Powered By Blogger

wtorek, 29 marca 2011

Rozdział 7

Rano obudziłam się koło Maćka, w ogóle nie chciało mi się wstawać pod kołdrą było tak ciepło i fajnie, czułam że się z Maćkiem dogadamy i jakoś się zaakceptujemy jako rodzeństwo.
-Czcześć..
-No siema śpiochu, chyba czas wstawać hm ?
-Nie chce mi się. -powiedział przeciągając się.
-No wstawaj bo muszę pościelić.
-Dobra, już idę do siebie.
-Ale idź się umyć i przebrać a nie spać bo zaraz schodzimy na śniadanie.
-Jaaasne.
I tak wiedziałam, że pójdzie się położyć, ja sama zaś poszłam się umyć i ubrałam czerwone rurki, koszulkę i trampki. Poszłam zajrzeć do Maćka,  siedział o dziwo ubrany i gotowy do wyjścia. Był smutny i patrzył na swoją rękę już bez bandaży. Umówiłam się z Dominikiem po śniadaniu, nie mogłam się już doczekać.
Za godzinę byłam już na miejscu.
-Hej.-powiedziałam.
-No siema kochana.- dał mi mocnego buziaka w usta, speszyłam się.
-Coś się stało?-Mówiąc to chwycił mnie za rękę.
-Nie nic...
-To co robimy? Może masz ochotę na lody?
-A nie możemy po prostu  pochodzić?
-Jasne czemu nie, to chodź znam fajne miejsce.

Rzeczywiście było bardzo miło i fajnie, ale byłam jakaś nieswoja.  Powiedziałam, że boli mnie głowa i musiałam wracać do hotelu. W hotelu poszłam na balkon i leżałam na leżaku ze słuchawkami w uszach. Później wyszłam...

Tymczasem u Maćka:
Wyszedłem na spacer..nie wiedziałem już co ze sobą zrobić, jakiś kolo rozdawał gazety to wziąłem, nie chciało mi się czytać, ale wpadł mi w oko artykuł o jakimś Dominiku. Usiadłem w knajpie i zamówiłem cole. Zacząłem czytać ten artykuł, Brzmiał mnie więcej tak:
"Poszukujemy Dominika Kwiatkowskiego, pseudonim 'Domin' za porwanie niejakiej Anny Pawłowicz, jeśli ktoś go widział prosimy dzwonić pod numer telefonu..."
Zerwałem się z krzesła i chciałem biec do Laury. Niestety nie było jej w hotelu a telefonu nie odbierała. Zacząłem jej szukać po całym mieście. Nie mogłem znaleźć postanowiłem wrócić do hotelu i tam czekać.
W końcu wróciła.
-Laura!
-Co się stało?
-Jak to dobrze, że wróciłaś!
-Nie rozumiem cię.
-Byłaś teraz z Dominikiem?
-Nie, sama się przeszłam. Ale o co ci chodzi?
-Nie dobra..o nic..-postanowiłem jej na razie nic nie gadać, może to nie o niego chodziło.
-Na pewno wszystko ok?
-Tak na pewno.
-To ja pójdę do siebie.
-Ok.

Sam już nie wiedziałem, czy jej mówić czy nie. Postanowiłem z tym trochę poczekać...


Dzisiaj taki krótszy, ale postaram się, żeby w czw był jakiś lepszy, i dzięki za miły seans ;). Pzdr:*

poniedziałek, 28 marca 2011

Rozdział 6

Z rana obudził mnie budzik, którego nie włączałam. Zwlokłam się z łóżka i poszłam wziąć prysznic. Ubrałam się i poszłam do pokoju ojca.
-Kiedy idziemy na śniadanie? I kto załączył mi budzik?!
-Spokojnie, za pół godziny a budzik włączyłem sam, bo wiedziałem, że zapomnisz.
-Dobra..to idę do siebie.
Pograłam trochę na komputerze i posłuchałam muzyki. Nagle do pokoju wszedł Maciek.
-Ej, tata każe już zejść na śniadanie.
-Jasne, dzięki.
-Spoko-uśmiechnął się lekko.
Zeszliśmy na dół do restauracji hotelowej i zjedliśmy śniadanie. Później poszliśmy na plażę. Ubrałam kostium kąpielowy i zaczęłam smarować się kremem do opalania, później położyłam się na kocu. Miałam na nosie okulary przeciwsłoneczne ale czułam jakby ktoś na mnie patrzał. Wstałam i odwróciłam się, za mną stał wysoki brunet a stroju kąpielowym.
-Yy..znamy się?
-Nie..ale mam nadzieję, że to się zmieni.-szeroko się uśmiechnął.
-Więc Laura jestem, a ty ?
-Dominik.
-Miło mi.
-Mi bardziej.
-To fajnie, jesteś tu z rodziną?
-Nie, z bratem i kumplami, a ty?
-Z ojcem i jego nową wybranką no i jej synem.
-A no to nie za miła atmosfera chyba.
-Trafiłeś w dziesiątkę.
-Może dałabyś mi swój numer telefonu albo gg popiszemy hm?
-Jasne.
Zapisał dobie w komórce moje gg i odszedł. Zaczęłam uśmiechać się sama do siebie po jakichś 5 minutach położyłam się na koc z powrotem. Po paru godzinach wróciliśmy do hotelu na obiad, ojciec poszedł z Anią na spacer a ja i maciek zostaliśmy u siebie w pokojach. Czym prędzej włączyłam komputer i sprawdziłam czy ktoś napisał. Była wiadomość od nieznanego numeru, brzmiała tak 'Hej, tu Dominik :*' szybko odpisałam 'Siema, fajnie że napisałeś bo już myślałam, ze nigdy nie pogadamy :)' Rozmowa się rozwinęła i gadaliśmy tak dobre parę godzin.  Po chwili usłyszałam jakiś krzyk za ścianą. Pobiegłam szybko do pokoju Maćka a tam on siedział z zakrwawioną ręką i łzami na policzkach, podeszłam do niego szybko.
-Maciek co ty robisz?!
-A nie widać?!
-Czekaj pójdę  po apteczkę.
Szybko zdezynfekowałam rany i zawiązałam bandażem.
-Jesteś w tym niezła.-odparł
-Nieraz coś opatrywałam, jedyne czego nie to własne ręce. Chcesz o tym pogadać?
-Może byśmy poszli na spacer?
-Jasne, tylko czekał wyłączę komputer.
Pożegnałam się z wielką niechęcią z Dominikiem, ale powiedziałam, że jutro możemy się spotkać.
Wyszłam z Maćkiem na dwór, chodziliśmy po uliczkach i milczeliśmy. W końcu się odezwał.
-Mogę z tobą o tym pogadać?
-Jasne.
-Bo wiesz..w sumie to nie mam z kim a matka to..szkoda słów, jej to bym się nigdy nie zwierzył. Sory, że tak mówię, ale wolę gadać z kimś obcym niż z matką.
-Rozumiem cię, mam tak z ojcem.
-Więc..miałem dziewczynę musieliśmy się rozstać na czas tego jebanego wyjazdu i ona mi napisała esa, że miesiąc to za długo, że to nie ma sensu i jest z jakimś frajerem ze starszej klasy. Kochałem ją i dlatego.
-Rozumiem cię..też miałam chłopaka jeśli można to tak nazwać..był strasznie bogaty i tylko to go obchodziło, ja nie cierpiałam może to dziwne, ale nie było po czym, on kochał tylko pieniądze.
-Też cię rozumiem.
-No to się chyba dogadamy.-odparłam a on zaczął się śmiać.
-Dzięki, że mogłem z tobą pogadać wiesz jak z siostrą.
-No w sumie to jesteśmy prawie rodzeństwem.
-Widziałem, że kogoś poznałaś dzisiaj.
-Ta..Dominik fajny koleś nawet piszemy na gg.
-Tylko wiesz uważaj siostra.
-Jaanse braciszku.
-To co wracamy do hotelu?
-Ok.
Gdy wróciłam nalałam sobie soku i szybko weszłam na kompa. Dominik akurat siedział.
Wytłumaczyłam mu dlaczego musiałam  zejść tak nagle, zaproponował żebyśmy się dzisiaj spotkali, zgodziłam się. Ubrałam się, umalowałam i wyszłam. Miało to być na plaży w tym samym miejscu w którym się spotkaliśmy. Zauważył mnie już z daleka więc podszedł.
-Heej.-pocałował mnie w policzek.
-No hej.-uśmiechnęłam się.
-To co robimy?
-Tak szczerze to jestem strasznie głodna.
-To może frytki?
-Spoko.
Łaziliśmy po mieście i gadaliśmy, fajnie mi było z jego obecnością.
-Wiesz co, będę już leciała do hotelu bo ojciec i tak mi da niezły opieprz.
-To chodź cię odprowadzę.
Po 10 minutach byliśmy na miejscu.
-No to dzięki i do zobaczenia kiedyś tam.
-Jasne. -dał mi buziaka w policzek i odeszłam.
Weszłam do pokoju i był tam Maciek.
-Hej, jak tam?
-Właśnie mam mały problem.
-No jaki?
Pokazał mi swoją rękę, bandaż był czerwony.
-Czekaj, zmienimy opatrunek.
-Dobrze, że się starzy o nic nie pytają..
-Nie zauważyli?
-Oni są zajęci tylko sobą.
-No w sumie to masz rację, nie dostałam opieprzu to jakieś święto, no i już bandaż zmieniony.
-Dzięki bardzo, jak tam było?
-Spoko nawet.
-Mogę tu trochę u ciebie posiedzieć?
-Jasne.
Położył się na łóżku a rękę na wszelki wypadek wsadził pod kołdrę, ja siedziałam obok niego z laptopem i pisałam z Dominikiem....

Sory, że wcześniej nie było, ale postarałam się dodać dziś. Jutro nie wiem czy dam, ale w środę na pewno nie bo jadę z kumpelą do kina na 'Salę samobójców' i na jakieś zakupki do Focusa ;)) Więc albo jutro albo koło czwartku kolejny. Pzdr :*

piątek, 25 marca 2011

Rozdział 5

-To jest Tomek.
-Hej-powiedziałam.
-Część-odpowiedział z uśmiechem.
-To co idziemy na lody?-spytała Kam
-Jasne-odpowiedzieliśmy chórem
W czasie drogi Kam i Tomek chwycili się za ręce i już wiedziałam, dlaczego Kam mi go przedstawiła.
Fajnie spędziliśmy popołudnie, Tomek poszedł do domu a Kam do mnie.
-A skąd ty go w ogóle znasz?
-Byłyśmy u niego na imprezie, nie pamiętasz?
-A no tak, teraz kojarzę, zjesz coś?
-Jasne.
-To zamówię pizzę, z kurczakiem chcesz?
-Spoko
Po 30 minutach zjadłyśmy pizze i oglądałyśmy filmy. Kam została na noc...
Rano ogarnęłyśmy dom i siebie, zjadłyśmy śniadanie i poszłyśmy na spacer. Wieczorem Kam poszła do domu a ja  siedziałam sama w swoim, odliczając dni do wyjazdu...
29 Czerwca:
Dzień przed wyjazdem, jednocześnie nie mogłam się doczekać i nie chciałam jechać z nimi. W sumie morze, piasek, woda niezły pomysł żeby się wyluzować. Pakowałam ostatnie rzeczy, bluzki i inne ciuchy, kosmetyki spakuję jutro i zostawię tylko to w czym pojadę, poszłam na dół po lody truskawkowe. Zadzwonił telefon:
-Cześć córcia.
-Cześć...
-Jak tam spakowana?
-Ta
-To dobrze..jutro będziemy po ciebie o 6.
-Co?! Tak prędko?!
-No tak..mamy w planie dojechać tam w okolicach południa.
-Dobra, najwyżej odeśpię w aucie, to nara.
-Pa i wyśpij się.
Udawał, że się mną interesuje..co jak co ale udawaną troskę mogłam odróżnić znakomicie. Jedząc lody na balkonie z wyciągniętymi nogami obserwowałam las, miałam na niego super widok. Później spotkałam się z Kam, żeby się pożegnać, w końcu nie będziemy się widzieć przez miesiąc, a po paru godzinach poszłam spać..
Nazajutrz wstałam już o 4.30, umyłam się i porobiłam wszystko tak żeby mieć już wszystko spakowane. Była 5.50, czekając na nich zjadłam batonika. W końcu przyjechali, wysiedli z auta a ja nie bardzo wiedziałam jak mam się zachować.
-No cześć córcia
-Cześć
-Dzień dobry Lauro-powiedziała jego...nowa
-Dobry..
Z auta nie wyszedł tylko jej syn, pewno też nie bardzo był zainteresowany tym wyjazdem.
-Daj te walizki wsadzę je do bagażnika, a wy wsiadajcie.
-Chodź Lauro, przedstawię cię mojemu synowi.
-Ta.
Wsiadłam do auta i siedział po lewej stronie.
-Maciek, przywitaj się.
-Siema, Maciek jestem...
-Hej, ja Laura.
-I jak, dzieci siedzicie?-odparł tata.
-Ta-powiedziałam za nas obu.
Maciek wtulił się w swoją bluzę i spuścił sobie czapkę na oczy i nie był zbytnio zadowolony. Ja włożyłam słuchawki do uszu i przykryłam się kocem bo z rana było dość zimno. Jazda była długa i nie zbyt przyjemna w tym towarzystwie. Popisałam trochę z Kamą  i zasnęłam na chwilę, tak bardzo, że ojciec musiał mnie dobudzać.
-Już jesteśmy Laura.
-Dobra..już idę..
Przyjechaliśmy do hotelu, weszłam o swojego pokoju, był nawet spoko. Od razu wskoczyłam do wanny i się odprężyłam, później poszłam się zdrzemnąć. Po 3 godzinach trochę się wyspałam, ubrałam się i poszłam do ojca.
-Cześć, co ja mam robić?
-Poczekaj w pokoju za chwilę pójdziemy na plażę, jeśli mogłabyś to powiedzieć Maćkowi..
-Jasne..
Weszłam do jego pokoju, był dość mroczny.
-Hej..za chwilę będziemy wychodzić, kazali mi to przekazać.
-Jasne..
Nie był zbytnio rozmówny, no ale co poradzić. W końcu zeszliśmy na dół i poszliśmy na plażę, zachód słońca był mega..spędziłam tam większość siedziałam na jakimś pniu a Maciek na drugim końcu jak zwykle klikał w komórkę.  Po kolacji wróciliśmy do hotelu na noc..

No nareszcie dodałam, wiem, że dość późno ale ta nauka i jeszcze takie inne problemy i nie było czasu, jutro postaram się dać kolejny. Pzdr:*

sobota, 19 marca 2011

Rozdział 4

Pierwszy dzień wakacji, strasznie się cieszyłam. Był 23 więc za tydzień wyjeżdżamy, w sumie to się cieszyłam, a z drugiej strony nie byłam najszczęśliwsza, że muszę jechać z ojcem i jeszcze tą lafiryndą. Umówiłam się z Kamą, że pójdzie ze mną na deskę. Potem poszłyśmy na frytki i wróciłam do domu.
-Hej, Laura możemy chwilę pogadać?
-Jasne.
-Z tego wszystkiego nie powiedziałam ci kiedy wyjeżdżam, więc w sobotę, będziesz musiała być trochę sama w domu chyba, że chcesz do czasu wyjazdu zamieszkać w ojca.
-Nie ma mowy, możesz być pewna, że gdy wrócisz dom będzie jeszcze stał.
-No ja mam nadzieję, jesteś głodna?
-Nie, zjadłyśmy z Kamą frytki, pójdę do siebie.
-Ok
Zadzwoniła do mnie Kamila i spytała czy nie poszłabym na imprezę do jej kumpla, zgodziłam się bo nie miałam  ochoty siedzieć w domu.
Ubrałam dżinsowe spodenki, T-shirt i trampki i czekałam na Kam. Po 10 minutach przyszła i poszłyśmy na imprezę. Kam przywitała się z kumplem i mi go przedstawiła, miał na imię Tomek i wydawał się miły. Wzięłyśmy sobie picie i poszłyśmy na taras.
-Fajnie tu nawet.
-No tak.
-Nigdy nie gadałaś, że masz takiego bogatego kumpla.
-A bo to syn znajomych rodziców, czasem tu bywałam jak zapraszali ich na grilla i się zakolegowaliśmy.
-Aha..no to fajnie. Idziemy potańczyć?
-Jasne.
Po ok.3 godzinach wracałyśmy do domu. Gdy tylko weszłam rzuciłam się na lodówkę bo byłam strasznie głodna. Zrobiłam całą górę kanapek, nalałam soku i poszłam do siebie. Usiadłam na parapet i zaczęłam jeść.
Potem obejrzałam tv i poszłam spać.
NA DRUGI DZIEŃ:
Strasznie nie chciało mi się wstawać, wywlokłam się jakoś z łóżka i poszłam do łazienki, zajrzałam do mamy.
-Hej, mamo co robisz?
-Pakuję się.
No tak zapomniałam, że jutro wyjeżdża.
-Pamiętaj mamo, żeby się o mnie nie martwić. Poradzę sobie tu do czwartku.
-Cieszę się. Pójdę przygotować obiad.
NAZAJUTRZ:
Była 8, przez mgłę słyszałam jakieś szumy na dole. Postanowiłam zejść i zobaczyć.
-Mamo, ty już wyjeżdżasz?
-Tak, pieniądze masz w szafce koło szklanek, w lodówce tyle jedzenia żeby wystarczyło do czwartku, tylko proszę zjedz wszystko bo przez miesiąc nikt tu nie będzie gotował.
-Jasne, dzięki i trzymaj się, będę tęsknić.
-Ja też, muszę lecieć bo się spóźnię na samolot, pa
-Pa.
Wróciłam się do pokoju i zasnęłam. Wstałam po 12 bo zadzwonił dzwonek do drzwi.
-Kama?
-No ja a kogo się spodziewałaś, a ty jeszcze w piżamie? Ubieraj się wychodzimy.
-Dokąd?
-Zobaczysz.
Pobiegłam szybko na górę, umyłam się wyprostowałam włosy, ubrałam się i zeszłam na dół.
-To gdzie mamy iść?
-Zamknij dom i chodź.
Szłyśmy ok 10 minut.
-Lauro poznaj...


Taki sobie ;) Dziękuj wszystkim za życzenia przy poprzednim  rozdziale ;))). Pzdr:*

piątek, 18 marca 2011

Rozdział 3

Mijał tydzień za tygodniem, o powrocie ojca do domu nie było mowy. Mama już się chyba z tego pozbierała, najgorzej będzie przy rozwodzie..
Wielkimi krokami zbliżały się wakacje. Opowiedziałam mamie o tych kempingach jednak ona powiedziała, że musimy porozmawiać.
-Coś się stało?
-Bo widzisz..ojciec chce cię zabrać na wakacje.
-Co?! Nigdzie nie pojadę!
-Ale posłuchaj, ja muszę wyjechać służbowo, a ty przynajmniej fajnie spędziłabyś czas nad morzem.
-Czy miałaby jechać z nami ta lafirynda?
-Tak, z jej synem, podobno ma 17 lat.
-Ja piernicze, mamo..
-Córciu, jedź proszę cię, zobaczysz, że będzie fajnie.
-Dobra, skoro chcesz..a na ile?
-Na cały lipiec.
-Tak długo? Kurde..
-Podobno ojciec wynajął jakiś apartament i będziesz miała luksusy.
-Ta fajnie..ja idę do siebie.
-Dobrze.
Dziś był  15 czerwca czyli za równo tydzień będę wolna, a ostatniego mamy wyjechać.
Powoli już miałam w głowie to co chciałabym zabrać ze sobą, krótko mówiąc miała to być cała szafa i pół łazienki nie wliczając wanny, kibla i umywalki. Umówiłam się, że przed wyjazdem pójdę z Kamą na zakupy. Teraz w szkole był już luz, oceny w miarę, więc mogłam trochę poleniuchować. Włożyłam słuchawki i leżałam sobie na łóżku. Już za dwa dni miała być rozprawa a sądzie, a ojciec już planował ślub. Miałam ochotę żeby zniknął raz na zawsze i się więcej nie pokazał. Spakowałam się tylko do szkoły i wzięłam prysznic.
DWA DNI PÓŹNIEJ:
Nadszedł dzień rozprawy, był piątek więc nie poszłam do szkoły, żeby wspierać mamę. Po dwóch godzinach było po wszystkim, dostali rozwód. Tata zabrał tylko swoje rzeczy a resztę zostawił nam, z tego się ucieszyłam. Potem poszłam z mamą do domu, posiedziałyśmy potem zrobiłam obiad i zaczynałam się powoli pakować. Wzięłam na razie te rzeczy, których do wyjazdu nie użyję, ku mojemu zdziwieniu pół torby było już zajęte. Potem poszłam na krótki spacer i weszłam do sklepu bo zapomniałam, że pani kazała nam kupić żyletki do cięcia bibuły, było to dopiero na poniedziałek, ale już kupiłam.Wróciłam do domu i położyłam się spać.
ŚRODA:
Zakończenie roku, wreszcie, na 8 mieliśmy do Kościoła a później do szkoły. Na wygłoszeniu mowy przez dyrektorkę jak zwykle połowa spała. Po życzeniach udanych wakacji od nauczycielki mogliśmy wyjść. Poszłyśmy z Kamą prosto do galerii. Kupiłam sobie 2 bluzki skate i trampki na wyjazd. Potem poszłyśmy na pizzę i na spacer. Później resztę dnia spędziłam na desce.

Taki urodzinowy rozdział bo mam dzisiaj uro ;pp
jutro prawdopodobnie będzie następny. Pzdr:*

środa, 16 marca 2011

Rozdział 2

-Mamo co się stało?!-mówiłam z przerażeniem.
-Tata...
-Co on?
-Ma inną..
-Co?! Jak on mógł! Gdzie on teraz jest?
-Nie wiem.
-Mamo strasznie mi przykro.
Mama mnie mocno przytuliła, a ja czułam się bezradna, po tych wszystkich latach razem tata odszedł, w zasadzie to jeszcze nie odszedł, ale na pewno to zrobi. W głowie miałam tysiące myśli uratowania tego związku.
-Pójdę się położyć.
-Dobrze, to dobranoc.
-Pa.
Ja sama poszłam do łazienki wziąć kąpiel i się zrelaksować. Wiem, że to może wydawać się dziwne, ale ja jakoś nie byłam zrozpaczona po rozstaniu z Pawłem, było minęło. Zrobiłam sobie kanapki z serem i pomidorem i poszłam do siebie. Zaglądnęłam w książki, nie było za dużo zadane na poniedziałek więc postanowiłam się położyć spać.
Na drugi dzień w domu nikogo nie było oprócz mnie. Zadzwoniłam do mamy i powiedziała, że poszła na zakupy, starałam się też dodzwonić do ojca, ale bez skutku. Nie czekając dłużej na mamę poszłam sama do Kościoła, gdy wróciłam po domu roznosił się piękny zapach obiadu.
-Hej mamo, ale super pachnie.
-Dziękuję, a ty byłaś w Kościele?
-Tak byłam.
-Pomożesz mi porozkładać talerze?
-Jasne, tylko umyję ręce.
Po obiedzie poszłam wsadzić głowę w książki, trochę się pouczyłam na ostatni sprawdzian w tym roku, a byłam w 2 klasie gimnazjum. Później poszłam na spacer żeby sobie parę rzeczy przemyśleć, usiadłam w parku i zobaczyłam jakąś parę idącą za rękę. Po dłuższym przyglądaniu się zobaczyłam, że to ojciec. Odprowadzał tą panią do domu, gdy odchodził już podbiegłam do niego.
-Jak mogłeś?!
-Laura, co ty tu robisz?
-A co to ma za znaczenie! Jak mogłeś zostawić matkę do jakiejś...
-Uspokój się, między nami dawno się nie układało, po prostu zakochałem się na nowo.
-Wiesz co powiem ci jedno, jeśli ja zrobię kiedyś tak jak ty przynajmniej będę mogła powiedzieć, że miałam dobrego nauczyciela, a mamie należą się jakieś wyjaśnienia, mi nie musisz nic mówić, ale z nią to raczej z rozsądku tak, ale ty go nie masz jak widać, cześć.
-Laura, jak ty się odzywasz?!
-Tak jak mi się podoba, no idź do niej się teraz poskarżyć, droga wolna.
-Przestań.
Nie słuchając go szłam przed siebie, cieszę się, że mu to wszystko powiedziałam, za niedługo przecież miała być rocznica ślubu. Muszę wracać do mamy..
W domu mama zaproponowała żebyśmy obejrzały jakiś film, zrobiła już popcorn. Zgodziłam się.
To był nasz dom. Mieszkaliśmy tu od zawsze, nigdy się nie przeprowadzaliśmy. Nie dopuszczałam do siebie myśli, ze teraz gdy rodzice się rozwiodą mam się wyprowadzać. Miałam tu Kamilę i swoje ulubione miejsca, nie chciałam tego zmieniać. Film się skończył i poszłam spać.
Do szkoły miałam na 8, więc wstałam o 7. Szybko zjadłam śniadanie i ubrałam rurki, T-shirt, trampki i bluzę, wzięłam torbę i poszłam do szkoły. Jak zwykle z Kamilą plotkowałyśmy na każdej przerwie. Powiedziałam jej o rodzicach, całą drogę do domu milczałyśmy. W domu zjadłam obiad i posiedziałam z mamą. Poszłam robic zadanie i gdy zeszłam na dół mama krzątała się w kuchni a na stole jedzenia było jak dla pługu wojska.
-Mamo, kto to zje?
-Ojciec ma przyjść.
-Po co?!
-Mamy obgadać różne sprawy.
-Mogę wyjść?
-Nie, masz być z nami.
-Dobra, jak chcesz, za ile ma być?
-Za 10 min.
Ojciec przyszedł i zaczęli gadać z mamą, ja jak zwykle jadłam żeby nie zwracać  na siebie zbytnio uwagi, niestety jak zwykle coś musiało pójść źle i wylałam sok na obrus. Rodzice byli tak zajęci kłótnią, że nawet nie zauważyli, więc pościerałam i poszłam do siebie. Przeglądałam sobie różne strony w internecie i przypętała mi się reklama o wakacjach więc kliknęłam. Były tam informacje o wypożyczeniu kempingu, pomyślałam, ze to niezły pomysł na wakacje, trzeba tylko wybrać miejsce, ale o tym pomyślę jutro, położyłam się do łóżka a z dołu ciągle było słychać kłótnie rodziców. W końcu ucichły a ja mogłam zasnąć...


Staram się pisać długie, ale nie zawsze wychodzi. Mam nadzieję, że się ta nowość podoba ;)
Teraz rekolekcje się kończą więc kolejny dopiero w weekend. Pzdr;*

wtorek, 15 marca 2011

Rozdział 1

Byłam wkurwiona. Dzień miałam zupełnie zepsuty. W szkole dostałam pałę z niemca, pokłóciłam się z chłopakiem i najlepszą kumpelą a od rodziców dostałam opierz za późne wrócenie do domu. Teraz leżałam w swoim ciepłym łóżku w ulubionej pościeli w misie, a na szafce stał kubek z gorącą czekoladą, której zapach roznosił się po pokoju. W uszach miałam włożone słuchawki i słuchałam piosenki 3 doors down-"Here without you". Jutro sobota, myślałam jak ją spędzę. Pewnie i tak wyląduje w centrum handlowym przy deskorolkach lub trampkach. Tak na prawdę to kochałam, wyluzować się  jeżdżąc. Moje znakomite myśli zakłócił sms. Myślałam, że to od Pawła albo Kamili, ale  był od Iwony z zapytaniem o poniedziałkowe zadanie, jak zwykle odpowiedziałam jej, że nie robię zadań w piątek. Był już czerwiec, cieszyłam się nadchodzącymi wakacjami. Miałam nadzieję też, że uda mi się namówić rodziców na jakiś wyjazd. Może powiem coś o Kamili. Hm no więc jest to moja przyjaciółka, ma blond włosy, niebieski oczy i jest wolna. Ma starszego brata Tomka i młodszą siostrę Agatę. Teraz coś o Pawle, w sumie to nie wiem co o nim mówić bo jedyna rzecz jaka przychodzi mi do głowy to to, że jest strasznie bogaty. Po prostu rozpieszczony przez rodziców. Ma wszystko czego chce, markowe ciuchy, Ferrari w garażu i ogromny basen a w pokoju tv i różnego rodzaju konsole do gier. Jego ojciec jest znanym biznesmenem a matka jego asystentką. Chodzimy ze sobą jakieś 3 miesiące, jednak więcej jest kłótni niż wspólnych wypadów na imprezy czy chodzenia za rękę. Ostatnio rzadko gdzieś razem wychodzimy. Ale nie będę już o tym pisać. Było już dość późno więc dopiłam czekoladę i zasnęłam.
Na drugi dzień:
Wstałam o 10 i poszłam do łazienki się ogarnąć. Ubrałam się i zeszłam na dół na śniadanie.
Na dole panowała surowa atmosfera, byłam pewna, że to przez te moje późne wrócenie do domu, ale po minie mamy wywnioskowałam, że to coś innego. Po chwili usłyszałam:
-Idę, do pracy, cześć-odparł chłodno ojciec.
-Od kiedy to ojciec pracuje w soboty?
-Nie wiem
-Mamo, co się stało?
-Nic, miałaś iść do galerii, idź już.
-Dobra, to pa.
Wyszłam dość zaniepokojona, nie miałam pojęcia co się stało. Pewne było tylko to, że znów się pokłócili.
Weszłam do galerii i wszystkiego mi się odechciało. Kupiłam sobie tylko cole i wyszłam. Łaziłam tak po mieście i myślałam trochę. Po chwili dostałam sms od Pawła, że musimy się pilnie spotkać.
Poszłam do niego do domu.
-Hej, co się stało?
-Muszę się wyprowadzić.
-Jak to, czemu?
-Tata dostał nową posadę.
-Gdzie?
-W Niemczech.
-Aż tak daleko?
-No tak, i w takim układzie chyba rozumiesz..
-Tak wiem, to koniec.
-Ale będziemy mogli się spotykać.
-Jasne, dobra wiesz co ja muszę iść bo w domu coś jest nie tak.
-Spoko, ja i tak miałem jechać po ciuszki także nara.
-Ta..pa.
No czyli jedno przynajmniej wiem, nie mam już chłopaka. Postanowiłam, że pójdę do Kamili.
-Hej,słuchaj dalej się na mnie boczysz?
-W sumie to nie.
-Bo chciałam pogadać.
-O czym?
-Zerwaliśmy z Pawłem.
-Sory, ale to dobrze, moim zdaniem on jest.. no wiesz.
-Wiem, wiem. To co robimy?
-Wiesz co ja nie bardzo mogę wychodzić.
-Jasne, ja też już wracam. To pa.
-Pa.
Wróciłam do domu, mama siedziała na kanapie cała zapłakana.
-Mamo, co się stało?!

No to pierwszy rozdział za mną, mam nadzieję, że ktoś będzie czytać bo Ola mi już to zadeklarowała ;pp
Piszcie jak się to podoba i ogólnie. Pzdr:*

poniedziałek, 14 marca 2011

Bohaterowie

LAURA
PAWEŁ
KAMILA

Bohaterów jeśli przybędzie to bd dodawać w poszczególnych rozdziałach, może tu też.
Miejsce:Wrocław

UWAGA :D

W najbliższych dniach może nawet dzisiaj ale nie wiem pojawi się pierwszy rozdział nowego opowiadania!!! :D
Zmieniłam też trochę wygląd bloga ;)

piątek, 11 marca 2011

;)

Tak postanowiłam coś tu napisać, nwm czy tu ktoś jeszcze zagląda ale napiszę.
Więc co by tu opowiadać mam  pomysły na nowe opowiadanie, za niedługo je wprowadzę tu.
Co poza tym no byliśmy sobie na dwudniowej wycieczce z klasą do Wrocka, w Galerii Dominikańskiej z kumpelą kupowałyśmy bluzkę na 3 min przed zbiórką. Ale git. W nocy 'parapet zwierzeń' a z rana robienie śniadanie za karę spóźnienia się na zbiórkę, na szczęście nie robiłyśmy nic szczególnego. Przy śniadaniu poznaliśmy bardzo fajnych panów którzy kazali na siebie nie mówić pan  a więc Maciek i Artur najlepsze było, że byli nawaleni jak cholera, jeden zasnął na kanapie i git, potem powrót i nic ckw.
Piszcie co u was ;)