Powered By Blogger

wtorek, 19 lipca 2011

Rozdział 19

Poszłam szybko do domu cioci, zrobiła właśnie sałatkę do jej jak to mówi wybornych steków.
-Hej ciociu...mam pytanie.
-Tak?
-Mogę dzisiaj zanocować u koleżanki? Poznała ją tu wczoraj i mnie zaprosiła.
-No nie wiem...
-Proszę...
-A kiedy wrócisz?
-No tak postaram się jutro lub pojutrze.
Mówiąc to przypomniałam sobie o Kamili z którą nie gadałam ponad miesiąc. Podziękowałam cioci, spakowałam parę  rzeczy i wyszłam, byłam pod sklepem dużo przed czasem więc wybrałam numer do Kamili.
-Hej...pamiętasz mnie jeszcze?
-No jasne. Co ty  robiłam przez ten cały czas?
-No wiesz trochę sie zdarzyło...jutro będę w mieście spotkajmy się w parku.
-Jutro? No nie wiem czy mogę.
-Proszę, to jedyna okazja...dowiesz się potem czemu, bardzo mi zależy żeby znów cię zobaczyć.
-Zobaczę co da się wykombinować.
-No dzieki...to ja kończę bo wiesz z kasą krucho, to do jutra tak koło 4 ?
-No zobacze, napiszę ci esa jeszcze, na razie.
Max przyjechał, wsiadłam do auta nie pewnie mówiąc cześć.
-Cześć...
-No siema. Jak tam gotowa podbić świat?
-To nie jest śmieszne.
-Sory...i sory za wczoraj, nie powinienem w końcu wiem po co cię tam wiozę.
-Nic się nie stało, słuchaj muszę jeszcze tam spotkać się z przyjaciółką koło 4.
-Jasne, nie ma problemu.
-Dzięki...nie wiem po co to  robisz, przecież nawet się nie znamy.
-Powiedzmy, że mam powód, dobra już ruszajmy jeśli chcemy zdążyć.
-Spoko...
Po paru godzinach byliśmy na miejscu...
Była jeszcze noc więc nikt nas chyba nie zauważył.
-Zaparkuję tam...
-Ok, miałeś mieć jakiś plan..
-Tak wiem, zaraz ci opowiem.
-Spoko.
-Więc...zapukam do drzwi, powiem że jestem jego kolegą i muszę z nim pilnie pogadać, wtedy zaprowadzę go tu i pogadacie.
-Rodzice go nie puszczą...
-Zobaczymy.
-Dobra ja pójdę do drzwi ty czekaj tu, tylko który to dom?
-Ten w kolorze ceglanym.
-Aha..dobra to idę.

Po chwili jego sylwetka znikła za domami.
-Słucham? -odpowiedział głos w drzwiach.
-Witam, mogę rozmawiać z Maćkiem?
-A kto ty?
-Jego kolega...
-Jak masz na imię?
-Max..jestem z drużyny piłkarskiej.
-Zaczekaj...
Maciek przyszedł po chwili.
-Czeeść Maciek-odparł Max.
-Eee?
-Chodź musimy pogadać o tym meczu w niedzielę, zaraz przyprowadzę pana syna do domu, po prostu mam ważną sprawę.
-Dobrze, ale nie za długo.
-Dobra teraz koleś gadaj kim jesteś i czego chcesz?-powiedział Maciek ze zdenerwowaniem.
-Jestem Max i muszę cię gdzieś zaprowadzić.
Stałam przy aucie nerwowo chodząc co chwilę, nawet ulubiona piosenka nie mogła opisać tego jak bardzo chciała się z nim zobaczyć.
-Gdzie ty mnie prowadzisz?!
-Ty za rogiem, idź.
Nagle moje serce stanęło, zobaczyłam go, łzy napłynęły do oczu i zaczęłam biec, on stał jak nie ruchomy wpatrując się we mnie.
Tuż przed jego nosem zatrzymałam się.
-Maciek.
-Laura?-odpowiedział ze zdziwieniem.
-Tęskniłam.
-Co ty tu robisz w ogóle..jak ojciec się dowie...
-Maciek...nie dowie jesteś tu ze mną, nawet nie wiesz ile kosztowało mnie żeby tu przyjechać...kocham cię nadal, wie dzisiaj ślub, ale ja musiałam cię zobaczyć. Nie dopuszczę do tego ślubu..już dawno to sobie obiecałam teraz mogę wreszcie to zrobić.
W tej samej chwili zobaczyłam Kamilę.
-Kamila!
-Laura?!
Rzuciłyśmy się sobie do ramion, a Kamila była całą w szoku.
-Maciek..kocham cię odparłam, jedź ze mną musisz, ja nie mogę tak dłużej bez ciebie.
Przytuliłam go i chciałam pocałować, ale on mnie odepchnął i odwrócił głowę.
-Maciek...-mówiłam ze łzami.
-Laura..ja i Kamila spotykamy się...



Może dzisiaj będzie jeszcze jeden nie wiem..jakiś marny jest bo nie mam ochoty pisać...zmarła moja dalsza ciocia i nie mam humoru, Pa [*]

1 komentarz:

  1. Rodzail wspanialy. Wspolczuje ci ! Ale prosze dodaj x*

    Zakrecona ^^ - sorry nie chce mi sie logowac xd

    OdpowiedzUsuń