylew.
-Czy wyjdzie z tego?
-Tak, mamy taką nadzieję.
-A kiedy będzie mógł być wypisany?
-Tego dokładnie nie wiemy.
-Mogę go zobaczyć.
-Oczywiście.
Gdy weszłam do pokoju ojca nie mogłam uwierzyć w to co widziałam...

krótki wiem, ale taki na szybko. Dzięki za czytanie. Pzdr :*

czwartek, 6 stycznia 2011

Rozdział 42

Obserwowałam ich przez dłuższą chwilę, rozmawiali a potem ta dziewczyna dała mu jakąś kartkę. Myślę, że był tam jej numer telefonu. Po chwili Max wrócił do stolika.
-Hej jak tam?
-Nic..
-Stało się coś Niki?
-Nie. Idę już do hotelu, na razie.
-Niki, gdzie ty idziesz?-powiedziała Ros.
-Do hotelu.
-Co się stało?
-Nic.
-Przecież widzę, pójdę z tobą pogadamy, czekaj powiem tylko Dave'owi.
Poszłyśmy do naszego pokoju.
-No to co się stało?
-Max..flirtował z jakąś laską..potem ona dała mu kartkę zapewne z numerem telefonu.
-Wiesz, nie chcę nic sugerować ale on już trochę przegina, łamie obietnicę.
-Wiem..a obiecał tak wiele...
-Teraz już widzisz jaki jest. Chyba nie warto Niki..
Ros wyszła a ja się położyłam. Max wszedł do pokoju, a ja udawałam że śpię.
Rano wstałam pierwsza i ubrałam się w kupione przed wyjazdem spodenki, bokserkę i trampki. W tym czasie obudził się Max.
-Hej już wstałaś?
-No..
-To czekaj ja się szybko ubiorę i lecimy na śniadanie hm?
-Ta.
Dał mi buziaka i poszedł się myć..Gdy się już ubrał poszliśmy po Ros i Dave'a.
-Hej idziecie na śniadanie?
-Jasne.
Zjedliśmy po bułce z serem i pomidorem i poszliśmy na plażę. Ja zostałam na kocu i się opalałam, reszta poszła do wody. Potem przyszła do mnie Ros.
-Hej, nie chcesz iść do wody?
-Nie, dzięki.
-Jak tam z Max'em? Gadaliście?
-Nie..
-Może czas.
-Nie wiem, potem to przemyślę. Idź się bawić.
Po plażowaniu poszliśmy na obiad, zamówiliśmy kurczaka, frytki i surówki.
Po obiedzie poszliśmy do pokoju. Znaczy ja sama bo Max miał coś do załatwienia. Weszłam na neta i popisałam z Alex, dawno z nią nie gadałam. Posiedziałam godzinę a potem poszłam sobie na spacer. Po drodze spotkałam panią która wykonywała tatuaże z henny. Pomyślałam, ze sobie zrobię na nadgarstku ozdobny napis Love. Podczas wykonywania pani patrzyła się na mnie jakoś dziwnie. To pewnie przez blizny na rękach...Po zrobieniu zapłaciłam i poszłam kupić sobie loda. Usiadłam na ławce i zjadłam. Potem weszłam do sklepu z ciuchami. Kupiłam sobie bluzkę bo ich nigdy za wiele. Wróciłam do pokoju a tam....

Sory że krótki ale jakoś tak, spr mam jutro z matmy <zły> i pewno dam jutro jakiś lepszy.Pzdr :*
i dedyk dla Olci :D

środa, 5 stycznia 2011

Rozdział 41

Na schodach siedział Max. Przeszłam koło niego obojętnie i weszłam do domu.
-Niki, czekaj!
-Co chcesz?
-Uwierz mi. To na prawdę moja była, ja z nią nie spałem.
-Yhy..
-Co mam zrobić żebyś mi uwierzyła?
-Wyjechać  i nigdy nie wrócić.
-Ty na prawdę nie rozumiesz?
-Czego?
-Że cię kocham. Możemy jechać z Ros nad to morze, pokażę ci jak cię kocham. Pozwól mi być z tobą.
-Nikt mnie w życiu nie skrzywdził tak jak ty.
-Wiem, przepraszam cię za to. Teraz nam się uda obiecuję. A jeśli nie to możesz mnie zabić bo życie bez ciebie nie ma sensu.
Nie zdążyłam nic powiedzieć a on już mnie pocałował. Nie mogłam teraz nic powiedzieć. To co on ze mną robi to coś strasznie innego niż ktokolwiek inny. Wiem, że go kocham ale po prostu boję się kolejnego skrzywdzenia. Zaufałam mu mam nadzieję, że mnie nie skrzywdzi.
Poszliśmy do mnie do domu.
-Chcesz się czegoś napić?
-Jasne, poproszę.
Posiedzieliśmy ze 2 godziny potem poszedł.
-Aa..Niki co z wyjazdem? Bo ty pewnie musisz też powiedzieć Ros czy się zgadzamy.
-No tak..ok jeśli chcesz to jedźmy.
-Super..zadzwonię potem pa
Dostałam buziaka i poszłam do siebie na górę...
Rano obudziłam się koło 9 i zadzwoniłam do Ros.
-Hej, dzwonie żeby powiedzieć ci, że jedziemy na ten wyjazd nad morze.
-My?
-No tak ja i Max.
-To super..jutro wyjazd pakujcie się. Rano będziemy koło 5.
-Tak wcześnie?
-No tak..wiesz chcemy dojechać przed nocą..to ja też lecę się spakować. Do jutra pa.
-Pa
Zeszłam coś zjeść i od razu zaczęłam się pakować. Wyszły mi 2 walizki i jedna kosmetyczka. Zadzwonił telefon.
-Hej kotku jak tam pakowanie?
-Już skończyłam a jak twoje?
-Jeszcze nie zacząłem.
-To pośpiesz się. Mamy być u Ros na 5.
-Eh..no dobra zaraz się za to wezmę. Pa
-Paa
Zjadłam obiad z tatą i Amandą i umówiłam się na zakupy z Ros.
Kupiłam sobie spodenki  a Ros spódniczkę.
-Dzięki za zakupy.
-Nie ma za co.
-To do jutra do 5.
-No paa
Wróciłam do domu i spakowałam ostatnie rzeczy, poszłam spać.
Rano wstałam o 4.20. Umyłam się, poczesałam i spakowałam szczotkę do torby. Zjadłam pół kromki chleba z serem i czekałam na Max'a. Pożegnałam się z rodziną i poszliśmy do Ros
-Hej
-Cześć.
-Ale jestem śpiący...
-Nie jest tak źle, pomyśl za niedługo zobaczymy super plażę i spędzimy cały tydzień razem.
-No w sumie.
Przyszliśmy do Ros i wyjechaliśmy. Po drodze wstąpiliśmy do knajpy żeby coś zjeść. Droga się trochę dłużyła ale było fajnie. Nareszcie dojechaliśmy na miejsce. Poszliśmy szybko do naszego pokoju.
Rozpakowaliśmy się i pobiegliśmy na plażę. Kąpaliśmy się mimo późnej pory, chlapaliśmy wodą było na prawdę super. Potem poszliśmy na dyskotekę. Zjedliśmy tam pizzę i wypiliśmy po piwie.
-Niki, niech to będą takie spóźnione urodziny, ok?
-Jeśli zapłacicie to ok.
Wybuchliśmy śmiechem, potem trochę potańczyliśmy. Nagle jakaś laska zaczęła przystawiać się do Max'a. Był dość daleko ale ja to widziałam. Nie był wobec niej obojętny...

Nom to  w końcu dałam  :P Mam nadzieję, że jutro też mi się uda. Jak tam po sylwku i pierwsze dni w sq? ;ppp. Pzdr :*