Powered By Blogger

niedziela, 24 kwietnia 2011

Rozdział 12

Była noc...nie należała do najcieplejszych a my musieliśmy dalej iść.
-Daleko jeszcze?
-Jesteśmy gdzieś w połowie drogi.
-Jak ty tu tak szybko przyjechałeś?
-Najpierw to taksówką a potem na piechotę.
-Wiesz, że nie musiałeś?
-Musiałem, tyle dla mnie zrobiłaś to się musiałem odwdzięczyć.
-Tylko ci rękę zaopatrzyłam...
-To już coś, poza tym myślę, że dobrze że na siebie trafiliśmy, przecież za chwilę zostaniemy rodziną.
-Gadałeś z nimi może? Wiesz coś o ślubie kiedy i w ogóle?
-Nie mówili nic.
-Tęsknię trochę za mamą..a co z twoim ojcem jeśli mogę spytać.
-Mama go zostawiła, to było już z 2 lata temu jeszcze przed poznaniem twojego ojca. Po prostu się jej znudził po 18 latach małżeństwa.
-To i tak długo, moi mieliby w tym roku 10 lat po, wiem że to dziwne bo ja mam 15, ale po prostu ożenili się 5 lat po moim urodzeniu.
-Może porozmawiajmy o czymś milszym?
-Ok, a o czym?
-Jesteś głodna?
-Szczerze to strasznie.
-To chodź tu jest jakaś stacja benzynowa, może coś mają.
-A masz kasę?
-Coś się znajdzie.
W knajpie śmierdziało dymem papierosowym i siedziało tam pełno pijaków gapiących się na nas, pewno byli zdziwieni, że jesteśmy trzeźwi. Maciek zamówił jakieś jedzenie i usiedliśmy przy pierwszym wolnym stoliku.
Nagle jakiś pijak do nas podszedł i zaczął się do mnie przystawiać.
-Hej! Zjeżdżaj stąd!-krzyczał Maciek.
-Bo co?!
-Bo dużo, chodź stąd Laura.
Szybko wstałam, zabrałam jedzenie i wybiegliśmy z baru.
-Nic ci nie jest?
-Nie dzięki.
-Spoko, Chodź, tam są jakieś pola, usiądziemy tam i to zjemy.
-Ok.
Zaczęło się przejaśniać, z tego co zapamiętałam to w barze była 4, to teraz będzie koło 6.  Znaleźliśmy powalone drzewo i usiedliśmy na nim. Maciek zaczął bawić się jakimś sosem i smarować mi nim nos. Zaczęłam robić to samo, aż w końcu spadłam z drzewa, zaraz za mną Maciek. Patrzyliśmy we wschodzące słońce, było takie czerwono-pomarańczowe, po niebie latały ptaki, było słychać ich ćwierkanie. Jedyne co mnie martwiło to to, że nie było słychać mew, więc blisko do celu nie było. Podniosłam się w z powrotem usiadłam na pień drzewa, Maciek chyba zasnął... Słońce zaczęło palić swoimi promieniami świecić mu po oczach, wtedy się obudził.
-Ej, długo spałem?
-Chwilę.
-Sory, zostawiłem cię tak samą.
-Spoko posiedziałam sobie, fajne są tu widoki, jedyne co mnie martwi to, że nie słychać mew.
-Nie martw się, dojdziemy do hotelu, tylko to musi zająć trochę czasu.
-Ja się boję... boję się, że nigdy nie zobaczę już mamy, taty chodź nie wiem czy chcę go znać..w końcu w ogóle nie przejął się tym, że zaginęłam, mamie pewno też nic nie powiedział. Cieszę się tylko, że mam ciebie, nie wiem co bym zrobiła...*rozpłakałam się*
-Nie płacz, będzie dobrze zobaczysz...nigdy cię nie zostawię...
W tym momencie nasze usta spotkały się ze sobą...

____________________________________
Jak tam Święta ?:D Jeszcze raz wszystkim wszystkiego naj naj naj i do następnego rozdziału. Pzdr;* ;D

piątek, 22 kwietnia 2011

Rozdział 11

Nazajutrz obudziłam się z nowymi myślami. Postanowiłam, że  z Dominikiem to ewidentnie koniec, a to co mnie tu czeka i co mi się stanie to kwestia czasu. Myślałam o Maćku, tacie i mamie. Za pewne ona nie wie co mi się stało.
U MAĆKA:
-Co się stało z tym samochodem?
-Nie mam pojęcia, muszę wysiąść i sprawdzić.
Po 10 minutach
-Niestety, auto się zepsuło.
-Co?! Akurat teraz.
-Przykro mi.
-Niech mi pan powie czy stąd jeszcze daleko do tego domu?
-Z jakieś10 km.
-Trudno idę na piechotę, dziękuję i do widzenia.
-Dasz sobie radę.
-Mam nadzieję.

W HOTELU:
-Kiedy pójdziesz zanieść te pieniądze?
-Dziś wieczorem.
-Nie sądzisz, że powinieneś poinformować jej matkę?
-Może i powinienem..później.

U LAURY:
Już tak na prawdę na niczym mi nie zależało.  Mogłam tu zostać do końca życia bo co to by było za życie po wyjściu stąd. Tymczasem zaczęło się chmurzyć i zaczął padać deszcz. W tych okolicach było tak prawie codziennie więc mnie to nie zdziwiło. Nagle ktoś do mnie przyszedł.
-Cześć-powiedział.
-Kim jesteś?
-Nie ważne, powiedz mi tylko czy twój ojciec dotrzymuje obietnic.
-Nie wiem o jaką sprawę chodzi, ale jeśli o mnie chodzi to dla mnie nie dotrzymuje, ale po co ci to ?
-Bo tak, Jeśli jest tak jak mówisz to możesz  przygotować się na najgorsze, cześć.
Te słowa mnie nie zdziwiły, Zdrzemnęłam się.
W HOTELU:
-Idę zanieść te pieniądze..
-Uważaj na siebie.
U LAURY:
Nagle coś zaczęło szeleścić...podniosłam się i zobaczyłam jakąś sylwetkę za oknem, która zaczęła szeptać moje imię.
-Laura, Laura...
-Kim jesteś?
Osoba weszła przez okno do środka, a że nie było szyb i okno było dość nisko łatwo dało się wejść.
-Maciek?!-Nie mogłam uwierzyć w to co widziałam.
-Laura, w końcu cię znalazłem.
Odwiązał mi z rąk i nóg sznurki, po czym  rzuciłam mu się na szyję.
-Dziękuję-odparłam.
-Nie ma za co, nawet nie wiesz ile przeszedłem żeby cię odnaleźć.
-Nie wiem co mam powiedzieć.
-Chodź uciekamy stąd.
-A jak nas nakryją?
-Nie mogą...musi się udać.
-Posłuchaj, słyszałam jak jeden z nich wychodził po jakąś kasę
-No to tym lepiej, o jednego mniej, Chodź.

TYMCZASEM U OJCA:
-No w końcu, masz kasę?
-Mam...a gdzie Laura?
-Zaraz tu będzie, tylko dam cynk Grubemu żeby ją przywiózł.-
*rozmowa*
-No siema gruby, przywieź panienkę kasa stygnie.
-Ale...jej tu nie ma.
-Co ty pierdzielisz?!
-No nie ma, nie mam pojęcia gdzie może być.
-To szukaj! Nie będę tu stał wiecznie. Jak znajdziesz dajesz cynka, nara.
#godzinę później#
-Długo jeszcze mam tu być?
-Zadzwonię i się dowiem!
Po 5 minutach:
-Idź se już, jak będę coś wiedział to ci powiemy.
-Jak, przecież nie macie mojego telefonu?
-Idź już!
5 godzin później:
-Zapewne jeszcze daleko do hotelu?
-Trochę.
-Coś się stało?
-Nie, po prostu nie wiem co bym zrobił jakby cię nie było.
-Ale jestem.
-I cieszę się, chciałem ci powiedzieć o nim, ale wiedziałem  że coś do niego czujesz więc się powstrzymałem...gdybym ci wtedy powiedział zapewne i tak byś mi nie uwierzyła.
-To już nie ma znaczenia...i tak przestałam go kochać..
-Przykro mi
-Już nie ma czego...jakoś sobie poradzę...chyba.
-Razem sobie poradzimy hm?
________________________________________
Nie wiem już o czym pisać więc rozdziały będą chyba rzadziej, więc jeśli przed świętami już nie dodam to już teraz życzę wam zdrowia, szczęścia no i żeby wam się życzenia pospełniały, smacznego jajka i mokrego dyngusa i do następnego rozdziału. Pzdr:*

czwartek, 14 kwietnia 2011

Rozdział 10

Wiedziałem, że z każdą minutą byłem coraz bliżej, a jednocześnie tak daleko.
Nie mogłem pojąć tego, że jej ojciec się tym nie przejął...

U LAURY:
Kolejny dzień siedzenia tu bez większego powodu. Nie miałam pojęcia po co mnie tu trzymają. Brakowało mi Dominika, ale jeśli to jego wtedy widziałam? Czy on mógł mi to zrobić ?

W HOTELU:
*pukanie do drzwi*
-Dzień dobry mam dla pana list.
-Dzięki..
-Kto to był kochanie?
-Facet z recepcji przyniósł mi jakiś list.
-Otwórz.
Treść listu:
'Jeśli chcesz jeszcze kiedyś zobaczyć swoją córeczkę, bądź na ul.Wrzosowej 54 za 2 dni, razem z 50.000 zł.' 
- Co masz zamiar zrobić ?
-Nie wiem...

U MAĆKA:
-Daleko jeszcze do tej chaty?
-Myślę, że będziemy tam dopiero w nocy.
-Kurde....
-Nie martw się, zobaczysz, że twoja siostra będzie życ.
-W sumie to jeszcze nie jest moja siostra...
-Nasi rodzice to znaczy moja matka i jej ojciec mają się pobrać..
-Aha..rozumiem.
-No, ale już ją tak traktuję. Lepiej teraz niż potem.
-Mądry z ciebie chłopiec.
-Nie zgodziłbym się...
-Jak tam chcesz, każdy w końcu wie swoje.
-Dokładnie.

U LAURY:
Dochodził wieczór...zrobiło się zimno i zerwał się wiatr a że w pokoju nie było szyb w oknach tylko jakieś wyblakłe firany było to doskonale czuć. Nagle ktoś wszedł do pokoju, było ciemno więc widziałam tylko sylwetkę, przypominał mi Dominika...Postać zbliżała się do mnie, miała ze sobą latarkę, którą świeciła mi po oczach.
-Kim jesteś?-odparłam
-Laura...
-Dominik?!
-Ciszej.
-Jak mogłeś!
-Posłuchaj. Pozwolili mnie tu wpuścić tylko dlatego, że widzą jak cię kocham.
-Kochasz?! No dobry żart.
-Laura wiem, że nic nie usprawiedliwi tego co zrobiłem, ale ja musiałem.
-Aha..i na co czekasz z mojej strony?
-Żebyś mi wybaczyła.
-Wiesz co idź lepiej bo marnujesz czas.
-Laura..
-Wyjdź i więcej tu nie przychodź.
Gdy wyszedł rozpłakałam się...jak on mógł jeszcze prosić żebym mu wybaczyła. Zaczęłam się wiercić na podłodze próbując rozwiązać te sznury, nic z tego, były strasznie mocno związane. Przypomniałam sobie o tej ostrej krawędzi z której niedawno leciała mi krew. Postanowiłam poszukać jej rękoma. Po chwili znalazłam coś przypominającego tą właśnie krawędź. Przybliżyłam się tam i zaczęłam pocierać sznurkami o ostry róg. Nie miałam już siły na więcej, upadłam na ziemię i tak siedziałam myśląc co takiego złego zrobiłam, że się tu znalazłam, czy to przez to, że się zakochałam.?

Sory, że dopiero teraz ale nie wiedziałam co mam napisać, chyba umysł poety u mnie wysiada ;//.
I już po testach jutro do sq, szczerze mówiąc gdy oglądałam je w internecie zaczęłam się martwić co będzie ze mną za rok. Pytania dla mnie były cholernie trudne, a matma to już wgl jakiś kosmos..xD Poza tym angielski był łatwiejszy niż na moich zeszłotygodniowych testach kompetencji. I jeszcze ta nowa podstawa programowa, która mówi, że z matmy będę musiała pisać to osobno...Ogólnie to masakra. To trzymajcie się i kolejny myślę, że w weekend. Pzdr:*

poniedziałek, 11 kwietnia 2011

Rozdział 9

Rano obudziło mnie jakieś trzaskanie. Powoli starałam się usiąść, bardzo bolało mnie ciało od tych sznurków i twardej podłogi. Po chwili jaki facet przyniósł mi wodę i kawałek chleba a później jak zwykle zniknął....
TYMCZASEM W HOTELU:
-Mamo, musimy zacząć jej szukać.
-Oj znajdzie się, a teraz wyjdź chcemy pobyć trochę sami.
-Mamo!
-Wyjdź powiedziałam.
-A pan co nic nie powie? Laura zaginęła a pan wole się zabawiać z moją matką?!
-Słuchaj matki.
-S*ka.
Wybiegłem z ich pokoju a oni nawet nie zareagowali. Szukałem w siebie w pokoju tej gazety w której był ten artykuł, pisał tam coś o Annie Pawłowicz.
Poszedłem na miasto i zacząłem wypytywać ludzi. Gdy spytałem o nią jednego mężczyznę odpowiedział, że to jego córka.
-Może mi pan powiedzieć gdzie ona jest? To bardzo pilne.
-A znacie się?
-Nie, ale wiem, że była kiedyś porwana a teraz być może ten sam człowiek porwał moją siostrę.
-Siedzi przy tamtym stoliku.
-Dziękuję.
Szybko do niej podbiegłem.
-Anna?
-Tak a co ?
-Muszę z tobą pogadać.
-Wcale nie musisz - odpowiedziała jedna z jej koleżanek.
-Ada, daj spokój-odparła. Mów o co chodzi.
-Wiem, że kiedyś porwał cię Dominik to prawda?
-Jeśli mamy o tym rozmawiać to cześć.
-Nie czekaj! On być może porwał moją siostrę, musisz mi pomóc.
-W czym?
-Gdzie on cię zabrał?
Po chwili ciszy podała mi ulicę i jak tam dojść.
-Dzięki wielkie, mam nadzieję, że kiedyś będę mógł się odwdzięczyć.
Wziąłem taksówkę i podałem gdzie ma mnie zawieźć.
-Nie może pan szybciej?
-A co ci się tak śpieszy?-odparł staruszek.
-Moja siostra została porwana.
-Dobrze, pośpieszę się.
-Dziękuję.

U Laury:
Nie miałam kompletnie poczucia czasu, nie wiedziałam czy siedzę tu już parę miesięcy, rok czy  2 dni. Po chwili przyszedł do mnie znów ten facet.
-Chodź ze mną-odparł.
-Nie mogę się ruszyć.
Odwiązał mi sznurki i pomógł iść, czułam, że nie chciał tego robić, ale pewnie robił to dla pieniędzy.
-Siadaj tu!-odparł łysy facet w czarnym podkoszulku.
Niepewnie usiadłam i zobaczyłam przed sobą zdj naszej całej rodziny.
-Skąd to masz  - spytałam.
-Po 1 to chyba nie jesteśmy na Ty a po drugie to nie twoja sprawa. Masz mi powiedzieć czy twoi rodzice są rozwiedzeni?
-Są.
-A ojciec ma nową dziwkę no nie?
-Tak, dokładnie tak mogę ją nazwać.
-No i widzisz, w czymś się zgadzamy.
-Czego pan chce?!
-Ty mi tego nie dasz, ale twój ojczulek i owszem. Zaprowadź ją z powrotem.
-Jasne.
Znów wróciłam w to samo miejsce.
-Pan nie chce tego robić, prawda?
-Nie mogą z tobą rozmawiać.
-Niech pan powie.
-Nie mamy pieniędzy a z czegoś muszę utrzymać żonę i dzieci.
-Przecież jest tak wiele innych sposobów na zarobienie pieniędzy.
-Muszę już iść.
Odszedł a ja położyłam się na ziemi z bólu.

U MAĆKA:
-Daleko jeszcze do tego lasu?
-O, mój drogi jeszcze kupa czasu za nim dojedziemy.
-To się chyba nie wypłacę za kurs.
-Powiedzmy, że robię to z dobrego serca.
-Dziękuję.
Chciałem tam być jak najszybciej, musiałem jej pomóc...

Sory, że taki krótki ale nwm co mam już napisać xD I sory, że dopiero teraz nowy, ale cały zeszły tydzień miałam jakieś testy kompetencji z całego roku masakra jakaś...
Teraz mam 3 dni wolne bo 3 gimn piszą testy więc jutro postaram się coś dodać. Pzdr:*

piątek, 1 kwietnia 2011

Rozdział 8

Kolejny dzień nad morzem zaczął się tak samo jak każdy, śniadanie, wyjście na plażę i opalanie się. Trochę mnie męczyło wczorajsze zachowanie Maćka. O co mu mogło chodzić..to pytanie chodziło mi po głowie cały czas. Na obiadu umówiłam się z Dominikiem.
-Hej kotku.
-Hej.
-Jak tam u ciebie?
-Wszystko ok a u ciebie?
-Gdy jestem przy tobie to wszystko jest najlepiej na świecie.
-Ymm...
-Mam dla ciebie niespodziankę.
-Ta jaką?
-Zabieram cię pojutrze na wycieczkę.
-Gdzie?
-Zobaczysz, ale mogę cię zapewnić, że będzie super.
-No to super.
-Na pewno wszystko ok?
-Tak.
-Co zjesz na obiad.
-Nie wiem, wezmę to co ty.
Cieszyłam się, że kogoś mam, ale Maciek..skoro powiedział, że to nic ważnego może tak rzeczywiście było.  Postanowiłam, że pojadę, musiałam coś ze sobą zrobić. Po obiedzie wróciłam do hotelu i zamknęłam się w pokoju. Po pewnym czasie ktoś zapukał do drzwi, nie słyszałam nic bo miałam w uszach słuchawki. Zaczął dzwonić telefon:
-Halo?
-No Laura, możesz mi otworzyć? Stoję pod twoim pokojem 10 minut.
-Jasne.
Zerwałam się i pobiegłam do drzwi.
-Sory, miałam w uszach słuchawki i nic nie słyszałam.
-Spoko..chciałem tylko spytać czy nie napiłabyś się czekolady.
-Chętnie.
-To zaraz wrócę, tylko się nie zamykaj.
-Spoko.
Po 10 minutach wrócił i poszliśmy na balkon.
-No co tam nowego u ciebie siostra?
-Dominik zaprosił mnie pojutrze na wycieczkę.
-Pojedziesz?!
-No tak, zgodziłam się.
-Aha...
-Słuchaj Maciek, o co ci chodzi? Jesteś jakiś dziwny od wczoraj.
-Ja? Nie..zdaje ci się.
-No na pewno. Wiesz, że możesz mi wszystko powiedzieć, kiedy tylko chcesz.
-Wiem, ale to chyba nic ważnego.
-Ale wiesz jeśli by coś...
-Jasne, powiem ci, to wiesz co chyba będę szedł do siebie.
-Ok, dzięki za czekoladę i rozmowę.
-Spoko.

2 dni później-wycieczka.
Dominik przyjechał po mnie już o 9. Powiedział, że nie będzie to długo trwało. Miejsce było tak piękne jak w jego opowiadaniach. Zaprowadził mnie na obalony pień drzewa i usiedliśmy. Później zaczęliśmy się całować i gadać. Było super, w ogóle nie chciałam wracać do hotelu.  Zbliżał się wieczór, Dominik powiedział, że idzie nazbierać patyków na ognisko bo robiło się zimno. Nie wracał już pół godziny zaczęłam się martwić, fona też nie odbierał. Postanowiłam pochodzić po okolicy, bolały mnie już nogi więc przystałam. Nagle poczułam, że ktoś zasłonił mi oczy rękoma.
-Dominik, gdzie ty byłeś tyle czasu?-spytałam.
Nikt nie odpowiedział, tylko ktoś zasłonił mi oczy i porwał...
Ocknęłam się dopiero rano..podejrzewałam, że ktoś coś mi podał bo pamiętam tylko ból ręki, spojrzałam na nią i było widać ślad po igle. Ruszyłam się gwałtownie chcąc uciec. Ale zorientowałam się że mam związane ręce, nogi i miałam zaklejone usta,  żadna siła nie pozwoliła mi się uwolnić, siedziałam tam sama a po chwili ktoś wszedł do środka. Za zamykającymi się drzwiami zauważyłam jakby Dominika przyjmującego jakieś  pieniądze.  Osoba która weszła do pokoju odkleiła mi taśmę z ust i karmiła jakimś starym chlebem, jednocześnie dawając pić przy czym zostałam cała oblana. Wydusiłam z siebie tylko tyle 'Kim jesteś i czego ode mnie chcesz'. Osoba nic nie powiedziała, przykleiła mi tylko nową taśmę i opuściła pomieszczenie. Zaczęłam płakać i drzeć się. Nikt jednak nie przyszedł. Strasznie się wierciłam przy czym zahaczyłam o coś i z ręki poleciała mi krew. Okropnie mnie bolało..łzy leciały mi jak wodospad a myśl, że tam za drzwiami mogłam widzieć Dominika strasznie mnie przerażała. Czy on zorganizował tą wycieczkę, poszedł sam po te patyki tylko dlatego żeby mnie porwano? I kto go do tego zmusił? Nie miałam już siły,  drzeć się, wiercić a co dopiero myśleć. Marzyłam żeby znaleźć się w swoim domu, w moim własnym pokoju i żeby nigdy tu nie przyjeżdżać. Bałam się co oni mi zrobią, zabiją czy będą czekać na okup, Dominik mi pomoże czy nie. Zmęczona myślami zasnęłam....

No taki krótki ;) Na filmie było zajebiście, prawie się poryczałam a jak wyszłam to ponoć miałam przerażoną minę xD I Kasi babcię bardzo polubiłam poza szczegółem, że powiedziała do mnie Klaudia a mam do tego imienia mały uraz.  Polecam wam go strasznie, a z drugiej strony nie bo psyche mam zepsutą. Nie będę wam go opisywać chyba, że chcecie, ale to napiszcie w komentach xD A jeśli ktoś był to niech napisze swoje wrażenia. Poza tym to jak zwykle z Kasią uganianie się za przystojnymi brunetami typu skate, oglądanie desek i ciuchów. Co to za masakra, że każdy koleś prawie za rękę z laską, ten ładny brunet to tylko jeden wyjątek ;) No i szczęście, że miałam legitymację bo by nas nie wpuścili bo to od 15, ja już mam ale gorzej z Kasią i że tak powiem uratowałam jej dupę xD Chcemy iść jeszcze raz, film bardzo psychiczny i  odzwierciedlał też moje własne problemy więc oglądało się lepiej. Już po filmie trochę trudno było wrócić do rzeczywistości, szczególnie po takim. I poza kolesiem który mi kopał w krzesło i który zdjął buty i nieźle pojechało to nic więcej. Nie mogę słowami wyrazić jaki ten film był, wiem tylko że był mi strasznie bliski. Kto wie o czym jest to wie dlaczego.
Podam wam też 2 super piosenki z filmu:
Billy Talent-Nothing to lose
Wet fingers-Turn me on.
To kończę bo za chwilę notka pod rozdziałem będzie dłuższa niż sam on. Pzdr:*