Powered By Blogger

poniedziałek, 5 września 2011

nowy blog ! ! !

tu jest link jakby ktos chciał , dopiero zaczynam a ten pozostanie bo po co go bede usuwac xD
http://ajstiii.blogspot.com/

niedziela, 4 września 2011

Rozdział 23

Tydzień później .
Wszystko wróciło do normy , pogodziłam się  z mamą i wróciłyśmy do domu , pojutrze do szkoły .
Jako że Max ma już 18 lat przyjechał tu ze mną . Dostał od matki pieniądze i wynajął małe mieszkanie , ma też pracę i chodzi do szkoły .
Moja mama w końcu zrozumiała , że kogoś pokochałam . Ciocia związała się z panem ze stajni jak się okazało Max to jego wnuczek . Za miesiąc mają wesele na które nas zaprosili . Z tego co wiem ojciec wziął ślub z Anną, jednak nie są już małżeństwem , ona jest w ciąży . Wyprowadziła się do swojej matki i tam zaczyna nowe życie. Maciek przeprowadził się z nią a dlatego , że jest to na drugim końcu miasta musiał rozstać się z Kamilą . Nie mam z nią żadnego kontaktu , z tego co wiem za niedługo wyprowadza się za granicę . W mojej nowej szkole były dni otwarte poszłam tam razem z Maxem żeby lepiej ją poznać . Wszystko mi się podobało było tam też wiele osób z którymi będę uczęszczać do klasy , są bardzo mili . Później wybraliśmy się z mamą na zakupy do szkoły , kupiliśmy zeszyty itp . Potem mama zaprosiła nas na obiad , a potem ja z Maxem poszliśmy do kina . Tak minął ten dzień .
Nazajutrz była środa . Zdałam sobie sprawę , że przez to wszystko praktycznie całe wakacje nie jeździłam . Postanowiłam , że zrobię to wieczorem . Mama miała jeszcze urlop więc pojechaliśmy w ten ostatni dzień wakacji nad wodę . Było bardzo fajnie . Potem poszłam jak sobie obiecałam na deskę , tęskniłam za tym .
Wieczorem Max pojechał do mamy na parę dni . Cieszę się , że tak dobrze dogaduję się z mamą . Teraz na prawdę widzę w niej wsparcie i kogoś na kim mogę polegać  , cieszę się z tego .
Rano uszykowałam się do szkoły , podali nam nawet fajny plan , resztę dnia spędziłam łapiąc ostatnie promyki słońca tego lata. Wszytko dobrze się układa .




No to powiedzmy , że to ostatni rozdział , jakoś takoś to zakończyłam może w najbliższym czasie będe pisać coś nowego ale to już chyba na innej stronce . Jak coś to tu podam , 3majcie się ; )

sobota, 3 września 2011

Rozdział 22

Po zjedzonym obiedzie , wyszłam na dwór , usiadłam na huśtawkę . Tak na prawdę wtedy zdałam sobie sprawę , że już nic nie da się zrobić . Miłość mojego życia związała się z moją najlepszą przyjaciółką , czyli tak na prawdę nie miałam po co wracać do domu , poza tym za tydzień zaczynała się szkoła a ja miałam iść do nowego liceum .
Później poszłam się przejść . Po drodze zaczepiła  mnie ta koleżanka Maxa i dała mi wyraźnie do zrozumienia , że mam się od niego trzymać z daleka . Miałam jej dość nie dość , że była pustą lalką z powiększonymi cyckami to jeszcze się rządziła.
Nie miałam co tam robić więc wróciłam do domu , na podjeździe zauważyłam auto mamy , bez wahania uciekłam stamtąd , nie mogłam teraz wrócić do domu .
Mimo gróźb tej dziewczyny pobiegłam do Maxa .
-Laura ? Co ty tu robisz ?
-Mogę tu u ciebie trochę zostać
-Jasne , ale co się stało ?
-Szłam do domu a tam stało auto mojej matki , pewnie przyjechała po mnie , ja nie chce tam wracać .
Łzy poleciały mi po policzkach , Max mnie przytulił . Potrzebowałam wsparcia po ostatnich dniach .
-Przepraszam-odparłam .
-Nie masz za co . Rozumiem cię .
-Tylko ty to robisz .
-Wiesz ... może to i dobrze ? Wiesz , że na mnie możesz liczyć , że zawsze ci pomogę , o ile wiem nie u każdego miałaś takie wsparcie .
-Tak wiem , dziękuję ci za wszystko , ale kiedyś muszę wrócić do ciotki , będą się martwić. Pewnie zabierze mnie do domu .
-Nie chcę, żebyś wyjeżdżała .
-Ja też tego nie chcę ...
Wiesz ... mam dziś urodziny .
-Serio ? Nie wiedziałam...to wszystkiego najlepszego , ale ja dla ciebie nic nie mam.
-Nie musisz nic mieć , najważniejsze , że jesteś .
Pocałował mnie , już po raz drugi , ale tamtym razem to nie było nic prawdziwego teraz coś poczułam.
-Max...
-Laura  , musze ci coś powiedzieć , kocham cię .
Zamarłam , mogłam się tego spodziewać po tym pocałunku ale myślałam , że stara się mnie tylko pocieszyć .
-Ja ...nie wiem co powiedzieć .
-Musisz to zostać , nie pozwolę ci wyjechać .
-Ale jak ...moja matka..
-To wtedy ja wyjadę z tobą.
-Przecież masz tu rodzinę...
-Pogadam o tym z matką ...
-Nie możesz się tak poświęcać...nie dla mnie.
-Jak się kogoś kocha to się robi takie rzeczy...
-Ja muszę wrócić do domu...
-Pójdę z tobą..
-Nie ...co ty przecież..
-Nie , pójdę nie zostawię cię z tym samą.
Po chwili byliśmy na miejscu , najpierw weszłam sama ja , przywitałam się z mamą.
-Co ty tu robisz mamo ?
-Przyjechałam po ciebie , mam urlop możemy spędzić ten urlop razem , może jeszcze gdzieś wyjedziemy .
-Mamo...
Wtedy on wszedł ...
-Dzień dobry paniom - odparł , jestem Max i kocham pani córkę .
Myślałam , że mama dostała zawału , a ciocia tylko się uśmiechała .
-Słucham ?
-Mamo...
-Nie Laura wyjeżdżamy stad , ty nie możesz się z nikim wiązać !
-Ale dlaczego , dlatego , że Maciek jest z Kamilą ?!
-Skąd ty o tym wiesz ?
-Mogłabym spytać o to samo .
-Laura..
-Nie mamo ... wiem , że za tym stoisz .
-Musiałam cię jakoś od niego odciągnąć !
-Jak mogłaś to zrobić wiesz jak bardzo go kocham , to była miłość mojego życia a ty tak go omotałaś że on mnie już nie kocha ! Nienawidzę cię mamo !
Wybiegłam z domu , Max poszedł za mną , ciocia zaczęła krzyczeć na matkę.
-Max zostaw mnie , jak ty możesz mnie kochać nie widzisz co się ze mną dzieje ? Ja nie mogę sobie  z niczym już poradzić mam dość tego życia ! Ty masz całe przed sobą nie marnuj go ze mną!
-Co ty wygadujesz ! Potrzebujesz teraz wsparcia nie zostawię cię , za bardzo cię kocham !
-A co ja mam teraz zrobić , nie mam jak wrócić do domu , a szkoła ?!
-Nie martw się tym załatwimy to , a teraz chodź do mnie ...


Długo nie pisałam bo nikt nie czytał po prostu chciałam , żeby to jakoś dokończyć .

poniedziałek, 8 sierpnia 2011

Rozdział 21

Obudził mnie śpiew ptaków i słońce.
-Hej, wyspałaś się?-odparł cicho Max?
Nie kontaktowałam jeszcze za dobrze. -Yy..tak.
-Twoje ubrania już wyschły, są na krześle, jedynie koszulkę masz trochę brudną więc dam ci jakąś swoją. Szczoteczka do zębów czeka na ciebie w łazience, masz też czysty ręcznik, jeśli chcesz możesz pożyczyć kosmetyki matki a gdy już się doprowadzisz do stanu normalności zapraszam na śniadanie.-powiedział to tak szybko, że nie wiele zapamiętałam.
Nie miałam w ogólne ochoty dźwigać się z łóżka. Ale jednak kiedyś trzeba było to zrobić. Ubrałam się i ogarnęłam twarz. Zeszłam na dół na śniadanie.
Był tam pokaźny talerz kanapek i ciepła herbata, szybko wzięłam się za jedzenie bo byłam bardzo głodna. Po chwili zauważyłam kartkę na której pisało 'jetem z tyłu domu, max ; *'
Gdy zjadłam poszłam tam. Ogród był ogromny, a pośrodku stał  duży basen. Max przesadzał jakieś drzewka.

-Hej.-odparłam
-No hej , jak tam ?
-W porządku , dzięki będę się już zbierać do domu.
-Możesz zostać jeśli chcesz.
-Nie dzięki , i tak już sprawiłam dużo kłopotu..
-Nie prawda, jeśli chodzi o mnie to żadnego.
-Mimo wszystko bardzo ci dziękuję.
-Może cię podwieźć?
-Nie ma takiej potrzeby, to na razie.
-Spotkamy się jeszcze?
-Mam nadzieję...

Wróciłam do domu babci, było ok.12:30 czyli ślub albo trwał albo się już skończył.
-No cześć kochanie jak było?
-Hej, w porządku a u ciebie ?
-A też, wiesz byłam na randce..
-Serio ? Z kim ?
-Z tym panem ze stajni, bardzo go lubie..
-No się cieszę, za ile będzie obiad?
-Za jakieś pół godziny.
-Świetnie, to pójdę do siebie.
W pokoju usiadłam przy łóżku i zaczęłam myśleć...

środa, 20 lipca 2011

Rozdział 20

Moje serce stanęło i mogłam wydusić z siebie tylko cichy jęk.
-Jak...to..?
-Laura...i tak wiesz, że nie możemy być razem. A ja się w niej zakochałem, a ojcowi to nie przeszkadza.
-I chcesz mi powiedzieć, że już mnie nie kochasz? Że ta rozłąka tak po prostu była dla ciebie fajna bo mogłeś pokochać kogoś innego? Przecież to jest moja przyjaciółka!
-Nie wiedziałam o tym.
-I tak ją kochasz a nie wiesz z kim się przyjaźni..
Odwróciłam się do Kamili.
-Jak mogłaś...
-Przecież nie wiedziałam o was!
-Miałam ci dzisiaj wszystko powiedzieć, mieliśmy się spotkać poznałabym was ze sobą a ty co ?! Naraziłam się ciotce, ze tu przyjechałam a co dopiero matce, a to dla ciebie żeby cię zobaczyć!
-Laura-powiedział cicho Max, wracajmy.
Stałam jak wryta 5 minut aż się rozpadało o wszyscy zmokliśmy. Maciek poszedł z Kamilą do domu, a ja z Maxem do auta, nawet się nie pożegnał nic, kompletnie nic.
-Laura...
-Nie gadaj już nic Max! Zawieź mnie tylko do ciotki a ja jej powiem, że się pokłóciłam z tą koleżanką, w ogóle to był zły pomysł, ale i tak ci dziękuję.
-Wsiądź już do auta bo się rozchorujesz.
Moja najlepsza przyjaciółka z miłością mojego życia..nie mogłam się z tym pogodzić, całą drogę płakałam, aż w końcu Maxowi zabrakło chusteczek w aucie i poszedł na stację benzynową aby je kupić i dotankować.
Była gdzieś 5-6 nad ranem gdy dojechaliśmy.
-Zatrzymaj się przed sklepem, nie chce żeby ciocia słyszała jakieś auto pod domem.
-Przecież to jeszcze trochę drogi...zmokniesz...
-Trudno.
-Nie, pojedziemy do mnie tam się wyśpisz, a jutro nie powinno padać.
-Nie mogę, przecież ty masz swoją rodzinę.
-Tylko matkę...poza tym mam pokój na górze..ona na dole,  jest przyzwyczajona, że wracam późno. Poza tym za niedługo będzie wstawać do pracy więc dom będzie pusty, chodź.
Wlokłam się za nim ze zmęczenia, przyniósł mi ciepłej herbaty i dał swoją suchą koszulkę. Wtuliłam się w pościel i zasnęłam.

Krótki bo burza jest a nie chce żeby mi dupło, więc potem będzie jeszcze jeden, baj; *

wtorek, 19 lipca 2011

Rozdział 19

Poszłam szybko do domu cioci, zrobiła właśnie sałatkę do jej jak to mówi wybornych steków.
-Hej ciociu...mam pytanie.
-Tak?
-Mogę dzisiaj zanocować u koleżanki? Poznała ją tu wczoraj i mnie zaprosiła.
-No nie wiem...
-Proszę...
-A kiedy wrócisz?
-No tak postaram się jutro lub pojutrze.
Mówiąc to przypomniałam sobie o Kamili z którą nie gadałam ponad miesiąc. Podziękowałam cioci, spakowałam parę  rzeczy i wyszłam, byłam pod sklepem dużo przed czasem więc wybrałam numer do Kamili.
-Hej...pamiętasz mnie jeszcze?
-No jasne. Co ty  robiłam przez ten cały czas?
-No wiesz trochę sie zdarzyło...jutro będę w mieście spotkajmy się w parku.
-Jutro? No nie wiem czy mogę.
-Proszę, to jedyna okazja...dowiesz się potem czemu, bardzo mi zależy żeby znów cię zobaczyć.
-Zobaczę co da się wykombinować.
-No dzieki...to ja kończę bo wiesz z kasą krucho, to do jutra tak koło 4 ?
-No zobacze, napiszę ci esa jeszcze, na razie.
Max przyjechał, wsiadłam do auta nie pewnie mówiąc cześć.
-Cześć...
-No siema. Jak tam gotowa podbić świat?
-To nie jest śmieszne.
-Sory...i sory za wczoraj, nie powinienem w końcu wiem po co cię tam wiozę.
-Nic się nie stało, słuchaj muszę jeszcze tam spotkać się z przyjaciółką koło 4.
-Jasne, nie ma problemu.
-Dzięki...nie wiem po co to  robisz, przecież nawet się nie znamy.
-Powiedzmy, że mam powód, dobra już ruszajmy jeśli chcemy zdążyć.
-Spoko...
Po paru godzinach byliśmy na miejscu...
Była jeszcze noc więc nikt nas chyba nie zauważył.
-Zaparkuję tam...
-Ok, miałeś mieć jakiś plan..
-Tak wiem, zaraz ci opowiem.
-Spoko.
-Więc...zapukam do drzwi, powiem że jestem jego kolegą i muszę z nim pilnie pogadać, wtedy zaprowadzę go tu i pogadacie.
-Rodzice go nie puszczą...
-Zobaczymy.
-Dobra ja pójdę do drzwi ty czekaj tu, tylko który to dom?
-Ten w kolorze ceglanym.
-Aha..dobra to idę.

Po chwili jego sylwetka znikła za domami.
-Słucham? -odpowiedział głos w drzwiach.
-Witam, mogę rozmawiać z Maćkiem?
-A kto ty?
-Jego kolega...
-Jak masz na imię?
-Max..jestem z drużyny piłkarskiej.
-Zaczekaj...
Maciek przyszedł po chwili.
-Czeeść Maciek-odparł Max.
-Eee?
-Chodź musimy pogadać o tym meczu w niedzielę, zaraz przyprowadzę pana syna do domu, po prostu mam ważną sprawę.
-Dobrze, ale nie za długo.
-Dobra teraz koleś gadaj kim jesteś i czego chcesz?-powiedział Maciek ze zdenerwowaniem.
-Jestem Max i muszę cię gdzieś zaprowadzić.
Stałam przy aucie nerwowo chodząc co chwilę, nawet ulubiona piosenka nie mogła opisać tego jak bardzo chciała się z nim zobaczyć.
-Gdzie ty mnie prowadzisz?!
-Ty za rogiem, idź.
Nagle moje serce stanęło, zobaczyłam go, łzy napłynęły do oczu i zaczęłam biec, on stał jak nie ruchomy wpatrując się we mnie.
Tuż przed jego nosem zatrzymałam się.
-Maciek.
-Laura?-odpowiedział ze zdziwieniem.
-Tęskniłam.
-Co ty tu robisz w ogóle..jak ojciec się dowie...
-Maciek...nie dowie jesteś tu ze mną, nawet nie wiesz ile kosztowało mnie żeby tu przyjechać...kocham cię nadal, wie dzisiaj ślub, ale ja musiałam cię zobaczyć. Nie dopuszczę do tego ślubu..już dawno to sobie obiecałam teraz mogę wreszcie to zrobić.
W tej samej chwili zobaczyłam Kamilę.
-Kamila!
-Laura?!
Rzuciłyśmy się sobie do ramion, a Kamila była całą w szoku.
-Maciek..kocham cię odparłam, jedź ze mną musisz, ja nie mogę tak dłużej bez ciebie.
Przytuliłam go i chciałam pocałować, ale on mnie odepchnął i odwrócił głowę.
-Maciek...-mówiłam ze łzami.
-Laura..ja i Kamila spotykamy się...



Może dzisiaj będzie jeszcze jeden nie wiem..jakiś marny jest bo nie mam ochoty pisać...zmarła moja dalsza ciocia i nie mam humoru, Pa [*]

sobota, 16 lipca 2011

Rozdział 18

Dochodziła 7,  przebrałam się z dresu  w dżinsy, T-shirt i trampki. Włosy zwinęłam w kucyk. Ciocia siedziała u tego pana ze stajni więc napisałam jej kartkę i poszłam.  Byłam trochę spóźniona więc przyśpieszyłam.
-Hej, sory za spóźnienie.
-Spoko, tak się wystroiłaś, że pewno zapomniałaś spojrzeć na zegarek kiedy malowałaś się w łazience.- zaśmiał się.
-Bardzo śmieszne...po prostu oglądałam film i się zapomniałam.
-Dobra, dobra...
-Mhm, to co będziemy robić ?
-Może kupimy coś do picia i się przejdziemy, nie daleko jest las. 
-Dobry pomysł.
Ja kupiłam wodę, on piwo i poszliśmy.
Przez pierwsze 10 minut szliśmy w ciszy, kompletnie nie wiedziałam co do niego mówić.  W końcu on się odezwał.
-Więc...zrobił pauzę. Ile masz lat ?
-Ym..16 a ty?
-17.
-Pijesz piwo...-odparłam
-Tak, chcesz?
-Nie, dzięki.
-Pewnie chodzi ci o to, że nie mam 18 ?
-Trochę...
-To powiem tak, ojciec mi zmarł, matka ciągle pracuje więc nie widzę przeszkód.
-Przykro mi..moja też robi to samo...strasznie się zmieniła.
-Tak to bywa. Mogę obejrzeć twoją bandamkę?
Serce mi zabiło, przecież tam są rany...
-No nie wiem...-odparłam.
-Coś nie tak ?
-W pewnym sensie.
Wiedziałam, że jak to zobaczy to będą pytania, zaryzykowałam.
Dobra masz...bandamka lekko zsunęła się z ręki a on siedział już na murku, schowałam szybko rękę, ale zauważył i spojrzał na mnie błagalnie.
-Nie będę pytał, jeśli nie chcesz.
-Długa historia...
-Mamy dużo czasu, możesz się wypłakać.-zaśmiał się chociaż mnie to wcale nie bawiło.
Opowiedziałam mu wszystko ze szczegółami, że jutro po południu jej miłość życia zniknie, że nie da się nic zrobić. Odparł tylko :
-Gdzie mieszkasz?
-Wrocław.
-Nie zbyt daleko, mogę cię tam zawieźć autem matki, zrobiłem prawko pare dni temu.
Byłam zszokowana.
-Ale ja nie mogę...moja ciocia gdy się dowie..a matka, poza tym on nie wyjdzie z domu.
-Coś wymyślę, a cioci powiesz, że poznałaś tu koleżankę i zostaniesz na noc. Do jutra wrócimy, chyba, że będziesz chciała tam zostać.
-Nie wiem co powiedzieć.
-Powiedz, że się zgadzasz, w końcu nie mogę pić więcej piw nie? -zaśmiał się.
-Dobra, wchodzę w to.
-No to super, to bądź tu hm kurcze..to by trzeba było wyjechać wieczorem...to powiedz cioci, że pójdziesz do koleżanki o 21, a przyjdziesz tutaj i schowasz się za sklepem, i weź jakąś torbę, żeby nie  myślała, że idziesz bez niczego.
-Spoko....i dzięki.
Pocałowała go w policzek a jego usta zeszły niżej...po chwili jednak odwróciła głowę a on pocałował jej włosy.
-Przepraszam, nie mogę.
Poszłam do domu...